Forum Windhill High School Strona Główna

Pokój 44
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Windhill High School Strona Główna -> Sypialnie dla chłopców
Autor Wiadomość
Miguel Tulcakelume
Uczeń stopnia I


Dołączył: 29 Paź 2012
Posty: 189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nowy Jork
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Pią 23:58, 21 Gru 2012    Temat postu:

Nieświadomie zaczął kiwać głową wyobrażając sobie siebie dbającego o rośliny. Wybuchnął śmiechem, a z jego oczu wypłynęły łzy. Otarł je palcem.
-Myślę, że ja mogę chcieć, a i tak nie będę mógł.
Tate wciąż zachowywał nieprzeniknioną minę.
-Jak ty to robisz? - Pytające spojrzenie chłopaka uświadomiło mu, że nic nie wyjaśnił. - Jesteś opanowany. Ja tak nie potrafię.
Nie umiał rozmawiać z ludźmi i bardzo rzucało się to w oczy. Znów zaczął bawić się swoimi włosami przygryzając jednocześnie dolną wargę. Powinienem zebrać się w sobie. Poćwiczyć samokontrolę czy coś. Postarał się przybrać pogodniejszą minę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tate Harris
Uczeń stopnia I


Dołączył: 25 Paź 2012
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Denver
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Sob 0:53, 22 Gru 2012    Temat postu:

- Myślę, że ja mogę chcieć, a i tak nie będę mógł. - Słowa chłopaka cicho zabrzmiały mu w głowie. Wbił wzrok w krajobraz znajdujący się za oknem, wpatrując się w małe, białe płatki śniegu. Już na samą myśl o ujemnej temperaturze znajdującej się za oknem przechodziły go dreszcze. Ciemny las... Przygryzł lekko dolną wargę.
- Jak ty to robisz? - Pytanie zadane przez Azjatę przywróciło go na ziemię, przypominając sobie, że przecież nie jest tu sam.
- Jesteś opanowany. Ja tak nie potrafię - To tylko pozory. Chłopak uchylił lekko wargi, ale nic nie powiedział.
- Ojejku... Nie wiem jak to robię. - Wzruszył bezradnie ramionami uśmiechając sie przy tym. - To dzieje się samo z siebie. Nawet tego nie kontroluje. Po prostu taki już jestem. Myślę, że to jedna z tych cech charakteru, które nabywasz z czasem. Wiesz, wszystko podlega temu jak traktuje Cię społeczeństwo. Jaki ma na Ciebie wpływ. - Zatrzymał się na chwilę, nie będąc pewnym tego co mówi. Spojrzał rozbawiony na swoje palce wyginając je we wszystkie strony.
- Czy to nieśmieszne, jak bardzo jesteśmy zależni od innych? - Zaśmiał się cicho. -Co jakby ktoś całe swoje życie spędził zamknięty w piwnicy swojego domu? Tak z dala od wszystkich. Myślę, że... - Przerwał gwałtownie zaprzestając wykonywania jakichkolwiek ruchów. Jego rozkojarzone spojrzenie momentalnie spoczęło na oknie w pokoju. Chłopak westchnął.
-Myślę, że ostatnio za dużo myślę. I za dużo mówię. Ale to chyba dobrze. To znaczy źle, bo zazwyczaj nie mam do kogo mówić. A mój 'przyjaciel' też mnie nie lubi słuchać. - Uśmiechnął się miło. - Nie poczekaj, to też źle, że Ci to mówię. - Przygryzł lekko dolną wargę wpatrując się w Miguela. Zapomnij.
- Zawsze możesz poćwiczyć jogę. Tak na poprawę Twojego opanowania. - Zaśmiał się cicho. No, patrz jaki jestem zabawny. Nie jesteś. Jestem. Nie. Co? Nie. Ale o co chodzi?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Miguel Tulcakelume
Uczeń stopnia I


Dołączył: 29 Paź 2012
Posty: 189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nowy Jork
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Sob 16:52, 22 Gru 2012    Temat postu:

Na początku przytaknął i rozpoczął zastanawianie się. Uświadomił sobie, że idą święta. Nienawidził świąt. Tate zaczął gubić się w tym co mówił.
-Chyba nie rozumiem. - Miguel uniósł kąciki ust.
Wstał, przeszedł się po pokoju. Zabrał z ziemi torbę i pakował w nią różne mniej i bardziej potrzebne rzeczy. Współlokator wpatrywał się przed siebie zamyślony.
-Idę. Lekcje - powiedział trzymając rękę na klamce. - Plus mam pewien pomysł.
Chłopak jakby dopiero teraz dostrzegł, że wychodzi.
-Dzięki - rzucił już zza drzwi.
na lekcje pojedynków
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tate Harris
Uczeń stopnia I


Dołączył: 25 Paź 2012
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Denver
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Sob 17:23, 22 Gru 2012    Temat postu:

Blondyn siedział oparty o ścianę, patrząc na Miguela ciekawym wzrokiem.
- Chyba nie rozumiem. - Uśmiechnął się rozbawiony. Ja też nie. Wzruszył obojętnie ramionami naciągając na swoje dłonie kawałek bluzy. Po chwili jego zainteresowanie przykuła mała ranka spowodowana ugryzieniem przez mysz na lekcji czarnej magii. Bez namysłu zaczął ją rozdrapywać z satysfakcją obserwując małe kropelki krwi jakie z niej wypływały. W między czasie zdążył zauważyć jak jego współlokator chodzi po pokoju, ale nie zwracał na to zbyt dużej uwagi.
- Idę. Lekcje - Pokiwał zamyślony głową, obdarzając chłopaka szybkim spojrzeniem.
- Dzięki - Po chwili usłyszał cichy odgłos zamykanych drzwi. Tate zmrużył lekko oczy patrząc na nie.
- Ale za co? - Wsłuchał się w cisze, słysząc jedynie ciche kroki na korytarzu, które z pewnością należały do Azjaty. Miło się rozmawiało. Chłopak uśmiechnął się pod nosem przymykając oczy. Też powinienem pójść na jakąś lekcje. Chyba. Zmierzył pokój wzrokiem, a po chwili wyciągnął rękę pod łóżko z zamiarem wyciągnięcia swojej torby. Nie interesuje mnie co zrobisz. Gdy już ją wyciągnął wyjął z niej swój czarny zeszyt w którym zapisywał swoje notatki z lekcji. Do kitu. Chyba pójdę na alchemie. Ponownie wrzucił zeszyt do torby i wyszedł z pomieszczenia.
Lekcja IV - Kult zapachów w plemionach. Sala od alchemii
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Charlie Merridew
Uczeń stopnia I


Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:58, 23 Gru 2012    Temat postu:

Ze skryptorium

Piszę ten fragment korzystając z nieobecności M. Dedykuję go Kal i mojej niezaspokojonej wyobraźni.

Charles zmierzył wzrokiem zupełnie pusty pokój, zastanawiając się czy Tate i Mike w ogóle jeszcze w nim mieszkają. Oparł się o ścianę przy drzwiach i wstrzymał oddech. Palce mocno zacisnął na książce.
Po chwili usłyszał kroki na korytarzu. Drewno zaskrzypiało. Na dywan padła smużka światła i zobaczył profil wchodzącego.
Zamachnął się prezentem, z całej siły uderzając Miguela w głowę. Ten od razu padł nieprzytomny na podłogę.
Charlie przekręcił klucz w zamku, rzucił się na kolana i zaczął zdzierać ubrania z Miguela.
-Szybciej, szybciej- szeptał gorączkowo.


Dobra, wystarczy.

Charles zmierzył wzrokiem zupełnie pusty pokój, zastanawiając się czy Tate i Mike w ogóle jeszcze w nim mieszkają. Wzruszył ramionami i położył swój prezent w rogu łóżka Miguela.
Pierwsze święta, w które przejmuję się kimkolwiek innym poza sobą.
Chwycił sweter, szalik i rękawiczki, i wyszedł z pomieszczenia.

Gdzieś na dwór
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tate Harris
Uczeń stopnia I


Dołączył: 25 Paź 2012
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Denver
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Śro 12:55, 26 Gru 2012    Temat postu:

Z: Jadalnia.
Pusto. Chłopak westchnął przechodząc przez próg pokoju. Zatrzymał się przy swoim łóżku, na którym się położył. Pieprzone święta. Ręką poszukał swojej torby rzuconej gdzieś na podłodze. Nie musiał długo czekać, aż sam przedmiot z impetem uderzył w jego dłoń. Blondyn podniósł się i zaczął w niej szukać czegoś czym mógłby się zająć. Natrafił tylko na swoją starą empetrójkę, którą ponownie wrzucił do wnętrza torby. Zirytowany chłopak zabrał swoje rzeczy i zniknął za drzwiami łazienki. Wrócił ponownie do pokoju i położył się spać.
***
Promyki słońca lekko wdzierały się do pokoju przez okno, padając prosto na twarz śpiącego blondyna. Zważając na to, że słońce nie świeciło tak mocno jak w okresie letnim, to i tak wystarczająco by obudzić chłopaka. Zdezorientowany Tate podniósł się z łóżka, czemu towarzyszył dość mocny zawrót głowy. Oparł się więc o ścianę wbijając swój zmęczony wzrok w widok za oknem. Pewnie jest już późno... Zacisnął dłonie w pięść zabierając swoje rzeczy i udał się do łazienki.
Usiadł na łóżku tępo patrząc się w ścianę na przeciwko. No i co teraz? Przygryzł lekko dolną wargę. Może idź do Rose?
- Rose jest z Paulem. - Uśmiechnął się słabo. Może do Tabithy?
- Ona jest pewnie z.... profesorem od treningów mocy? Chyba tak. - No to do Ann?
- Pewnie siedzi z Mikey'em. - Chłopak wzruszył ramionami. Lekko zmrużył oczy wsłuchując się w cichy głos z tyłu głowy, który najwyraźniej miał z niego niezły ubaw. No to może do Kaladrii?
Huk.
Dźwięk rozbitego szkła rozniósł się po pokoju. Zdenerwowany chłopak tępo wpatrywał się w rozbite szkło leżące na podłodze. Dlaczego? Dlaczego mi to robisz? Blondyn bezwiednie przyczołgał się do pozostałości ze szklanki zaczynając liczyć wszystkie odłamki szkła, które z niej zostały. 23. Chwycił je do ręki, lekko przygniatając w pięści. No więc dlaczego? Syknął lekko z bólu wypuszczając z dłoni szkło. Nie pytam tu o Ciebie, tylko o nią. Bo dlaczego ona? Mógłby każdy, ale ona.... ale nie. Po prostu. Miałem tyle okazji, żeby jej wszystko powiedzieć. A powiedziałem nic. A teraz ona mi już nigdy nie odpowie. Nigdy się nie uśmiechnie. Po prostu nigdy. Zostałem sam. Spojrzał z żalem na swoje pokaleczone dłonie. To ona Cię zostawiła. Ponownie chwycił kawałek szkła, tym razem jednak pokierował go na swój nadgarstek z siłą przecinając na nim skórę. Po prostu jej nie pomogłem. Sobie też nie zamierzam. (Tak kończą frajerzy ;___; .) Z satysfakcją patrzył na spływającą z jego ręki krew. Wiesz, Tate.... Zastanawiam się co Ty w ogóle robisz. Bum. Całe uczucie satysfakcji zniknęło, a na twarz chłopaka wstąpił żal i rozgoryczenie. Strach. Nie chce umierać. Zdjął z siebie koszulkę i zawinął w nią skaleczoną rękę, z której ciągle płynęła krew. Chciał wstać by pójść do łazienki, ale zrobiło mu się słabo, a obraz przed nim gwałtownie pociemniał. Nie chce.... Złapał się mocno za nadgarstek bezwładnie leżąc na podłodze.


Ostatnio zmieniony przez Tate Harris dnia Śro 22:54, 26 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Quinn McAdams
Never forget about the past


Dołączył: 07 Gru 2012
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarownica

PostWysłany: Śro 23:17, 26 Gru 2012    Temat postu:

Z: Gabinet pielęgniarki

Szła spokojnym krokiem przed siebie. Nie miała zamiaru się nigdzie spieszyć; Tab i Noah pewnie byli zajęci sobą. Błądząc po zawiłych korytarzach trafiła do wysokiej wieży sypialnej.
Quinn, idź postraszyć uczniów. I tak nie masz co robić.
Nogi przywiodły ją do pokoju z wydrapaną czterdziestką czwórką na drzwiach. Pociągnęła za żelazną klamkę i wkroczyła do jasnego pomieszczenia. Jej oczy ujrzały zakrwawionego chłopaka ze szkłem w ręku. Uzdrowicielka podbiegła do nastolatka odwiązując koszulkę z nadgarstka. Mimo iż jej moc była w stanie krytycznym postanowiła uratować chłopaka.
Przyłożyła palce do rany i próbowała zasklepić ranę; na próżno.
Nie mam nawet tyle siły?
Spojrzała bezradnie w czarne oczy Tate'a. Wydawały się puste i bez życia. Szatynka podniosła dłoń i pocałowała głębokie nacięcie blondyna. Szkarłatna ciecz zatrzymała się momentalnie, a skóra złączyła w aksamitną, gładką powierzchnię. Krew ucznia popłynęła Quinn po brodzie; kobieta starła ją palcem i zlizała językiem.
- Następnym razem jak będziesz chciał się zabić nie rób tego w tej szkole; wyczuję każdego bliskiego śmieci. - wymamrotała przerażająco obojętnym tonem.


Ostatnio zmieniony przez Quinn McAdams dnia Śro 23:18, 26 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tate Harris
Uczeń stopnia I


Dołączył: 25 Paź 2012
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Denver
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Śro 23:35, 26 Gru 2012    Temat postu:

Leżał nieprzytomnie wpatrzony w ciemność, która go otaczała. Nawet nie usłyszał kiedy drzwi od pokoju otworzyły się, a obok niego znalazła się nieznajoma mu osoba. Jęknął bezradnie czując na sobie czyiś dotyk, próbując na próżno odciągnąć od siebie kobietę. Następnie poczuł coś na nadgarstku, a pulsujący ból zniknął.
- Umarłem? - Zapytał sam siebie drżącym głosem. Zwinął się w kłębek zapominając o obecności kobiety. -Ale ja...
- Następnym razem jak będziesz chciał się zabić nie rób tego w tej szkole; wyczuję każdego bliskiego śmieci. - Chciałem? Szybko zamilkł, próbując opanować lekko drżące ciało. Przetarł lekko powieki próbując wyostrzyć wzrok, by skupić go na osobie znajdującej się obok niego.
- Przepraszam? - Mruknął cicho nie wiedząc co powiedzieć. -Dziękuje?- Skierował swój wzrok na nadgarstek próbując się nie rozpłakać. Cisza. -Nie musiała pani tego robić...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Quinn McAdams
Never forget about the past


Dołączył: 07 Gru 2012
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarownica

PostWysłany: Śro 23:52, 26 Gru 2012    Temat postu:

-Przepraszam? Dziękuję? Nie musiała pani tego robić...
- Ależ musiałam; instynkt. Tego nie opanuję.
Usiadła obok chłopaka i złapała go za uleczony nadgarstek. Uśmiechnęła się ciepło, opierając głowę o jego ramię.
- Nie warto; sama próbowałam. Uwierz, tam po drugiej stornie jest jeszcze gorzej.
Ciężko westchnęła, zaciągając się zapachem śmierci leniwie unoszącym się w powietrzu. Zamknęła na chwilę oczy, zaciskając zęby z bólu. Skurcze całego ciała spowodowane brakiem jakiejkolwiek siły narastały w zastraszającym tempie.
- Co Cię do tego skłoniło, jeśli mogę spytać? Jedynie co mogę stąd wyczytać, to nieszczęśliwa miłość.
Zdrada? Miłość jednostronna?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tate Harris
Uczeń stopnia I


Dołączył: 25 Paź 2012
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Denver
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Czw 0:13, 27 Gru 2012    Temat postu:

- Ależ musiałam; instynkt. Tego nie opanuję. - Chłopak wzruszył ramionami. Do trzech razy sztuka.
Poczuł jak kobieta się o niego opiera, chwytając go za nadgarstek. Westchnął lekko przygryzając dolną wargę w nerwowym geście.
- Nie warto; sama próbowałam. Uwierz, tam po drugiej stornie jest jeszcze gorzej. - Przepraszam, Kal. Wbił swoje martwe spojrzenie w przestrzeń.
- Co Cię do tego skłoniło, jeśli mogę spytać? Jedynie co mogę stąd wyczytać, to nieszczęśliwa miłość. - Spojrzał na kobietę przestraszony. Nie.
- Ona... - Zaczął bezradnie chłopak. Westchnął patrząc na swój nadgarstek znajdujący się w dłoniach kobiety. -Ona nie żyje. Myślałem, że jak ja też umrę to wtedy.... - Uśmiechnął się blado. - To wtedy nie wiem. Źle się czuje z tym, że ona jest tam, a ja tutaj. Nie chce żeby działa jej się krzywda. Ona jest tam sama. Chciałem jej pomóc. Ja nie potrafię tak bez niej.... - Popatrzył się słabo na kobietę. Znów się użalasz. Szkoda, że nikogo to nie obchodzi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Quinn McAdams
Never forget about the past


Dołączył: 07 Gru 2012
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarownica

PostWysłany: Czw 0:25, 27 Gru 2012    Temat postu:

- To wtedy nie wiem. Źle się czuje z tym, że ona jest tam, a ja tutaj. Nie chce żeby działa jej się krzywda. Ona jest tam sama. Chciałem jej pomóc. Ja nie potrafię tak bez niej...
Przełknęła głośno ślinę i ze skrywanym przerażeniem spojrzała na Tate'a.
- Płomiennoruda, soczyście zielone oczy? - nieudolnie próbowała scharakteryzować uczennicę.
Gdy zobaczyła zrozumienie w oczach chłopaka, łzy zakręciły się w jej oczach.
Rozkroiłaś jego ukochaną. Jak się z tym czujesz?
Zacisnęła palce na nadgarstku chłopaka, wpatrując się tępo w podłogę.
- Dawno zmarła? Na oko; ile dni temu?
Jest jeszcze nadzieja.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tate Harris
Uczeń stopnia I


Dołączył: 25 Paź 2012
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Denver
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Czw 0:33, 27 Gru 2012    Temat postu:

Spojrzał na kobietę zdezorientowany. Ale skąd ona... Mam złe przeczucie. Poczuł jak palce na jego nadgarstku lekko się zacisnęły.
- Dawno zmarła? Na oko; ile dni temu?
- Jakieś sześć dni... Ale po co pani pyta? - Powiedział cicho przestraszony zachowaniem kobiety. Dostrzegł łzy w jej oczach, co jeszcze bardziej go zdezorientowało. Przygryzł zdenerwowany dolną wargę.
- Czy coś się stało?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Quinn McAdams
Never forget about the past


Dołączył: 07 Gru 2012
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarownica

PostWysłany: Czw 0:53, 27 Gru 2012    Temat postu:

- Jakieś sześć dni... Ale po co pani pyta? Czy coś się stało?
- Nie, nic. Jest jeszcze szansa na.. - wyszeptała ledwie słyszalnym głosem - ... Wskrzeszenie.
Chłopak drgnął, podobnie jak kobieta. Burza loków opadła na trupio bladą twarz nauczycielki, a zmęczone oczy spojrzały na Tate'a.
- Postaram się Ci pomóc, dobrze? Tylko niczego nie obiecuję. - wydusiła z siebie. - Czasem jeśli się naprawdę kocha, trzeba zaakceptować los.
Pociągnęła się i niezdarnie wstała. Drżąc na własnych nogach nachyliła się nad blondynem i ucałowała go w czoło.
- Nie bój się, ona jest przy Tobie. Takim zachowaniem tylko pogłębiasz jej rozpacz.
Uśmiechnęła się ciepło i z trudem dowlekła do ciemnych drzwi.
- Jestem Quinn McAdams. Jakbyś czegoś potrzebował, to przyjdź. Nawet tak sobie, dla rozmowy.
Walczyła z obolałymi mięśniami, aby palce dotarły do żelaznej klamki. Pod gołymi stopami wyczuła ponownie goły marmur, pozostawiając w pokoju czterdzieści cztery zapach krwi, strachu i damskich perfum.

Do: Gabinet Quinn


Ostatnio zmieniony przez Quinn McAdams dnia Czw 0:53, 27 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tate Harris
Uczeń stopnia I


Dołączył: 25 Paź 2012
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Denver
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Czw 1:49, 27 Gru 2012    Temat postu:

- Nie, nic. Jest jeszcze szansa na... wskrzeszenie. - Chłopak wbił w uzdrowicielkę zaciekawione spojrzenie. Tak można? Przygryzł lekko dolną wargę. To pewnie nie jest takie proste. Przechylił lekko głowę w lewą stronę.
- Postaram się Ci pomóc, dobrze? Tylko niczego nie obiecuję. - Blondyn pokiwał głową. Uchylił lekko wargi by coś powiedzieć, ale kobieta przerwała mu szybko.
- Czasem jeśli się naprawdę kocha, trzeba zaakceptować los. - Jasne....
- Nie bój się, ona jest przy Tobie. Takim zachowaniem tylko pogłębiasz jej rozpacz. - Chłopak zmierzył spojrzeniem panią McAdams. Uśmiechnął się do niej blado, patrząc jak wychodzi z pokoju.
Mimo tego, że kobieta wyszła z pokoju jakieś paręnaście minut temu, blondyn dalej siedział jak przedtem wpatrzony w ciemne drzwi. Westchnął niechętnie zbierając z podłogi odłamki szkła, które wyrzucił do śmieci razem z zakrwawioną koszulką. Kiedy stwierdził, że w pokoju panuje jako taki porządek ponownie położył się na łóżku wlepiając wzrok w sufit. Czyli może być dobrze? Pokręcił głową przecząc samemu sobie. Czyli nie? Ale musi. Chciałbym... To nie jest takie proste. Jeszcze chwilę temu nie byłoby mnie tutaj i bym nie musiał się niepotrzebnie martwić. O wszystko. Zaczął liczyć kolorowe plamki na suficie. 23. Czyżby 'szczęśliwa' liczba? Uśmiechnął się do siebie sarkastycznie. Następnie sięgnął po książkę próbując pogrążyć się w lekturze, co jednak nie szło mu najlepiej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose Willton
Seems a bit dead


Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wirrawie
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Czw 15:03, 27 Gru 2012    Temat postu:

Z Pokoju [13].

Rose bez żadnego konkretnego celu błądziła po korytarzu nadal uśpionym dziwacznie oddziałowującym półmroku aż dotarła do męskiego dormitorium.
-Jakby znane... 44 powiadacie... Zobaczymy co za sobą kryjecie.
Gdy przekroczyła próg sypialni do jej wyczulonych nozdrzy dotarła nieprzyjemna, metaliczna woń krwi oraz czegoś jeszcze...Zapach śmierci- tak przeszywającej, zapierającej dech w piersiach, potęgującej uczucie, które powstało nagle i niespodziewanie- po przybyciu do Windhill.
-Jestem taka bezbronna wśród ogromu wód płynących. Taka mała.- szepnęła opanowując drżenie rozchodzące się po pokaleczonym ciele. Dołem miętowej koszulki Paula zakryła sobie usta, podejmując usilną próbę pozostawienia ,,czystego'' oddechu.
Po chwili dotarła do drewnianego łoża, na którym to leżał Tate pogrążony w lekturze.
Dziewczyna bez słowa uklękła obok niego, zwijając się z fizycznego bólu powstałego po zgięciu chorej nogi w kolanie.
-Witaj Tejt. -uśmiechnęła się promiennie- Jak sobie radzi...? -urwała, gdy jej głębokie spojrzenie zatrzymało się na zabandażowanej ręce.
-Co ty...?
Przeniosła wzrok na młodego Harrisa, dokładnie w tym samym momencie śmiesznie marszcząc brwi.
-Nie męcz go. -ostrzegł piskliwy głos rozdwojonej jaźni.
Przejechała badawczym spojrzeniem wzdłuż wychudzonej sylwetki chłopaka, zupełnie jakby badała jego stan zdrowia.
-Jest z nim źle.
-To tak jak z Tobą.
Wzięła głęboki wdech, rozluźniła uścisk na starej ramie łóżka.
-Jakiś neutralny temat. Nie pozwól mu się martwić.
-No więc... Jak minęły Święta?
-Och głupiaś ty, głupiaś! A jak niby miały mu minąć bez płomiennorudej idiotko?
Pieguską wstrząsnęły niekontrolowane dreszcze; jak na złość przypominały o beznadziejnym stanie zdrowia Willton.
-Nagrabiłam.
Niewiele myśląc przytuliła zdziwionego chłopaka, łapiąc go za zdrową rękę. Nie był to jednak uścisk pełen drzemiącej gdzieś głęboko namiętności jakiego pragnęła od niebieskookiego. To był jedynie zwykły, przyjacielski uścisk, którego chyba ona bardziej chciała doświadczyć...
-Ja też. Także jestem samotna. Mimo, że wokół mnie jest tyle gorących, serdecznych serc. Nawet nie wiesz jak bardzo.


Ostatnio zmieniony przez Rose Willton dnia Czw 15:06, 27 Gru 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Windhill High School Strona Główna -> Sypialnie dla chłopców Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13, 14  Następny
Strona 12 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin