Forum Windhill High School Strona Główna

Jadalnia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 24, 25, 26, 27  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Windhill High School Strona Główna -> Kuchnie i jadalnie
Autor Wiadomość
Noah Black
Somewhere between dirty and clean
Somewhere between dirty and clean


Dołączył: 01 Paź 2012
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Śro 0:58, 26 Gru 2012    Temat postu:

Nie rozumiał absolutnie nic z tego, co mówiła do niego Quinn. Dlaczego nagle zainteresowały ją ciała Kaladrii i Ayano? I o co chodziło z tym poświęceniem? Chciał zapytać, ale zanim zdążył choćby otworzyć usta, kobiety nie było już w pomieszczeniu.
Stał więc w miejscu, obserwując jak sala powoli się zapełnia. Uczniowie zajmowali krzesła przy wspólnym stole, rozmawiając między sobą. Od czasu do czasu rozlegały się śmiechy.
Rozglądał się za Tabithą, ale ta wciąż się nie pojawiała. Kiedy już podjął w myślach decyzję, że pójdzie jej poszukać, zatrzymał go niecodzienny, i całkowicie niezrozumiały widok.
Do jadalni wszedł Paul, niosąc na rękach Rose oraz Tabi, które to z kolei dzierżyły dzielnie talerze z ciastkami. Stanął jak wryty, z półotwartymi ze zdziwienia ustami, ale chłopak zdawał się nie przejmować okolicznościami. Posadził rudowłosą na ławeczce, brunetka wylądowała natomiast w ramionach zdezorientowanego mężczyzny. Odruchowo wylewitował naczynia z wypiekami w stronę stołów, spojrzenie mając utkwione w dziewczynie, którą trzymał w ramionach. Musiał użyć całej siły woli, żeby nie rozejrzeć się po jadalni i nie sprawdzić, jaką reakcję wywołali u reszty.
- Witaj z powrotem - powiedział, a rozbawienie zaczęło powoli zastępować początkowe zaskoczenie. Następnie spojrzał w jej oczy, w myślach podejmując szybką decyzję. Nie miał zamiaru udawać, że nic ich nie łączy. Nie, skoro i tak już stało się jasne, że to nieprawda.
Pochylił się i pocałował ją delikatnie w usta. Następnie odwrócił się, siłą mocy odsunął jedno z wolnych krzeseł, i posadził dziewczynę obok Rose, po czym sam usiadł zaraz przy niej.
- Wesołych świąt - szepnął jej do ucha.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose Willton
Seems a bit dead


Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wirrawie
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Śro 1:17, 26 Gru 2012    Temat postu:

Zdezorientowana Tabithia wylądowała w na rękach po drugiej stronie "świata" niebieskookiego.
-Jestem samolubna. -niepewnie odwzajemniła krótki pocałunek. -Ale nie chcę Cię nikomu oddać, wiesz?
Chwilę później pieguska wybuchnęła dźwięcznym śmiechem, gwałtownie zapełniającym jej pokaleczony umysł. Śmiech ten okazał się doń wybawieniem- ukoił skołatane serce, powodując, że Rose choć na chwilę zapomniała o świecie malującym się w czarnych barwach.
Ocknęła się dopiero gdy dostrzegła nietypową scenę. Piegusce zamarło serce; jeszcze chwila a niewydałoby z siebie już ani jednego bum.
Profesor Black, u którego chwilę wcześniej wylądowała Tabithia przypatrywał się dziewczynie z namaszczeniem- zupełnie jakby bał się, że zaraz go straci. Gdyby Rose miała na tyle siły by głębiej wniknąć w nadal tajemniczy umysł obojgu z nich mogła by przysiąc, że pod maską naturalności i obojętności kryje się mocno zakorzenione uczucie. Niezwykłe, powodujące tak bardzo znane piegusce drżenie uczucie miłości...
Noah zastanawiał się nad kolejnym ruchem- analizując wszystkie za i przeciw podjął decyzję. Ale czy właściwą? Mężczyzna złożył na drobnych ustach Tabithii pocałunek. To NIE był zwykły pocałunek. Przekazywał więcej niż tysiąc słów- o wiele więcej od umysłu i serca razem wziętych. Opowiadał historię, rzewną i słodką, pełną wzlotów i upadków.
-Kocham Cię Tabithio. Jak siostrę. -przymknęła szeroko rozwarte w geście zdziwienia usta. -Ale nie mogę... Nie mogę zrozumieć... Podjęłaś właściwą decyzję?
Przymknęła drżące powieki starając się zachowywać w miarę normalnie, jednak wnętrze pieguski wrzało od nadmiaru informacji.
-Cieszę się... z... Twojego szczęścia. Powiedz mi tylko. Dlaczego akurat ON?!
-Witam panie profesorze. -szepnęła oschłym tonem.


Ostatnio zmieniony przez Rose Willton dnia Śro 1:20, 26 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II


Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Holandia
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Śro 1:29, 26 Gru 2012    Temat postu:

Tabitha spodziewała się wielu rozwiązań tej dziwnej sytuacji, ale nie TEGO.
Kiedy Noah przysunął usta do jej warg i złożył na nich delikatny pocałunek, wiedziała, że w tej jednej, krótkiej chwili, dał dowód na to, co do niej czuł. Tym samym to, co dotąd starali się ukryć, wyszło na jaw. I to w mało delikatny sposób.
Dziewczyna bała się zerknąć na ludzi, bo w momencie cała sala zamarła. Kiedy nauczyciel posadził ją na krześle, ona, oblana rumieńcem, rozejrzała się po sali. Wszystkie oczy były zwrócone w ich stronę.
- Wesołych świąt! - powiedziała do zgromadzonych.
Tak, brawo. Na pewno tym odwrócisz ich uwagę.
Poczuła oddech nauczyciela, który na ucho szepnął jej życzenia. Nerwowym ruchem przygładziła swoją sukienkę i złapała go pod stołem za dłoń.
Czując, że rumieniec nie chce zniknąć z jej twarzy, zerknęła na przyjaciółkę.
Ucałowała ją w policzek.
- Cieszę się, że tu jesteś. Że jesteście tu razem. - szepnęła jej na ucho, po czym sięgnęła po jedno ze swoich ciastek.
Odwróciła się do profesora.
- No to chyba wejście mamy już za sobą. - powiedziała z powagą, a chwilę później radośnie się roześmiała.
Klamka zapadła. Co ma być, to będzie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Noah Black
Somewhere between dirty and clean
Somewhere between dirty and clean


Dołączył: 01 Paź 2012
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Śro 1:43, 26 Gru 2012    Temat postu:

Od nadmiaru emocji zakręciło mu się w głowie, ale czuł się zadziwiająco dobrze. Nie bał się reakcji ludzi wokół, a przynajmniej nie ze względu na siebie. Zerknął na Tabithę, czując jak jej palce zaciskają się pod stołem na jego dłoni. Miała zarumienione policzki, ale nie wyglądała na nieszczęśliwą. Ścisnął lekko jej rękę, dodając w ten sposób otuchy.
- Witaj Rose, wesołych świąt - odpowiedział pogodnie rudowłosej, udając, że nie zauważył jej oschłego tonu. Pewnie musi minąć sporo czasu, zanim ludzie się przyzwyczają.
- No to chyba wejście mamy już za sobą.
Głos Tabi był poważny, ale po chwili jej twarz rozjaśnił uśmiech. Odwzajemnił go.
- Nie jesteś zła? - zapytał. Chciał wiedzieć, co ona o tym myśli.


Ostatnio zmieniony przez Noah Black dnia Śro 1:46, 26 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose Willton
Seems a bit dead


Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wirrawie
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Śro 1:54, 26 Gru 2012    Temat postu:

-Cieszę się, że tu jesteś. Że jesteście tu razem.
-Też... cieszę się. Się cieszę... znaczy. Znaczy się. -pewność siebie ulotniła się niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a na jej miejsce przyszedł strach. Obawy. Irracjonalny lęk graniczący z obłędem.
Przestraszona dziewczyna nie słyszała już kolejnych zdań wypowiedzianych przez przyjaciółkę oraz profesora. Wszystko mieszało się w jeden, drażniący bębenki huk. Ryk śmiechu, głosów, krzyków...
Pierwszy raz pieguska nie martwiła się jedynie o siebię. Miała kogoś. I to było najważniejsze. Ale czy ten ktoś podjął dobrą decyzję?!
-On jest przynajmniej o kilkadziesiąt lat od Ciebie starszy. Nie możesz... Nie powinnaś! -Rose oderwała policzek od stygnącej już skóry młodego Devouxa. Chłopak spał.
Na chwiejnych nogach zrobiła niepewny krok do przodu.
-A jak Ci się coś stanie? A jak on...
Ze względu na brak sił ponownie oparła się o niebieskookiego, bacznie obserwując zachowanie i reakcję przyjaciółki.
-Nie wierzę mu. Sama nie wiem czemu, ale mu nie wierzę.
Sięgnęła po ładnie ozdobione ciastko.
Przyłapała się na obgryzaniu już i tak dostatecznie poranionej wargi zamiast na pałaszowaniu smakowitego wyrobu.
-Jeśli Ci cokolwiek zrobi to ukręcę mu ten łeb.
To co, że jestem dziewczyną. To co, że mam szesnaście lat.

-Nie jesteś na niego za bardzo nastawiona? -podpowiedział dochodzący z oddali szept Kaladrii.
Rose w milczeniu złapała rękę Paul'a- zamknęła go w uścisku.
-Nie.
-To nie truj wszystkim świąt Bożego Narodzenia.
-Ano przecież... Znów zapomniałam. Wszystko dzieje się tak szybko!
-Wesołych Świąt kochana.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II


Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Holandia
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Śro 2:10, 26 Gru 2012    Temat postu:

Zła? Aż tak źle wyglądam, że mógł coś takiego wywnioskować...
Tab spojrzała na Noah wielkimi, ze zdziwienia, oczami.
- To chyba najwspanialszy prezent gwiazdkowy, jaki mogłam dostać.
Uśmiechnęła się szeroko i z czułością w oczach, patrzyła na niego nieprzerwanie. Jej serce biło szybko, a teraz jeszcze przyspieszyło, kiedy wysunęła spod stołu ich splecione dłonie i położyła między ich nakryciami.
Na stołach pojawiły się pachnące potrawy. Tabitha kosztowała każdej nowości.
- Chyba pęknę. - zachichotała.
W międzyczasie posyłały uśmiechy wszystkim znajomym. Widziała Anne i Tate. Zaskoczył ją brak Lizzie i Mikeya.
Ciekawe jak się czują. No i co z Frankiem, on też był mocno pokiereszowany.
Uśmiechała się do Rose i Paula. Przyjaciółka wyglądała na zmartwioną.
- Coś się stało Rose? - podążyła za wzrokiem pieguski, który spoczął na splecionych dłoniach zakochanych.
- Wiem. Ale zaufaj mi, proszę. Ja go na prawdę kocham. - szepnęła jej na ucho.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose Willton
Seems a bit dead


Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wirrawie
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Śro 2:28, 26 Gru 2012    Temat postu:

Na prześlicznie ozdobionym stole w mgnieniu oka pojawiły się potrawy. Ich ilość zaskoczyła pieguskę. Nigdy w życiu nie widziała tak wielu w jednym miejscu!
Zapachy różnorodnych potraw mieszały się ze sobą tworząc zupełni nowe, kuszące wonie.
Dziewczyna nie miała pojęcia jak bardzo jest głodna dopóki nie spróbowała barszczu z uszkami.
Niebiański smak rozpłynął się w ustach tak szybko, że pieguska nie zdąrzyła nacieszyć kubki smakowe innowacyjnym rozwiązaniem połączenia słodyczy oraz pikantnych przypraw.
Po skończonym trzecim z kolei dublu wzrok Rose spoczął na ręce Tabithii połączonej w uścisku z dłońmi Blacka.
-Coś się stało Rose?
-Nie... Ja tylko się o Ciebie martwię. Nic takiego. Drobiazg.
-Wiem. Ale zaufaj mi. Ja go na prawdę kocham.
Jedno, krótkie spojrzenie wystarczyło by dziewczyna utwierdziła się w przekonaniu.
-Wiem.
Oparła się o sylwetkę Paul'a. Pragnęła coś powiedzieć; cokolwiek, co przerwało by pesymistycznie nastrajającą ciszę.
-A może tak kolędy?
The child is a king, the carollers are sing,
The old is past, there's a new beginning.
Dreams of santa, dreams of snow,
Fingers numb, faces aglow. It's...

Christmas time, mistletoe and wine
Children singing Christian rhyme
With logs on the fire and gifts on the tree
A time to rejoice in the good that we see.

A time for living, a time for believing
A time for trusting, not deceiving,
Love and laughter and joy ever after,
Ours for the taking, just follow the master.

Christmas time, mistletoe and wine
Children singing Christian rhyme
With logs on the fire and gifts on the tree
A time to rejoice in the good that we see.

Its a time for giving, a time for getting,
A time for forgiving and for forgetting.
Christmas is love, christmas is peace,
A time for hating and fighting to cease.

Christmas time, mistletoe and wine
Children singing Christian rhyme
With logs on the fire and gifts on the tree
A time to rejoice in the good that we see.

Gdy umilkły ostatnie dźwięki melodii Rose poczuła się prawie jak w domu. Tylko, że prawie robi wielką różnicę...


Ostatnio zmieniony przez Rose Willton dnia Śro 2:31, 26 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Noah Black
Somewhere between dirty and clean
Somewhere between dirty and clean


Dołączył: 01 Paź 2012
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Śro 2:40, 26 Gru 2012    Temat postu:

Uśmiechnął się szeroko, kiedy Tabitha, w odpowiedzi na jego pytanie, wyciągnęła na blat stołu ich splecione dłonie. Dotarło do niego, że ich sekret przestał być sekretem. I na chwilę obecną oboje przeżyli.
Siedzieli przez kilkadziesiąt minut, próbując wszystkich potraw, a Noah uświadomił sobie, że to jego pierwsze święta od wielu lat. Co jakiś czas zerkał z czułością na drobną brunetkę siedzącą u jego boku, i dziękował losowi za to, że ją do niego sprowadził.
Kiedy Rose zaczęła śpiewać kolędę, nachylił się do dziewczyny, odgarniając jej kosmyk włosów za ucho.
- Masz ochotę na spacer po kolacji? - zapytał cicho, tak że tylko ona mogła go usłyszeć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II


Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Holandia
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Śro 2:50, 26 Gru 2012    Temat postu:

Tabi nie śpiewała kolędy. Nie znała zbyt wielu. Jednak kołysała się razem ze wszystkimi i dopingowała ich szczerym uśmiechem.
Kiedy Noah szepnął jej na ucho, ona lekko skinęła głową w geście potwierdzenia.
Skończyła jeść ostatni kęs przepysznej szarlotki, z gracją otarła usta serwetką i zostawiła ją na stole.
Spojrzała na Noah, pytając Idziemy? i kiedy ten przytaknął, szepnęła przyjaciółce:
- Do zobaczenia później.
Nauczyciel wstał i odsunął krzesło dziewczynie.
- Szkoda, że w dzisiejszych czasach, zostało tak niewielu gentelmanów.
Ujęła jego dłoń i wyszli z sali.

Na dziedziniec przed szkołą, razem z Noah.


Ostatnio zmieniony przez Tabitha Bishop dnia Śro 3:02, 26 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose Willton
Seems a bit dead


Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wirrawie
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Śro 3:41, 26 Gru 2012    Temat postu:

-Jest taki dzień, bardzo ciepły, choć grudniowy 
Dzień, zwykły dzień, w którym gasną wszelkie spory 
Jest taki dzień, w którym radość wita wszystkich
Dzień, który już każdy z nas zna od kołyski

Niebo ziemi, niebu ziemia 
Wszyscy wszystkim ślą życzenia 
Drzewa ptakom, ptaki drzewom 
Tchnienie wiatru płatkom śniegu 

Jest taki dzień, tylko jeden raz do roku
Dzień, zwykły dzień, który liczy się od zmroku
Jest taki dzień, gdy jesteśmy wszyscy razem
Dzień, piękny dzień, dziś nam rok go składa w darze

Niebo ziemi, niebu ziemia
Wszyscy wszystkim ślą życzenia
A gdy wszyscy usną wreszcie 
Noc igliwia zapach niesie

Kolejna kolęda, która znalazła się w repertuarze pieguski kojarzyła się dziewczynie przede wszystkim z rodzinnym ciepłem.
Wszyscy wszystkim, ślą życzenia...
Niemal wyobraziła sobie stary, drewniany stół odświętnie obłożony białym obrusem i głosy... Roześmianej Maggie i Farrah snujących się z kąta w kąt, te dwa starsze dziadków krzątających się w pachnącej kuchni oraz od czasu do czasu- ten najgłośniejszy i najczystrzy, miejscami chrapowaty- Luke'a.
A gdy, wszyscy, usną wreszcie.
Dziewczyna otarła pojedyńczą łzę goryczy zbierającą się już na policzku.
Noc igliwia, zapach niesie...
-Do zobaczenia Tab. -szepnęła, przedzierając się przez ścianę krzyków i wrzasków.
-A ty profesorze Black; uważaj..
Dziewczyna przejechała palcem po kości policzkowej chłopaka pogrążonego w niespokojnym śnie a chwilę później wtuliła się w jego barczyste ramiona.
- Mam nadzieję, że dotrzymasz danego słowa. -uśmiechnęła się lekko, dokładnie w tym samym momencie wyciągając wieczne pióro.
Nabazgroliła szybki napis na ozdobnj serwetce:
,,Pokój [13]. Tak dla przypomnienia. Płomienna."
Zadowolona z braku jakichkolwiek kleksów ujęła twarz Paul'a w swoje drobne dłonie, po chwili namysłu pozostawiając na nich długi, przeciągły pocałunek.
-Wystarczy tego bezsensownego siedzenia. Czas ruszyć dokądś tyłek.
Na chwiejnych nogach (a raczej jednej) ruszyła w stronę wyjścia.

Do Pokoju [13].


Ostatnio zmieniony przez Rose Willton dnia Śro 3:44, 26 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikey Williams
Uczeń stopnia I


Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Śro 10:33, 26 Gru 2012    Temat postu:

Z gabinetu pielęgniarki
Przypomniał sobie o ich wymarzonym koncercie, gdy Lizzie składała mu życzenia. Przytulił ją mocno.
- Dziękuję, siostrzyczko.
Odsunął się na chwilę, a siostra wręczyła mu paczkę z prezentem. A ja nic dla niej nie mam! Uwierz, dla niej najlepszym prezentem, jaki możesz jej dać, to przypomnienie sobie jej. Wszystkich szczegółów, wszystkich sytuacji. Całej Lizzie. A każdy element, który wraca do twojej pamięci, cieszy ją nawet bardziej niż ciebie.
- Wesołych świąt, Lizzie.
Siostra uśmiechnęła się i podeszła do siedzącej niedaleko przy stoliku szatynki. Anne. Serce Mikes'a zabiło szybciej. Liz wyszła z sali, odprowadzana wzrokiem okularnika. Idzie do Franka? No tak, przecież są razem. Mikey, proszę. Rzeczy oczywiste chyba pamiętasz. Aha, czyli to, że Liz i Frank są parą, jest już rzeczą oczywistą? No oczywiście. Zachichotał w duchu. Potem przeniósł spojrzenie na Anne. Jego mina spoważniała. I co dalej? No przecież wiesz, nie udawaj głupka. Tyle czasu nad tym myślałeś i jedyna mądra rzecz, którą wymyśliłeś, to wybaczyć. Bo żyć bez niej nie umiesz. Kochasz ją. Oczywiście. No, więc na co czekasz? Uśmiechnął się lekko i rozłożył zapraszająco ramiona. No chodź.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II


Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Przedmieścia Londynu

PostWysłany: Śro 12:14, 26 Gru 2012    Temat postu:

Kątem oka obserwowała szczęśliwe pary. Rose i Paul. Dziewczyna, która prawie ją zabiła i chłopak, który ją potem pocieszał. Rose, której uratowała życie i Paul, z którym omal nie zniszczyła własnego. Nie była zazdrosna. Ani rozczarowana. Naprawdę nic do niego nie czuła. Niech będzie szczęśliwy. Byle tylko go nie skrzywdziła. Potem jej wzrok padł na Tabi i Blacka. Nie myliłam się. Ale wyglądają na zakochanych. Mam nadzieję, że im się ułoży. Wstała i dopiero po chwili spojrzała na Mikey'a. Uśmiechnął się do niej i rozłożył ramiona w zapraszającym geście. Po twarzy szatynki pociekły łzy szczęścia. Podeszła krok w przód, jednak jak zwykle się potknęła, lądując całym ciałem przytulona do okularnika. Zacisnęła palce na jego karku i stanęła ma palcach, żeby dosięgnąć do jego ust. Złożyła na nich długi, utęskniony pocałunek zupełnie nie przejmując się obecnością nauczycieli dokoła. Nie widziała ich. Ich wszechświat po raz kolejny ograniczał się do dwóch ciał, do dwóch, szybko bijących serc. Kiedy odsunęła się dla zaczerpnięcia tchu oczy miała błyszczące od łez i z radości, a policzki płomiennie czerwone.
- Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Mam nadzieję, że będziesz potrafił mi zaufać. - Przylgnęła do niego, chłonąc znajomy zapach. Dzień bez ciebie był jak tortura. Znowu mogę oddychać. Mogę być szczęśliwa, jeśli na to zasługuję.
- Wesołych świąt. Kocham cię - szepnęła zanim w końcu usiedli. Uśmiechnęła się na pożegnanie do Tate'a.
Nie puszczała dłoni okularnika, kiedy jedli, kiedy śpiewali ze wszystkimi kolędy, kiedy po prostu siedzieli, patrząc na siebie. Anne nigdy w życiu nie przeżyła tak pięknych świąt. Tu było jak w rodzinie. Prawdziwej, kochającej rodzinie. Sala zaczynała powoli pustoszeć, więc, kiedy zaczynało już świtać szatynka także zdecydowała się podnieść.
- Chyba czas wracać. To najpiękniejsza Wigilia w moim życiu - szepnęła, składając na jego ustach czuły pocałunek. Po raz kolejny jej oczy zaszły łzami, więc szybko otarła je grzbietem dłoni, uważając by nie rozmazać makijażu. Poprawiła nieposłuszną koronkę sukienki i kokardę na głowie, po czym ruszyli do drzwi.
Do pokoju 100


Ostatnio zmieniony przez Anne Moonstar dnia Śro 15:57, 26 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tate Harris
Uczeń stopnia I


Dołączył: 25 Paź 2012
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Denver
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Śro 12:34, 26 Gru 2012    Temat postu:

Westchnął jedząc kolejną mandarynkę. Niedobrze mi... To nie jedz. Chłopak oparł się na ręce przeglądając się innym uczniom. Paul, Rose, Tabitha, profesor Black, Mikey.... Spojrzał zdezorientowany na okularnika stojącego w progu drzwi. Mikey? Nie zdążył nawet mu się dokładniej przyjrzeć, bo po chwili podbiegła do niego Ann. Speszony blondyn odwrócił od nich swój wzrok nerwowo stukając palcem w blat stolika.
- Ja chyba już pójdę. - Uśmiechnął się do nich, kiedy zajęli miejsce przy stoliku. - Wesołych świąt. - Mruknął cicho kierując się w stronę drzwi.
Do: Pokój 44
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikey Williams
Uczeń stopnia I


Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Śro 18:38, 26 Gru 2012    Temat postu:

- Wesołych świąt, Tate.
Usiedli przy stoliku. Wigilia upływała w ciepłej, rodzinnej atmosferze. Mikey'owi właśnie tego brakowało w szkole. Teraz czuł się prawie jak w domu. Co prawda bez rodziców i rodzeństwa to nie było to samo, ale miał tu jakąś namiastkę domowego ciepła.
- Chyba czas wracać. To najpiękniejsza Wigilia w moim życiu.
Uśmiechnął się szeroko.
- Więc chodźmy.
Podniósł się i pomógł wstać dziewczynie. Wziął ją za rękę.
- Kocham cię - szepnął, gdy wychodzili.
Do pokoju 100
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II


Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Przedmieścia Londynu

PostWysłany: Czw 15:51, 27 Gru 2012    Temat postu:

Z pokoju 100
Na stole stały dwa ogromne trzy ogromne kubki z kawą, w tym dwa dla Anne. Dziewczyna przyssała się do jednego ledwie usiadła, wyglądając jak w transie. Po chwili zaczęła się śmiać, widząc miny przyjaciół. Powinni się przyzwyczaić.
- No co? - zapytała z niewinną minką, nabierając jogurtu na łyżeczkę. - Może lepiej Liz opowie, jak to znalazła się na schodach w nocy i niemal spowodowała naszą śmierć przed chwilą?
Rozejrzała się po sali, przypominając sobie gwar, jaki panował w niej na Wigilii. Pierwsze, "rodzinne" święta Anne Moonstar. Przeżyte w szkole magii. Jakkolwiek dziwnie to nie brzmiało. Co nie zmieniało faktu, że nie zamieniła słowa z nikim oprócz Mikey'a i Tate'a. Momentami czuła się niewidzialna. Wpatrzyła się w blat, zastanawiając się, jakby to było móc czasem zniknąć... I kiedy spojrzała na swoje dłonie z przerażeniem odkryła, że... Nie było ich! Cichy okrzyk wyrwał się z piersi nastolatki, a kilka sekund później jej ciało pojawiło się z powrotem. Przeniosła wzrok na Williams'ów, oddychając ciężko. Co ja przed chwilą zrobiłam?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Windhill High School Strona Główna -> Kuchnie i jadalnie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 24, 25, 26, 27  Następny
Strona 25 z 27

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin