Dziedziniec przy torze przeszkód

Abigail Fireness

Abigail nigdy nie przepadała za tym dziedzińcem; ogólnie nie darzyła sympatią miejsc, które były od niej kilkaset lat młodsze, a ten plac został zbudowany całkiem niedawno - wtedy, kiedy postanowiła, że zamczysko na tej wyspie pełnej wzgórz będzie idealną placówką na szkołę.
Dziedziniec był po prostu pusty i charakteryzował się wielką przestrzennością. Można było na nim spokojnie organizować apele czy nawet zawody sportowe. Posadzka została wykonana z idealnie kwadratowych, małych płytek kamiennych, których kolory tworzyły różne abstrakcyjne wzory.
Nauczycielka obrzuciła wzrokiem siedzącą na ziemi i odrabiającą zadania domowe młodzież, po czym kąciki jej ust drgnęły i uśmiechnęła się promiennie.

Francesca Northwolf

Z:Gabinetu Xaviera Price'a
Francesca spokojnie weszła na dziedziniec. Panowała tam pustka. Owa pustka była idealna. Nie chodzi znowu o te smoki, czy miejsce dla nich, lecz jednak przestrzeń była niewykorzystana. Idealny byłby tu jakiś ogród, ośrodek do zawodów sportowych, balów i innych uroczystości... Ciekawe, czy dałoby się zorganizować i zbudować coś takiego jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego? Grupa utalentowanych i zgranych czarodziejów i dałoby się zrobić wszystko. Kobieta wciąż zapominała, jak wielkie moce i siły krążą w tej szkole. Myślała o dyrektorze szkoły. Ciekawość ją zżerała, jednak wolała nie wyjść na wścibską poprzez "tajne dochodzenie". Spacerowała po tak zwanym "bezkresnym polu'' pogrążona w marzeniach o dawnym, nudnym życiu.

Nagle coś małego, ale ciężkiego uderzyło ją w głowę. Au! To list od taty! Opisał! Ucieszyła się jak dziecko, po czym wzięła małą kapsułę z listem, a następnie postanowiła, że przeczyta go gdzie indziej.
Do:Czytelni alchemicznej