Forum Windhill High School Strona Główna

Ciemny las
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Windhill High School Strona Główna -> Wzgórza i lasy
Autor Wiadomość
Abigail Fireness
Set fire to the rain
Set <b>fire</b> to the rain


Dołączył: 23 Wrz 2012
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: XVI-wieczny Londyn
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Nie 18:14, 02 Gru 2012    Temat postu:

Nie wiedziała, komu wierzyć, ani kto w ich towarzystwie był dobry, a kto zły. Stała, jakby wbita w ziemię, niezdolna do wypowiedzenia ani jednego słowa. Uważnie słuchała wymiany zdań mężczyzn, zastanawiając się, kiedy będą mieli na tyle dużą przewagę, by zaatakować. Najgorszy był fakt, że o wampirach czy innych stworzeniach nie miała zielonego pojęcia, choć podejrzewała, że na ich potęgę miał wpływ księżyc; coś takiego mówił Thomas, kiedy zastanawiali się, gdzie szukać Stana. Wydawało jej się, że będzie to wyglądać inaczej. Że jak go już znajdą, to rzucą parę zaklęć, zakneblują dyrektora i... i co? Okaże się, że jednak jest sposób, by przywrócić do życia uczennice? Że Stan odzyska klarowność umysłu? Że da się wpakować do trumny?
Światło księżyca. Zamknięty w ciemności w gabinecie był niegroźny - potężny, ale zdawał sobie sprawę z tego, co może zrobić i że jest w stanie skrzywdzić uczniów. Uczennica musiała zatem sama z siebie wejść do jego gabinetu, a przez otwarte drzwi wpadła smuga światła; wtedy stracił rozsądek.
Wszystko nabierało sensu.
Teraz trzeba było tylko poczekać do rana.
Ruda była opętana - ba, nie byle jak zresztą - więc i tak by ją zabiło. To, że ją zaprosiłem i skróciłem męki było... gestem dobroci. Przynajmniej krew się nie zmarnowała. Ale wybaczą państwo, robi się jasno, chyba pójdę się gdzieś schować.
- Łżesz... I co masz na myśli mówiąc, że była opętana? Opętana przez kogo? To ty tutaj jesteś jedynym, który może kogokolwiek opętać.
W tym momencie liście zaczęły się unosić i wirować wokół Stana.
Rzeczywiście, groźna broń.
Dyrektor jednak odwrócił się i spojrzał na nich z uśmiechem.
- Dare leticon - mruknął, po czym z jego dłoni buchnęły płomienie koloru chłodnego fioletu, a kręcące się dookoła mężczyzny liście zamieniły się w drobny pył.
Zaklęcie obrony przestrzeni...?
Abigail złapała Noah mocno za nadgarstek i patrząc na niego ze złością.
- Nie rób tego - szepnęła, po czym puściła rękę Blacka i wykonała krok w stronę Stana. Gdy wyruszyli z zamku, była noc. Teraz stało się już jasno, choć liście nie przepuszczały światła.
- Czy sugerujesz, że Ciemność została otwarta przez uczniów? Na naszych zajęciach?
Stan prychnął, zniecierpliwiony.
- Nie pamiętasz, jak to było w twojej szkole, co? Pojawialiście się w niej w wieku kilku lat i dopiero po ukończeniu piętnastego roku życia zaczęliście rzucać zaklęcia, a wtedy były już potężne. Po dziesięciu latach kontaktów z magią. Oni są tu... no ile, dwa tygodnie? Nie wiedzą, jak zamykać Ciemność po rzuceniu zaklęcia. Dlatego po tych twoich urokach sprawdzenia czy innym gaszeniu ognia przejście pomiędzy naszym światem a Ciemnością nie zostaje zablokowane i wszystkie stwory mogą przez nie swobodnie przechodzić - uczniowie o słabym umyśle są najbardziej narażeni. Szczególnie w miejscu wypełnionym magią. W moim gabinecie. Tę rudą ciągnęło do magii, fakt. Nie dość, że najpewniej była słaba i ją coś dopadło, to jeszcze chciała wiedzieć za dużo. Weszła do mojego gabinetu i padła jak kłoda. A ja z tego tylko skorzystałem. - Wzruszył ramionami, jakby się ociągając.
- I... co według ciebie mamy z tym zrobić? - zapytała niepewnie Abigail, chcąc przedłużyć tę rozmowę. Zauważyła, że Stan zrobił się bardziej "swój".
- Jest za późno, kochanie. Trzeba było zapobiec temu wcześniej, teraz możecie tylko ich nauczyć się bronić. A teraz wybaczcie, bo zaczyna się robić gorąco i skóra mi może zacząć płonąć. - Uśmiechnął się gorzko, po czym mruknął "purgassio terra". Zanim Abigail zdążyła zrozumieć, że rzucone zostało właśnie zaklęcie śliskości, razem z Noah leżeli cali obtłuczeni na ściółce. Gdy Abigail podniosła się po kilku sekundach, Stana już nie było. Pozwoliła swojemu ciału bezwładnie upaść na mech.
- Cholera - syknęła. - Teraz trzeba będzie go znów poszukać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Noah Black
Somewhere between dirty and clean
Somewhere between dirty and clean


Dołączył: 01 Paź 2012
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Nie 19:02, 02 Gru 2012    Temat postu:

Kiedy Stan rzucił zaklęcie śliskości, Noah w pierwszym momencie nie zrozumiał, co się stało. Poczuł tylko, jak ziemia ucieka mu nagle spod nóg, a wszystko dookoła: drzewa, liście, ściółka, znika, zastąpione przez mrok. Po jakimś czasie - nie wiedział, czy po kilku sekundach, minutach, czy może godzinach - poczuł pulsujący ból z tyłu czaszki, a przed oczami zaczęły tańczyć mu migające iskierki.
Podniósł się do pozycji siedzącej. Abigail w połowie leżała, w połowie siedziała, na zielonym mchu zaraz obok, patrząc zrezygnowanym i nieco zmęczonym wzrokiem w miejsce, gdzie jeszcze chwilę wcześniej stał Stan. Sam wampir zdawał się rozpłynąć w powietrzu.
- Cholera. Teraz trzeba będzie go znów poszukać - syknęła cicho kobieta. Noah podniósł się z ziemi i otrzepał marynarkę z zeschłych igieł sosnowych. Bolała go każda część ciała.
- Myślę, że prędzej czy później sam się znajdzie - mruknął zirytowany. Już prawie go mieli! Może gdyby był jeszcze z nimi Thomas, lub inni nauczyciele... - Nie wiem jak ty, ale ja wracam do zamku. Zwłaszcza, że z tego, co mówił Stan, w szkole jesteśmy bardziej potrzebni. Jeśli oczywiście powiedział prawdę, ale szczerze mówiąc, nie widzę powodu, dla którego miałby zmyślać.
Zaczekał, aż Abigail podniesie się z ziemi, i dopiero wtedy ruszył naprzód. Powoli zaczynało się robić jasno, kiedy słońce zaczęło leniwie wychylać się zza horyzontu. Mimo to, Noah zauważył, że na zewnątrz panowała wyjątkowo niska temperatura - jego oddech zamieniał się w białe obłoczki pary.
Kiedy przekroczyli próg szkoły, rozdzielili się bez słowa.

Do: gabinet Noah


Do: gabinet dyrekcji ~Ab.

Ogród Cmentarny


Ostatnio zmieniony przez Noah Black dnia Nie 19:03, 02 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II


Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Przedmieścia Londynu

PostWysłany: Nie 13:16, 30 Gru 2012    Temat postu:

Z ogrodu medytacji
Bała się, jej serce biło jak szalone, kiedy zbliżała się do Ciemnego Lasu. A jednak nie zwolniła ani na moment. Płuca paliły ją od zbyt szybkiego i intensywnego biegu, miała naprawdę słabą kondycję. Oparła się o jedno z drzew, starając się nie myśleć, że prawdopodobnie wcale nie była sama, a w mroku kryły się nieznane, miała nadzieję tylko, zwierzęta. Co ja sobie myślałam? Zaraz się zgubię i nigdy stąd nie wyjdę. Co mnie przygnało w to straszne miejsce? Nie wiedziała. Pamiętała uczucie niepokoju i czarne myśli dotyczące ojca. Jak to się stało, że podążyła za nimi, skoro teoretycznie go nienawidziła? Właśnie, teoretycznie. Każda komórka jej ciała pragnęła chociaż jednego, prawdziwego rodzica. Potem spostrzegła coś strasznego. Widok, który miał prześladować nastolatkę we śnie i na jawie, pozostać w podświadomości wrażliwej dziewczyny już do końca życia. Jej największy lęk. Na śniegu, zaledwie kilka metrów od niej leżało ciało. Ciało Jonathana Lawrence'a w stanie, którego nigdy nie potrafiłaby sobie wyobrazić. Oderwana ręka... Odwróciła wzrok, oddychając głęboko i drżąc na całym ciele. Ciało... Ciało... Przestań się umartwiać, jesteś przerażona!

Daddy don't leave
Daddy don't leave
Daddy don't leave
Turn around please
Remember that the night you left you took my
shining star?
Daddy don't leave
Daddy don't leave
Daddy don't leave
Don't leave us here alone
*

Nie żył. Był martwy. Zapewne nie od dzisiaj. Niedawno zyskała ojca, by zaraz potem go stracić. Co gorsza, nie zdążyła go nawet dobrze poznać ani mu wybaczyć. Może nie miała czego wybaczać? Ukryła twarz w dłoniach i osunęła się na ziemię po pniu.
- Dlaczego?! Dlaczego ja?! - wrzasnęła na całe gardło. Echo zwielokrotniło jej głos, docierający teraz do uszu szatynki po raz kolejny i jeszcze następny. Wstała i chwiejnym krokiem ruszyła w głąb lasu, szlochając coraz głośniej. Byle dalej od ciała. Od zawsze bała się zmarłych. Od zawsze. Teraz niemal nie mogła oddychać, lecz nie mogła także przestać poruszać nogami. Co ty wyprawiasz?! Zgubisz się i nikt cię nie znajdzie w tej gęstwinie!

Daddy don't leave
Daddy don't leave
Daddy don't leave
Turn around please
Remember that the night you left you took my
shining star?
Daddy don't leave
Daddy don't leave
Daddy don't leave
Don't leave us here alone
*

Nie zdawała sobie sprawy, że już zdążyła się do niego przywiązać. Do myśli, że był gdzieś, nieważne gdzie. Był. Istniał. Już nie. Opadła na kolana i zanurzyła zmarznięte, zaczerwienione dłonie w śniegu. Chciała obudzić się z tego okropnego snu. Ale nieważne ile razy szczypała się w policzek. To nie sen. To rzeczywistość. Trudne, bolesne życie. Pogódź się z tym.
________
*[link widoczny dla zalogowanych]

Ostatnio zmieniony przez Anne Moonstar dnia Nie 0:24, 27 Sty 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikey Williams
Uczeń stopnia I


Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Nie 15:38, 30 Gru 2012    Temat postu:

Z ogrodu medytacji
Co się stało? Czemu wybiegła? I czemu przyszła tu?
- Anne?
Rozejrzał się. Odpowiedziała mu cisza.
- Anne!
Lekko chwiejnym krokiem pobiegł dalej, cały czas się rozglądając. Wrzasnął, kiedy dostrzegł nieruchome ciało leżące na śniegu. Lawrence. O mój Boże. Zdawało mu się, że dosłyszał szloch. Anne. Spojrzał jeszcze raz na martwe ciało profesora. Jemu i tak ie pomogę. Ruszył za dźwiękiem. Wreszcie dopadł do klęczącej w śniegu Anne. Przygarnął ją mocno do siebie, głaszcząc po plechach - zbyt jednak gwałtownymi ruchami, by mogły na dobre uspokoić dziewczynę.
- Cicho... Spokojnie...
Drżał - i to nie była raczej wina temperatury, biegł rozgrzał go skutecznie. Dopóki nie zobaczył Lawrence'a. Przejmowało go zimno. Nie równało to się jednak z Anne, która wręcz trzęsła się gwałtownie. Wziął szatynkę na ręce i chwiejnym krokiem ruszył ku szkole. Wybrał jednak trochę inną trasę - nie chciał natknąć się na niego. Lizzie, przydałabyś się teraz... Lawrence nie żyje. Trzeba komuś powiedzieć, a ja mam Anne... Nieświadomie "wysłał wiadomość" siostrze.
- Cii, Anne, kochanie... Już stąd idziemy... Już dobrze, nie płacz...
Na korytarz na parterze
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II


Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Przedmieścia Londynu

PostWysłany: Nie 15:49, 30 Gru 2012    Temat postu:

Ledwo zarejestrowała pojawienie się Mikey'a. Starał się ją uspokoić, ale sam był wyraźnie zdenerwowany i przestraszony. Słyszała jego krzyk.

Daddy don't leave
Daddy don't leave
Daddy don't leave
Turn around please...


Mikes tu jest. Jesteś bezpieczna. Dlaczego jesteś taka miła tylko wtedy, kiedy ja nad sobą nie panuję?
- Mówiłam, żebyś za mną nie szedł - powiedziała, zaciskając przemarznięte dłonie na szyji. Nadal się trzęsła, nie dałaby rady postawić ani kroku więcej w tym miejscu. Była wdzięczna, że chłopak wziął ją na ręce. On zawsze wiedział, co robić.
- Musimy... Komuś powiedzieć. On nie może tu zostać - wyszeptała.
Ciekawe, dlaczego jeszcze nie straciłam przytomności. Największy lęk - martwe ciało. A do tego mój ojciec. Dlaczego nie mogę osunąć się w ciemność, kiedy tak pragnę wyrzucić z głowy ten okropny obraz? Chociaż na chwilę. Ukryła twarz w kurtce okularnika, nie chcąc ani minuty dłużej obserwować otaczających ich drzew. Wydawały się krzyczeć, wabić ją, straszyć... A może to tylko jej wybujała wyobraźnia? Co, jeśli jednak oszalała? Zacisnęła powieki, czując gorące, spływające po policzkach, słone krople. Dlaczego łzy są gorące, kiedy ja zamarzam? Dlaczego zawsze zadaję sobie takie głupie pytania w nieodpowiednich momentach? Pozwoliła się nieść aż do szkoły.
Na korytarz na parterze (niesiona przez Mikey'a :))
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Quinn McAdams
Never forget about the past


Dołączył: 07 Gru 2012
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarownica

PostWysłany: Nie 21:56, 30 Gru 2012    Temat postu:

Z: Gabinet Quinn

Biegła najszybciej jak potrafiła; czuła jak serce zaraz połamie jej żebra, czy przebije płuca. Zamknęła przeszklone oczy, modląc się o przynajmniej krztynę siły do podstawowych funkcji życiowych. Sprint jakim poruszała się Quinn osiągnął maksimum szybkości, a nogi jakby wyczuły obecność trupa; same naprowadzały biedną uzdrowicielkę do martwego nauczyciela. W końcu znalazła Jonathana - stygnące w mrozie pokaleczone ciało, wygięte w dziwny kształt przypominający... definitywnie, trup przypominał trupa. Zdyszana kobieta sięgnęła po głowę mężczyzny i dokładnie zmierzyła ją wzrokiem. Następnie zbliżyła usta do warg Johna i zaczerpnęła łyk lodowatego powietrza; resztki życia wypływające z jego martwego już organizmu zostały doszczętnie zabrane przez Quinn.
I co, może mam Cię na rękach nosić? O nie, wystarczy! I tak już namęczyłam się przy tachaniu Kaladrii.
Nawet najbliższe osoby Quinn pomyślałyby teraz, że ta drobna i niepozorna kobieta ma zapędy psychopatyczne; przywiązała głowę Lawrenca za włosy do paska spodni, pozwalając na beztroskie wiszenie jej przy pasie uzdrowicielki. Resztę, jaka pozostała po szatynie, ujęła za dłoń i przeciągnęła w kierunku szkoły. Nauczycielka poczuła silne kłucie w sercu - czyżby umierała? Metaliczny smak krwi wypełnił usta brązowowłosej, tworząc odruch wymiotny. Nie żeby kobieta się jej brzydziła, lecz ostatni nadmiar tego płynu przeszywał ją dogłębnie. Nie poddawała się. Nie chciała, aby przez jej nie dyspozycyjność ktoś ucierpiał na zdrowiu, czy życiu.

Do: Gabinet Pielęgniarki
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Windhill High School Strona Główna -> Wzgórza i lasy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin