Forum Windhill High School Strona Główna

Gabinet pielęgniarki
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 11, 12, 13  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Windhill High School Strona Główna -> Pozostałe
Autor Wiadomość
Rose Willton
Seems a bit dead


Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wirrawie
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Wto 15:42, 18 Gru 2012    Temat postu:

Gdy umilkły ostatnie, rzewne dźwięki melodii, ktoś wepchnął do ust roztrzęsionej pieguski małe tabletki- jedna po drugiej.
Stopniowo drżenie na całym ciele ustąpiło, gorąco rozpalonego od gorączki ciała ustało, a krzyki i wrzaski dobiegające z poranionych ust dziewczyny przemieniły się w ciche jęki- tak bardzo przypominające skowycie dobitego zwierzęcia. Zwierzęcia, które za chwilę zakończy swój krótki żywot na Ziemi.
Rose nie czuła już bólu po niezliczonej ilości złamaniach i ranach ciętych. Jedynym czynnikiem, który jak na złość nie pozwalał na zatracenie się w błogiej ciszy były zimne palce okute w sterylnie białe rękawiczki, badające każdy milimetr prawie nagiego ciała.
Palce szybko i sprawnie docierały do chorych miejsc- co chwila starały się zatamować krwawienie.
Mimo szybkości okazały się niezwykle delikatne.
Nagle zapadła upragniona, wyczekiwana cisza, przerywana co jakiś czas stukotem butów, szuraniem oraz pikaniem- tak denerwującym, że gdyby Rose wykrzesała z siebie choć odrobinę potrzebnej siły, podbiegła by do urządzenia, po czym, wymachując swoimi pokaleczonymi dłońmi uderzała by w nie aż do skutku.
Niestety, nie mogła. Nie potrafiła. Nie chciała...
-Nie jesteście już białe- odwróciła się w stronę zamglonego obrazu, przerywając ciszę przyjemnie dzwoniącą w uszach. -Raczej brunatne. Krwistoczerwone.
Zrobiła krótką pauzę, podczas której starała się złapać odrobinę większy oddech, a po chwili bredziła dalej.
Ubrudzone palce, słysząc cichy szept wycieńczonej pieguski zatrzymały się w połowie swej drogi, po czym odrzekły głosem niespokojnym i pełnym dziwnego napięcia.
-Nie jest z nią dobrze. Nie mam pojęcia jakim cudem jeszcze nie straciła przytomności.
Z taką ilością krwi...
-To nie moja krew. -zaprzeczyła- Te brunatne plamy należą do niewinnych ludzi, których zamordowałam.
Z całych sił siliła się na spokój, jednak, mimo szczerych chęci jej głos załamał się podczas wymawiania wyrazu: zamordowałam.
Zamordowałam. Jestem zabójcą. Nie mam prawa żyć, skoro oni nie istnieją.
-Ja ich zabiłam. Rozumiesz? -zwróciła się do swojego niewidzialnego przyjaciela, wykrzywiając usta w nienaturalnym grymasie.
Tak, tak... Posunęłaś się do takiego czynu. Jesteś zabójcą. ZABÓJCĄ.
Dziewczyna nie rozróżniała już poszczególnych elementów wyposażenia gabinetu czy urządzeń skąpanych w porannym słońcu. Twarze pochylonych nad nią, zmartwionych ludzi zlewały się w plamy. Te zaś tańczyły piegusce przed oczami.
-Lubię pokaz sztucznych ogni.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II


Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Przedmieścia Londynu

PostWysłany: Wto 16:25, 18 Gru 2012    Temat postu:

Z sali od transmutacji, lekcja V
Widząc, że Mikes jeszcze śpi, stanęła przy oknie, wyglądając na zewnątrz. Zaczynała tracić poczucie czasu. Trust I seek and I find in you everyday for us something new... - zanuciła w myślach, przypominając sobie bal, a potem taniec przy kominku. I Lawrence'a, z którym ledwo się minęli, dostrzegła go wtedy kątem oka, kiedy byli z sztynem na zakręcie korytarza. Gdzie był Lawrence?! Zostawił ją ze wszystkim samą. Matka nie napisała od ostatniego listu ani słowa. Ojciec nawet jej nie szukał. Alex zniknął. Kal nie żyła. Liz miała własne problemy. Anne, otrząśnij się, musicie żyć! To trudne, ale możliwe. Wszystko będzie dobrze, przecież w to wierzysz! Tak, wierzę. Ale i tak się boję.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Luiza McLerry
Postać poboczna


Dołączył: 24 Lis 2012
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lagos
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Wto 18:59, 18 Gru 2012    Temat postu:

Post pisany przez dwie robotnice: Kal i Rose.

Coraz to nowe- głośniejsze i dźwięczniejsze krzyki oraz szepty powoli wytrącały z równowagi pulchną kobietę.
-Ehem. -odrzekła cicho, tak, by nie przestraszyć uczniów.
I tak za dużo widzieli...
-Kochani! W takich warunkach nie da się spokojnie pracować. -palcami dotknęła swoich policzków. Płonęły.
Nie zajmuj się teraz nauczycielami. Najważniejsi są uczniowie. Ich zdrowie... -tu odwróciła się do opętanej dziewczynki, która w agonii przeszywającego bólu miotała się po łóżku. Przełknęła głośno ślinę. -oraz życie.
Nie czekając na reakcję zebranych w pierwszej kolejności zajęła się dwoma chłopcami.
Na tyle na ile pozwalały jej krótkie nogi podbiegła do szpitalnego łoża, które już po chwili zmieniło barwę na brunatno-czerwoną.
-Jest źle.
Szybkimi, sprawnymi ruchami obandażowała mu poranione ramię, nawet nie spoglądając na wyryty na nich napis, z którego nadal obficie spływała krew:
"Dead End?"
Posmarowała przerażająco głęboką ranę maścią, a po chwili zajęła się jego głową.
Dlaczego tak bezwładnie opada?
Otworzyła mu powieki.
Nic.
Gwałtownie poczęła dotykać go we wszystkie miejsca.
Normalną reakcją człowieka byłoby kopnięcie. Albo chociaż JAKIKOLWIEK ruch. A tu?
Nic. Kompletnie nic.
Czyżby Quinn miała rację? Nie, to niemożliwe. Proszę, tylko nie to.
Ujęła w dłoń małą latarkę i wypełniła światłem gałkę oczną szatyna. Źrenice leniwie skurczyły swoje rozmiary, tworząc kolejne obawy u kobiety.
Poprosiła o pomoc brunetkę nieopodal i razem przeniosły ciało nastolatka na łoże. Luiza postanowiła, że po całym zajściu będzie koniecznie musiała porozmawiać z uzdrowicielką.
Udała się następnie do najbardziej przerażającego miejsca w pomieszczeniu - parawan z ciałem pieguski. Wyprostowała palce i strzeliła kostkami, zwracając przez chwilę na siebie uwagę. Spoglądając z ukosa na McAdams, bez słowa sięgnęła po pasy i przywiązała Rose do łoża.
-Zajmę się nią, Ty idź do reszty.
- Jak sobie życzysz, Quinn.
Pulchna lekarka usunęła się z miejsca grozy i bez słowa zajęła się nastolatkami.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Quinn McAdams
Never forget about the past


Dołączył: 07 Gru 2012
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarownica

PostWysłany: Wto 19:43, 18 Gru 2012    Temat postu:

Szmer wydobywający się zza parawanu doprowadzał biedną uzdrowicielkę do szału. Wystawiła głowę i odchrząknęła:
- Zamknijcie się do cholery! Przez was nie mogę pozbierać myśli.
Cisza absolutna; Quinn miała wrażenie, że niektórzy na moment bali się oddychać, aby nie wywołać jakiegokolwiek odgłosu.
Nareszcie... Co za niewychowane dzieci.
Ściągnęła elegancką marynarkę i rzuciła gdzieś w dal; teraz nie było to istotne. Spięła jedwabne włosy w solidny kok i usunęła jakąkolwiek biżuterię, w obawie, że może gdzieś nią zahaczyć.
Luiza zapięła Rose do łóżka i odeszła od miejsca zdarzenia.
-Zajmę się nią, Ty idź do reszty. - I tak byś mi tylko przeszkadzała.
Kątem oka wychwyciła znikającą postać za parawanem; wtedy spięła wszystkie mięśnie w ciele i zabrała się do pracy. Odchyliła głowę pieguski i bezprecedensowo dwoma palcami wyciągnęła jej tabletki z gardła, które podała jej McLerry.
- Teraz ja tu rządzę. Ta pseudo pielęgniarka nie wie co robi. - warknęła do samej siebie. Przeczesała wzrokiem po pobliskim terenie, wyłapując swój podręczny bagaż, który posłużył jej również w pokoju 100. Przeczesała dłonią dno torby, wyciągając malutki flakonik.
Zawartość szklanego naczynia spłynęła leniwie na dłoń czarodziejki, tworząc nieprzyjemną dla nozdrzy woń. Maź rozlała się po skórze Willton; dziewczę krzyknęło niesamowicie. Otrzymało z bólu tak ogromną dawkę adrenaliny, że bezproblemowo zerwała skórzane pasy u nóg i uderzyła kolanem o twarz uzdrowicielki. Czerwona plama na policzku zjawiła się błyskawicznie wraz z bólem niosącym zbiciem kości policzkowej. McAdams splunęła na podłogę czystą, szkarłatną krwią, ukazując przy tym szatański uśmiech.
- Nie bawię się tak. Warunki gry były inne, zajączku.
Sięgnęła po kolejne pasy i z całej siły spięła nimi stopy, oraz kolana opętanej. Dla bezpieczeństwa wszystkie zapięcia zostały zespolone zaklęciem. Szatynka strzeliła karkiem, oblizując śnieżnobiałe zęby z krwi.
Ujęła w dłoń nożyczki i przecięła wzdłuż łydki nogawkę spodni, ukazując złamany piszczel.
- Ups, chyba za mocno troszkę Cię uderzyłam... Trudno, zagoi się. - powiedziała sztucznie smutnym głosem.
Szmer i głuchy dźwięk w głowie Quinn - Rose próbowała się przedostać do jej myśli.
Jeszcze Cię na coś stać? Mało popisowe.
Odrzuciła wtargnięcie nastolatki, powodując ogromny ból u przewodnika. Wyduszony i ochrypły krzyk boleści wypełnił gabinet pielęgniarki.
- Ostrzegałam. Twój problem.
Przystawiła dwa palce do złamania, wypowiadając szeptem zaklęcie po łacinie. W mgnieniu oka opuchlizna zniknęła, a chrzęst przestawianych kości zabrzmiał w obolałej łydce.
- Finito. Teraz podbrzusze. - bez żadnego pohamowania wepchnęła do ust pieguski kawałek papieru, aby ta nie powodowała większej fali paniki i przerażenia.
Poezja - cisza. Teraz mogę się skupić.
Położyła płasko dłoń na poranionej skórze, tworząc wokół skaleczenia zaczerwienie i lekką opuchliznę. Rana w krótkim czasie kompletnie zarosła, pozostawiając jedynie drobną bliznę. Przetarła aksamitną dłonią po policzkach, a skrzepnięta krew, czy szramy ulotniły się natychmiastowo. Szybki uścisk zatamował krwawienie ciała, a ręka powróciła do normalnego wyglądu. Papier z ust przewodniczki został usunięty, a kończyny rozluźnione.
- Grzeczna psychopatka. - pogłaskała ostentacyjnie pieguskę po głowie, po czym wyszła zza parawanu.
Zmroziła spojrzeniem Fireness, i szybkim, lecz eleganckim krokiem, wydostała się z pomieszczenia.

Do: Gabinet Quinn
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II


Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Przedmieścia Londynu

PostWysłany: Wto 20:24, 18 Gru 2012    Temat postu:

Lizzie widocznie poszła na inną lekcję, wspominała coś o zielarstwie i opiece. Anne westchnęła, zaciskając palce na parapecie. Po chwili zza parawanu wyszła McAdams. Uśmiechnęła się do uzdrowicielki, przypominając sobie, jak chciała jej dodać otuchy. Dlaczego nie może uleczyć Franka i Mikes'a? Albo serca Liz? Wróciła do łóżka Mikey'a i z braku lepszych rzeczy do roboty wyjęła z torebki lusterko, powiększyła je zaklęciem i zmieniła jego barwę na białą, dosając paski jak u zebry. Odrobiła zadanie z transmutacji. Co teraz? Bezczynność zaczynała ją męczyć. Wyjęła z torby leki od pani Quinn i położyła je na szafce przy łóżku. Wlepiła wzrok w nieruchomą, wygładzoną twarz okularnika.
- Kocham cię - szepnęła chyba bardziej do siebie. Usłyszał czy nie, jego powieki zaczęły się powoli unosić, ukazując znajome, brązowe tęczówki. Uśmiechnęła się blado.
- Jak się spało?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikey Williams
Uczeń stopnia I


Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Wto 21:05, 18 Gru 2012    Temat postu:

Zamrugał powiekami. Pierwszą, którą ujrzał, była Anne. Uśmiech rozświetlił twarz szatyna.
- Jak się spało?
- Całkiem dobrze. Tylko ramię mnie boli i głowa trochę.
Chciał spojrzeć na rękę, jednak zakręciło mu się w głowie i zrezygnował. Rozejrzał się po pokoju, starając się nie poruszać głową.
- Frank długo już śpi? I gdzie jest Liz?
Pamiętasz jej imię. Drugie też. Jeśli jest twoją siostrą, na nazwisko ma Williams. Lizabeth Claire Williams, mówi ci to coś? Chyba, coś kojarzę... Ale nic konkretnego. Mikey, daj sobie trochę czasu... Pamiętaj, co mówiła Anne, daj sobie czas.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II


Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Przedmieścia Londynu

PostWysłany: Wto 21:23, 18 Gru 2012    Temat postu:

Liz? Pyta o nią, to już coś! Odwzajemniła uśmiech chłopaka i pochyliła się, żeby go pocałować. Miała wyrzuty sumienia po wczorajszym. Ba! I to jakie! Ale naprawdę kochała tego człowieka i nie chciała go nigdy opuszczać. Wiedziała, że wiele osób w jej wieku mówiło takie rzeczy, ale ona była na sto procent pewna, że spotkała kogoś wyjątkowego i niepowtarzalnego. Kiedy udało jej się unormować oddech przysiadła obok.
- Lizzie jest na lekcji. A Frank... Nie obudził się. Musimy czekać. - W jej oczach zalśniły łzy, ale szybko je otarła. Właściwie nie znała chłopaka rudej, ale zdążył już wzbudzić jej sympatię.
- Zapomniałabym, musisz to wziąć - powiedziała szatynka, podając chłopakowi lekartstwa od McAdams i wodę. Poczekała aż wszystko grzecznie połknie i zabrała mu szklankę. Odgarnęła mu włosy z twarzy i pozwoliła sobie na delikatny uśmiech. Sama jego obesność sprawiała, że czuła się lepiej.
- Mogę ci zadać jedno pytanie? - wyszeptała niepewnie. Pokiwał głową w odpowiedzi.
- Pamiętasz... Wszystko, co jest związane z nami?
Wiedziała, że to samolubne, ale musiała mieć pewność. Rozwiać dręczące ją obawy.
Łiiii!!!!!! 500. post!!!!! Jestem no-lifem :(
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikey Williams
Uczeń stopnia I


Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Wto 21:52, 18 Gru 2012    Temat postu:

- Od tego, jak na samym początku w ogrodzie medytacji zrobiłem z siebie kretyna, gapiąc się na ciebie jak idiota, przez ucieczkę z balkonu przed Lawrence'em, koncert, wspólną grę na fortepianie po przynoszenie cię niedawno z jadalni. Wszystko.
Uśmiechnął się szeroko. Ciebie pamiętam. Każdą chwilę, każda sekundę, każdy oddech. Każdy błysk w twoich oczach, każdy pocałunek i wszystkie te momenty, gdy trzymałaś mnie za rękę. Wszystko.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose Willton
Seems a bit dead


Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wirrawie
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Wto 21:52, 18 Gru 2012    Temat postu:

Rose na zmianę chlipała i szlochała wzdrygając się po każdym dotyku ,,brunatnego palca''.
Kolorowe plamy tańczące przed jej otwartymi w niemym geście przerażenia oczami gwałtownie nabrały ostrości, wreszcie w pełni ukazując miejsce w którym się znalazła. W jednej chwili iskierki oraz plamy zmieniły się w zarys drobnej postaci pani profesor- nauczycielki, z którą dziewczyna miała do czynienia aż za wiele razy...
Nim Rose zdążyła otworzyć poranione usta poczuła przeszywający ból. Potężny, wlewający się do rozgrzanego ciała ogromnymi falami- spowodował napływ nowej dawki energii. Ta zaś powtórnie rozgrzała dziewczynę do tego stopnia, że w jednej chwili wyjąca pieguska zapomniała o całym, bożym świecie. Kończyny napełnione niewyobrażalną porcją odżywczej adrenaliny rozerwały skórzane pasy, otwierając tym samym przed Rose nową drogę. Drogę, kończącą się dosyć krótko- a mianowicie na czole zdezorientowanej Quinn McAdams.
Po tym wydarzeniu wszystko działo się tak szybko i gwałtownie, że pieguska zapomniała gdzie jest góra a gdzie dół. Jeden, mały ruch był zapowiedzią kolejnych, spływających lawinami, tworzących błędne koło.
Płonące ciało podrygiwało w rytm nieznanej, nowej muzyki, a każdy akord potęgował ból i strach.
Wrzaski dobywające się zza poplamionego parawanu mieszały się ze sobą- dwa zarysy ludzkie tańczyły w uścisku, tworząc innowatorskie rozwiązania dźwięków oraz melodii.
Początkowy akord. Zapowiedź czegoś nowego. Krzyk. Wrzask przeszywający powietrze. Przypominający świst kuli, zaś zwiastujący szybki i bezbolesny koniec. Potem... arpeggio. Ostre w swoim brzmieniu, urywane, jednak słodkie i rzewne zarazem. Refren- tak samo przerażający, tak samo bolesny. Nic dodać, nic ująć. I na koniec, gdy wydawałoby się, że melodia rozwiąże się cichym trylem- koda. Krzyk. Ból. Kolejny wrzask. Następna porcja bólu. Płonące ciało. Nie do zniesienia. To było nie do zniesienia...
Ostatnie tchnienia, płytkie, szybkie oddechy. Wreszcie, wyczekiwany latami, tak słodki niczym trójdźwięk w swej najdźwięczniejszej kulminacji- koniec.
Płynąca melodia poniosła ciało nieprzytomnej, wycieńczonej dziewczyny, a po chwili już tylko jeden głos opowiadał swym czystym brzmieniem historię. Historię pełną smutku, rozpaczy, nadziei... Historię krótkiego epizodu, tutaj, na Ziemi. Historię życia Rose Willton.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II


Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Przedmieścia Londynu

PostWysłany: Wto 22:28, 18 Gru 2012    Temat postu:

Poczuła się tak głupio szczęśliwa, że aż zganiła się w myślach. Cieszyła się, że te wszystkie elementy zapadły mu w pamięć. Anne też. I miała nadzieję, że już tam zostaną. Słowo balkon przywołało jednak też inną sytuację. Nie chciała o niej mówić ani myśleć. To wolałaby zdecydowanie zepchnąć na dalszy plan.
- Kocham cię - powiedziała po raz kolejny tego dnia. - Nawet nie wiesz, jak się bałam.
Oczy szatynki znów napełniły się łzami, kiedy ujęła dłoń chłopaka w swoje lodowate palce. Nie mogła nic poradzić na to, że ciągle wracały wspomnienia strachu poprzedniego dnia. Bólu. Bezsilności. Rozpaczy. Nie była silna. Nigdy. Przynajmniej nie uważała siebie za taką.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II


Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Holandia
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Wto 23:27, 18 Gru 2012    Temat postu:

Z pokoju 78.

Weszła po cichu do gabinetu, witając się z panią Luizą.
Uśmiechnęła się do Anne i Mikeya, krótkim skinieniem głowy, rzucając im nieme "Cześć".
Podeszła do parawanu, za którym znajdowała się Rose. Przystanęła chwilę się wahając, w obawie, co tam zobaczy. Odsunęła zasłonę i zobaczyła dziewczynę przypiętą do łóżka pasami. Twarz miała odwróconą w stronę okna, przez co nie była w stanie zauważyć, czy jest świadoma.
Usiadła przy łóżku i złapała ją za dłoń.
- Witaj Rose... Mam nadzieję, że czujesz się już lepiej... - opuściła głowę.
- Martwię się o ciebie... tęsknię... - z jej oczu popłynęły drobne łzy.


Ostatnio zmieniony przez Tabitha Bishop dnia Śro 0:05, 19 Gru 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose Willton
Seems a bit dead


Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wirrawie
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Wto 23:40, 18 Gru 2012    Temat postu:

Dziewczyna powoli budziła się z przerażającego letargu, jednak słowa wypowiedziane cichym i niespokojnym głosem sprawiły, że piegusce wydawało się, że nadal znajduje się pomiędzy snem a jawą.
-Martwię się? Przecież nikt nigdy się o mnie nie martwił.
Nikt nie ma prawa się o mnie martwić...

Mimo to odwróciła się w stronę ów dźwięcznego głosu.
-Tabithia.
Leniwie otworzyła przekrwione oczy, ukazując zmartwionej koleżance rząd czerwono-białych zębów.
-Nie martw się. -szepnęła.- nie jest aż tak źle.
Odrobina siły, którą wykrzesała na odpowiedź teraz się zemściła. Zmęczenie wzmogło się już po kilku sekundach, a głowa pieguski sprawiała wrażenie przynajmniej kilka razy cięższej.
Nabrzmiały język uwiązł dziewczynie w gardle.
-Dlaczego zawsze muszę okłamywać nawet samą siebie?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II


Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Holandia
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Śro 0:09, 19 Gru 2012    Temat postu:

Tabi podniosła wzrok na swoją przyjaciółkę, która szepnęła do niej kilka słów.
- Ciii... wiem, że będzie dobrze. Teraz musisz dużo odpoczywać.
Tabi ucałowała ją w czoło i pogładziła po policzku.
Posiedziała jeszcze chwilę, patrząc w oczy Rose.
Czekając aż zaśnie, gładziła ją po ręce. Dziewczyna odpłynęła.
- Przyjdę jutro. Wypocznij. - szepnęła.
Będzie dobrze. Zobaczysz. Obiecuję ci to...
Z gabinetu udała się na zajęcia.

Do sali pojedynków. Lekcja I.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikey Williams
Uczeń stopnia I


Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Śro 18:08, 19 Gru 2012    Temat postu:

- Kocham cię. Nawet nie wiesz, jak się bałam.
- Już nie musisz.
Uścisnął dłoń dziewczyny. Uśmiechnął się i spróbował podnieść. Szatynka popchnęła go na łóżko, a on pociągnął ją za sobą i pocałował. Po dłuższej chwili oderwał się od dziewczyny. Mimo tego, że długo spał, był zmęczony. Tylko jedno go jeszcze dręczyło. "Nie obudził się".
- Co jest z Frankiem? Dlaczego się nie obudził? - milczenie szatynki przedłużało się. Wzrok okularnika powędrował na leżącego nieruchomo wytatuowanego chłopaka, potem wróciło na dziewczynę. - Anne? Czy on jest w śpiączce?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II


Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Przedmieścia Londynu

PostWysłany: Śro 18:26, 19 Gru 2012    Temat postu:

Nadal oszołomiona pocałunkiem spojrzała na chłopaka. Późniejsze pytania skutecznie starły jej uśmiech z twarzy. Nie umiała odpowiedzieć, ale Mikey najwyraźniej sam się domyślił. Pokiwała głową ze smutkiem.
- Pielęgniarka mówiła, że musimy czekać. Nie chciałam cię martwić.
Odwróciła wzrok, nie mogąc znieść bólu w oczach okularnika. Byli przyjaciółmi, znali się tak długo...
- Przyniosłam album. Wiesz, w ramach treningu pamięci - powiedziała, pragnąc zmienić temat. Wyciągnęla z torby zapowiedziany przedmiot i otworzyła na chybił trafił. Tak, znowu trafił. Zdjęcie przedstawiało Liz z Frankiem, a drugie Mikes'a z Florie.
- Przepraszam - szepnęła, spuszczając wzrok. Głupia, mała Anne...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Windhill High School Strona Główna -> Pozostałe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 11, 12, 13  Następny
Strona 8 z 13

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin