Forum Windhill High School Strona Główna

Gabinet Verony Harthengoll
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Windhill High School Strona Główna -> Dziedzińce
Autor Wiadomość
Francesca Northwolf
My zabijamy czas, a on zabija nas
My zabijamy czas, a on zabija nas


Dołączył: 14 Paź 2012
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarownica

PostWysłany: Czw 17:52, 01 Lis 2012    Temat postu:

Francesca powoli otwierała drzwi. Zdziwiło ją, że ręce nie drżały jej przed rozmową. W pokoju ujrzała Veronę Hartengoll, a co dziwne-zaspaną Veronę Hartengoll:
-Dzi-dzień dobry...-wydukała-Wszystko dobrze? Chyba wyrwałam panią ze snu...-zaniepokoiła się-Chciałam porozmawiać na temat przyjęcia smoków do szkoły. Oczywiście, pani już coś wie na ten temat, prawda?


Ostatnio zmieniony przez Francesca Northwolf dnia Czw 17:53, 01 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Verona Harthengoll
To be or not to be
To be or not to be


Dołączył: 07 Paź 2012
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z XV-wiecznej angielskiej wioski
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Czw 20:45, 01 Lis 2012    Temat postu:

Verona bez najmniejszego zainteresowania słuchała wypowiedzi Northwolf, które właśnie weszła do jej gabinetu. Czuła wyższość, stojąc przy katedrze, podczas gdy nauczycielka sztuki przetrwania stała niepozornie przy pierwszym "rzędzie" stolików. Alchemiczka nie zamierzała wcale podejść do niej.
- Tak, wiem już coś na ten temat - odpowiedziała chłodno. - I powiem szczerze, że ten pomysł jest szalony.
Kobieta zmrużyła czarne oczy wpatrując się w Northwolf.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Francesca Northwolf
My zabijamy czas, a on zabija nas
My zabijamy czas, a on zabija nas


Dołączył: 14 Paź 2012
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarownica

PostWysłany: Czw 21:10, 01 Lis 2012    Temat postu:

-No, oczywiście nie liczyłam na to, że pomysł od razu wszystkim się spodoba. Tak naprawdę, to nie liczyłam, że w ogóle zostanie przyjęty...-Francesca zawahała się-Ale mam jedno pytanie. Niby czemu ten pomysł wydaje się pani szalony?-uśmiechnęła się nieco ironicznie-Tak może powiedzieć zwykły człowiek. Nie będziemy ich, naturalnie, trzymać w szkole, w budynku. Wie pani coś w ogóle o ich tresurze, zachowaniach i rasach? To, że jest pani niewątpliwie wykształconym geniuszem nie świadczy o tym, że zna się pani na wszystkim i na każdej dziedzinie.-przerwała i wbiła wzrok w ziemię, uświadamiając sobie, że zrobiła tyle krzyku o nic.

Ostatnio zmieniony przez Francesca Northwolf dnia Czw 21:10, 01 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Verona Harthengoll
To be or not to be
To be or not to be


Dołączył: 07 Paź 2012
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z XV-wiecznej angielskiej wioski
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Czw 21:33, 01 Lis 2012    Temat postu:

Alchemiczka po raz któryś już z kolei odczuła złość. Co ta kobieta sobie wyobrażała? Że dodatkowo, oprócz bandy wrzeszczących, bijących się i nieprzestrzegających przepisów uczniów, do tego kotła wrzuci się jeszcze smoki?
Same utrudnienia...
I te obrzydliwie, haniebnie nazwanie ją zwykłym człowiekiem...
Verona zeszła majestatycznie po stopniach. Nocne niebo, nadal jeszcze dość przygaszone, nie dawało zbyt dużej ilości światła. Obcasy trzewików czarownicy stuknęły głośno kilka razy, aż w końcu kobieta niemal zrównała się z Northwolf.
- Nie obchodzą mnie smoki - rzekła cichym i groźnym głosem. - Wiem o nich tyle, ile potrzeba alchemiczce, czyli dosyć sporo. I owszem, nie znam się na wszystkim, ale z pewnością wiem więcej, niż nie jeden nauczyciel w tej szkole! Musisz zrozumieć, nauczycielko... - pozwoliła sobie na okrutnie złośliwy uśmiech - ... że sześćset lat temu uczono tego, o czym już dwa wieki później zapomniano. Powracając jednak do pani pierwszego... pytania. Czy wyobraża pani sobie sytuację, w której banda uczniów wypuszcza takiego smoka z klatki? Albo postanawia go rozjuszyć? Ukraść jaja... Cokolwiek. Nie wydaje mi się, aby pani pomysł zasługiwał na jakąkolwiek uwagę.
Powstrzymując gwałtowną chęć użycia swojej mocy na nauczycielce, dodała, siląc się na spokój i opanowanie:
- I prosiłabym, aby pani już stąd wyszła. Ta rozmowa nie ma sensu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Francesca Northwolf
My zabijamy czas, a on zabija nas
My zabijamy czas, a on zabija nas


Dołączył: 14 Paź 2012
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarownica

PostWysłany: Czw 21:50, 01 Lis 2012    Temat postu:

Francesca uśmiechnęła się i odrzekła łagodnie:
-Och! Skoro pani "z pewnością wie więcej niż niejeden nauczyciel w tej szkole", to przecież na pewno potrafiłaby pani wyczarować klatkę, do której nie dostaną się uczniowie. Żegnam panią!-wykrzyknęła tonem, którym nie pozwalała sobie nigdy mówić.-Ekhem,-odchrząknęła-do widzenia. Tak, do widzenia-poprawiła się i odpowiedziała spokojnie. Zdała sobie sprawę, że się powtarza i wyszła z pokoju.
Do:Polana zwierząt
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Verona Harthengoll
To be or not to be
To be or not to be


Dołączył: 07 Paź 2012
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z XV-wiecznej angielskiej wioski
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Czw 22:41, 01 Lis 2012    Temat postu:

Wściekła jak osa alchemiczka, chodziła po swym gabinecie, po raz pierwszy nie odczuwając satysfakcji, ze wbitych w nią spojrzeń postaci na obrazach. Jej kroki dudniły po kamiennej posadzce, a wściekły głos odbijał się od ścian.
- Po co Abigail zatrudniła tutaj tę nędzną czarownicę?
Prychnęła ze złości.
Nie radziłabym żadnemu uczniowi teraz tutaj przychodzić.
W końcu, może po piętnastu minutach chodzenia po gabinecie, a może po kilku godzinach, Verona postanowiła w końcu coś zrobić. Ani jej się śniło iść do jadalni, by coś zjeść. Już dawno nauczyła się zapominać o głodzie, nawet na bardzo długi czas. Nie dziwota, że wyglądała później na żywego trupa, a krągłości jej sylwetki zamieniały się w wystające żebra.
Alchemiczka z westchnieniem przestała chodzić po gabinecie. Po chwili namysłu podeszła do swego biurka, usiadła i z szuflady wyjęła kilka specjalnych piór, których używała do pisania ważniejszych notatek alchemicznych. Następnie kobieta rozwinęła zwój pergaminu. Otworzyła kałamarz i delikatnie zamoczyła pióro w gęstym, granatowym atramencie.
Verona zaczęła opisywać przebieg tworzenia się karneolu i jego zastosowanie w wywarze piorunującym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jonathan Lawrence
Life is brutal
Life is brutal


Dołączył: 29 Paź 2012
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Magic place
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Pią 11:49, 02 Lis 2012    Temat postu:

Z gabinetu Jonathana Lawrence'a
Już był kolejny piękny dzień, a Jonathan zapukał delikatnie do gabinetu Verony, na tyle głośno by mogła dobrze usłyszeć.
-Witam. Proszę wybaczyć wczesną porę mojego przybycia, jednak mam prośbę w sprawie, która nie wymaga zwłoki. Może niech najpierw Pani zrobi herbatę, a ja wszystko wyjaśnię.- profesor wykorzystał swoją charyzmę i uśmiechnął się jak niewinny, siedmioletni chłopiec.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Verona Harthengoll
To be or not to be
To be or not to be


Dołączył: 07 Paź 2012
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z XV-wiecznej angielskiej wioski
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Pią 12:06, 02 Lis 2012    Temat postu:

Verona skończyła pisać dokładnie w tym momencie, gdy Jonathan Lawrence zapukał do drzwi jej gabinetu. Ze zdziwieniem odkryła, że był już poranek. Widziała o tym, ponieważ jej słuch wychwycił cichnący gwar w jadalni, a witraże przepuszczały teraz nieco więcej światła.
Dziwne. Czyżbym pisała całą noc?
Kobieta bez wahania zaprosiła mężczyznę do gabinetu.
- Witam. Proszę wybaczyć wczesną porę mojego przybycia, jednak mam prośbę w sprawie, która nie wymaga zwłoki. Może niech najpierw Pani zrobi herbatę, a ja wszystko wyjaśnię.
Alchemiczka uniosła lekko brwi. Pomimo, że lubiła Jonathana, nie spodziewała się, że będzie zmuszona użyć tego potwornego ludzkiego... czajnika... do zrobienia herbaty. Za nic w świecie nie chciała tknąć owego urządzenia.
- Nic się nie stało, profesorze Lawrence - powiedziała jednak. - Oczywiście, mogę zrobić herbatę, ale jak pan pewnie wie, nie używam czajników. Będzie pan musiał trochę poczekać, bo stosuję tylko liście herbaty i gorącą wodę.
Kobieta zdawała sobie sprawę, że jest nieco ekscentryczna, lecz nie zwracała na to zbytnio uwagi. Gestem pokazała Lawrence'owi, że może usiąść. Następnie wyjęła z kredensu słój z liśćmi angielskiej herbaty. Przygotowała wodę i dwie filiżanki z chińskiej porcelany. Kobieta wrzuciła do filiżanek kilka liści, zalała je gorącą wodą i postawiła na biurku przed Lawrence'em.
- A więc, o co chodzi? - zapytała również siadając.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jonathan Lawrence
Life is brutal
Life is brutal


Dołączył: 29 Paź 2012
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Magic place
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Pią 12:23, 02 Lis 2012    Temat postu:

- Nic się nie stało, profesorze Lawrence - odparła Verona. - Oczywiście, mogę zrobić herbatę, ale jak pan pewnie wie, nie używam czajników. Będzie pan musiał trochę poczekać, bo stosuję tylko liście herbaty i gorącą wodę.
- W niczym mi to nie przeszkadza.
Jonathan usiadł na fotelu i zaczął oglądać jak kobieta robi herbatę. Ciekawy sposób robienie herbaty. Po jego twarzy przeszedł lekki uśmiech.
- Najpierw jednak chciałbym pochwalić tą piękną, chińską porcelanę. Misterna robota. Może Pani pamięta jak udało się ją zdobyć?-zapytał, chwilowo odwlekając cel swojego przyjścia. Ugryzł się w język.
- Ale najpierw powiem czemu tu jestem. Nie umiej robić tak świetnych eliksirów jak Pani piękna i cudowna persona.- zobaczył, że alchemiczka delikatnie się zarumieniła.- I tu mój problem. Potrzebny mi eliksir dzięki, któremu uda mi się stać na chwilę niewidzialnym. Szczerze, musiałbym czekać z rok po miesiącach rozmów by dostać pelerynę niewidkę, dlatego wolę ten sposób. Chyba by to nie sprawiło kłopotu.
Skończył pić herbatę i zaczął się przyglądać fusom, następnie znów spojrzał na nauczycielkę alchemii.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Verona Harthengoll
To be or not to be
To be or not to be


Dołączył: 07 Paź 2012
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z XV-wiecznej angielskiej wioski
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Pią 12:47, 02 Lis 2012    Temat postu:

Hm... zapewne tak chce sobie ułatwić zdobycie tego eliksiru. Wdzięk, charyzma, komplementy... Ot co!
Nie dając jednak nic po sobie poznać, Verona udawała, że cała sytuacja jest dla niej nader przyjemna. Gładząc długim palcem swoją filiżankę, przywołała na swe usta uśmiech.
- Cóż... z reguły nie powinnam obdarowywać wszystkich wokół miksturami, a tym bardziej tymi skomplikowanymi i potężnymi... Ale dla pana mogę chyba zrobić wyjątek, przecież nie codziennie spotyka się tak wybitnego jasnowidza - tutaj spojrzała śmiało w oczy nauczyciela, po raz pierwszy wykorzystując magię komplementów.
- A wracając do tej chińskiej porcelany... Jakieś dziesięć lat temu zabawiałam się akurat w Londynie i postanowiłam odwiedzić British Museum. W oko wpadł mi tam ten elegancki komplet, więc... pożyczyłam go sobie.
Verona uśmiechnęła się szeroko, niczym kot z Cheshire. Następnie wstała od biurka i znów podeszła do kredensu. Otworzyła jego drzwiczki i przez chwilę wpatrywała się w górną półkę, dotychczas pustą. Już po chwili pojawił się na niej rząd szklanych buteleczek. Verona sięgnęła po ostatnią z nich.
- O to wywar nocnego runa. Dzięki kwiatom tej rośliny opracowałam specjalną formułę, która zapewnia niewidzialność. Pracowałam nad tym może z rok, ale efekt jest tym bardziej pożądany. Przez jeden dzień może pan być niewidzialny. Jeśli jednak znowu zachce się panu stać się widzialnym, należy opłukać się wodą ze źródła natchnienia. Całe szczęście, że wytrysnęło ono na terenie naszej szkoły, bo za nic w świecie nie chciałabym jeździć z powrotem do Amazonii, by zdobyć tę wodę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jonathan Lawrence
Life is brutal
Life is brutal


Dołączył: 29 Paź 2012
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Magic place
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Pią 13:09, 02 Lis 2012    Temat postu:

Profesor Harthengoll odpowiedziała:
- Cóż... z reguły nie powinnam obdarowywać wszystkich wokół miksturami, a tym bardziej tymi skomplikowanymi i potężnymi... Ale dla pana mogę chyba zrobić wyjątek, przecież nie codziennie spotyka się tak wybitnego jasnowidza.
Gdy usłyszał komplement uśmiechnął. Lubił grać z ludźmi, szczególnie jeśli druga strona też chętnie chciała zagrać. W tym przypadku gra świetnie im wychodziła. Może obojgu wyszło dosyć nienaturalnie.
- A wracając do tej chińskiej porcelany... Jakieś dziesięć lat temu zabawiałam się akurat w Londynie i postanowiłam odwiedzić British Museum. W oko wpadł mi tam ten elegancki komplet, więc... pożyczyłam go sobie.
Oboje na te słowa szeroko się uśmiechnęli. Kobieta wstała i podeszła do kredensu. Otworzyła go i wyjęła ostatnią szklaną, buteleczkę. Oczy Jonathana rozbłysły.
- O to wywar nocnego runa. Dzięki kwiatom tej rośliny opracowałam specjalną formułę, która zapewnia niewidzialność. Pracowałam nad tym może z rok, ale efekt jest tym bardziej pożądany. Przez jeden dzień może pan być niewidzialny. Jeśli jednak znowu zachce się panu stać się widzialnym, należy opłukać się wodą ze źródła natchnienia. Całe szczęście, że wytrysnęło ono na terenie naszej szkoły, bo za nic w świecie nie chciałabym jeździć z powrotem do Amazonii, by zdobyć tę wodę.
-Jestem bardzo wdzięczny za ten wyjątkowy podarunek, jednak nie chce zabierać całego eliksiru, jeśli tak trudno było go stworzyć. Przecież tak trudna praca powinna choć częściowo zostać w rękach tak wybitnej stwórczyni.
Zajrzał jeszcze do filiżanki Verony. Przyjrzał jej się na moment i rzekł:
- Widzę jednoczesne szczęście i cierpienie, ale drugie uczucie jest jakby... cudze. Sam w sumie nie wiem, które większe, lecz na pewno weźmie Pani radość z krzywdy innych. Oczywiście ja nie uważam tego za nic złego... jeśli chodzi o uczniów. Wracając do tego cudownego dzieła alchemicznego, proszę tylko o przelanie połowy zawartości na moje cele.
Profesor Harthengoll posłuchała go i wykonała prośbę. Następnie podała jedną z butelek. Schował ją szybko do kieszeni.
- Jeszcze raz Pani bardzo dziękuje i życzę miłego dnia. Do widzenia, zapraszam w różnych sprawach do mojego gabinetu.
Wyszedł i pozostawił za sobą atmosferę swojego dobrego nastroju.
Do pokoju kominkowego
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Verona Harthengoll
To be or not to be
To be or not to be


Dołączył: 07 Paź 2012
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z XV-wiecznej angielskiej wioski
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Pią 15:08, 02 Lis 2012    Temat postu:

Gdy drzwi zatrzasnęły się cicho za Lawrence'em, Verona wybuchnęła śmiechem. To była najlepsza, a za razem najdziwniejsza gra, w jaką kiedykolwiek grała.
Gdybym urodziła się w innych czasach, mogłabym zostać aktorką. Te komplementy! Te uśmiechy!
Verona jeszcze raz zaśmiała się głośno z przedstawienia, jakie odegrali. Powróciła myślami do przepowiedni, którą powiedział jej Lawrence.
Cudze cierpienie? Cóż, ten nauczyciel przynajmniej zna się na swoim zawodzie.
Verona postanowiła, że wyjdzie w końcu ze swojego gabinetu. Machnięciem ręki zamknęła kredens, wszystkie szuflady i kompletnie wygasiła nocne niebo. Wyglądało ono teraz dość niedorzecznie. Gwiazdy, słońce i planety przybrały matową barwę.
Kobieta narzuciła na siebie czarną pelerynę z kołnierzem z futra gronostaja. Zamierzała udać się na korytarz na parterze, by sprawdzić, czy uczniowie nie doprowadzili jeszcze do buntu.

Na korytarz na parterze

***

Z polany zwierząt

Verona wróciła do swojego gabinetu. Choć czarownica była zwykle zimna i sarkastyczna w obejściu, wyraźnie czuła, że Lawrence był nieco zdenerwowany jej pytaniem... o potomka.
Alchemiczka jednak nigdy nie odczuwała współczucia, przynajmniej nie w dużym stopniu, więc nie przejęła się urazą nauczyciela. Machnięciem ręki kobieta przywróciła wygasłym gwiazdom ich blask, po czym zajęła miejsce przy katedrze.
Czy mi się zdaje, czy panuje tutaj, jakby to reszta określiła, jeszcze większy bałagan?
Kobieta w zadumie zapatrzyła się w przestrzeń. Po chwili wyjęła z kieszeni dwa znalezione ametysty, po czym wygrzebała spod papierów mosiężną wagę. Verona położyła na niej kamienie, a następnie zabrała się do dokładnego badania swoich znalezisk.

***

Verona patrzyła na mosiężny zegarek, który stał na jej biurku. Czarne i smukłe wskazówki pokazywały godzinę za dwadzieścia szóstą po południu. Alchemiczka przeczesała bladą dłonią włosy, które jak zwykle były w nieładzie.
Zbliżała się pora bankietu rozpoczynającego rok szkolny, chwili, którą Verona uważała za oficjalny początek rzezi alchemicznej.
Witajcie w Windhill.
Kobieta ze znużeniem wstała zza katedry.
Hallowen. Kto wybrał tak idiotyczną tematykę bankietu?
Kobieta była już na szczęście przebrana. Średniowieczne suknie od kilku wieków gościły w jej szafie.
Verona z rezygnacją pośpieszyła otworzyć bankiet.

Do sali bankietowej

***

Ze sali bankietowej

- Nienawidzę bankietów - mruknęła Verona wchodząc do swojego gabinetu. Alchemiczka była jak zwykle w ponurym nastroju.
Kobieta podeszła do katedry. Po chwili namysłu rozpuściła włosy. Opadły jej na ramiona. Kobieta spojrzała przelotnie w zakurzone lustro w kącie gabinetu.
Przynajmniej nie stroję się tak jak Northwolf.
Alchemiczka postanowiła przebrać się w coś bardziej wygodnego. Jej wybór padł na długą do ziemi suknię w kolorze ciemnej zieleni. Verona, nie mając już nic do zrobienia, zaczęła chodzić po swym gabinecie. Stukot jej ponadczasowych trzewików pobrzmiewał w całym pomieszczeniu.


Ostatnio zmieniony przez Verona Harthengoll dnia Sob 13:12, 17 Lis 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Charlie Merridew
Uczeń stopnia I


Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:33, 17 Lis 2012    Temat postu:

Z pokoju 44

Charlie bez namysłu nacisnął klamkę, a jego umysł nie został skalany żadną refleksją na temat pukania. Do piersi przyciskał drogocenne kartki, podniecony spotkaniem ze swoją nową, prywatną Matką Boską.
-Dzieńdobrypaniprofesor- wymamrotał, wbijając wzrok w podłogę. Nie mógł znieść wyglądu tego gabinetu. Wyciągnął rękę, wciąż widząc jedynie trzewiki Verony. -Dziękuję. Za notatki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Verona Harthengoll
To be or not to be
To be or not to be


Dołączył: 07 Paź 2012
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z XV-wiecznej angielskiej wioski
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Sob 19:44, 17 Lis 2012    Temat postu:

- Dzieńdobrypaniprofesor. Dziękuję. Za notatki.
Najpierw odgłos otwieranych drzwi, a później głos niespodziewanego gościa wyrwały Veronę z zamyślenia.
Oczywistym jest, że Anna Boleyn była czarownicą. I to nie byle jaką. Zdaje mi się, że...
Alchemiczka odwróciła się gwałtownie. Posadzka z pewnością jęknęła z ulgą, gdy obcasy butów Verony zatrzymały się w miejscu.
Czarownica zobaczyła owego tajemniczego chłopca, który jakiś czas temu zachwycił ją swoją wiedzą i któremu Verona pożyczyła swoje cenne notatki. Trzymał je teraz w dłoni, obchodząc się z nimi nawet zbyt delikatnie jak na zwykłe kartki papieru.
Verona w pierwszej chwili uniosła brwi zaskoczona nagłą wizytą. Nie mogąc się pohamować, wyparowała:
- To ty!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Charlie Merridew
Uczeń stopnia I


Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:49, 17 Lis 2012    Temat postu:

-To ty!
Charlie cofnął się gwałtownie o kilka kroków, omal nie potykając.
Zdenerwowała się.
Dobrze znał takie sytuacje. W starych szkołach zdarzały się codziennie. Wszyscy się denerwowali.
-To ja- pisnął.
Położył kartki na najbliższym meblu i przylgnął do drzwi.
-To ja...to znaczy ja...już pójdę- powiedział cienkim głosem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Windhill High School Strona Główna -> Dziedzińce Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin