Forum Windhill High School Strona Główna

Ogród cmentarny
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Windhill High School Strona Główna -> Ogrody
Autor Wiadomość
Lizzie Williams
Uczeń stopnia II


Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Londyn
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Pon 21:00, 03 Gru 2012    Temat postu:

Z pokoju 6
Usiadła obok Anne. Łzy błyszczały w jej szarych oczach.
- Dziękuję, Kal. Za wszystko - wyszeptała. Wrzuciła róże do obu grobów. Lekko chwiejnym krokiem wróciła na miejsce. Tabitha znów zemdlała, jednak zanim Liz zdążyła do niej dotrzeć, wyprzedził ją profesor Black. Zatroskanym wzrokiem odprowadziła ich do wyjścia z namiotu. Dzisiaj była w takim stanie, że nawet widok Lawrence'a jej nie drażnił. Mikey podał jej ramię, ujęła je i razem wyszli z namiotu. Wiatr rozwiewał rude loki Lizabeth, gdy szli ogrodem w kierunku szkoły. Dziewczyna drżała - ale sama nie wiedziała, czy z zimna, czy z emocji.
Na trzecią lekcję treningów mocy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Camilla Hidoi
Uczeń stopnia I


Dołączył: 29 Paź 2012
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarownica

PostWysłany: Pon 21:54, 03 Gru 2012    Temat postu:

z : Kuchnia
Podeszła na środek. Kaladria. Zrobiła kilka kroków na przód. Ayano. Położyła czerwonowłosej dziewczynie tabliczkę czekolady do trumny.
-Smacznego - uśmiechnęła się do siebie, podniosła głowę do góry i popatrzyła przed siebie - Hej, jesteś tam prawda? Spotkałaś się z babcią? Pozdrów ją ode mnie.
Nadal się uśmiechała, nie zdając sobie sprawy, że rozmawia z powietrzem
-Trochę szkoda, że cię tu teraz nie ma... trochę smutno. Zawsze byłaś, a właściwie, to może nadal jesteś taka wesoła. Większość uczniów w tej szkole jest zamknięta w sobie i cicha, ale ty byłaś inna. Zawsze się cieszyłaś, byłaś radosna - uśmiechnęła się jeszcze szerzej - bardzo dużo mówiłaś, byłaś energiczna, aż czasem trudno było za tobą nadążyć.
Zmarszczyła brwi i skarciła się
-Nie wiem czemu mówię o tobie w czasie przeszłym. Przecież nadal tu jesteś, chociaż w trochę innej formie - westchnęła i oderwała się od trumny, przypominając sobie o lekcjach - Muszę już iść. Pa
Do : Lekcja Czarnej magii
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tate Harris
Uczeń stopnia I


Dołączył: 25 Paź 2012
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Denver
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Wto 21:05, 04 Gru 2012    Temat postu:

Z: Ogród pełni
Stał cicho patrząc się w jeden punkt. Właściwe przedmiot znajdujący się przed nim. Ładnie wykonany grób, niczym nie różnił się od pozostałych, mimo tego, że był cały pokryty kwiatami. Kolorowe znicze świeciły się na jego pokrywie. Mimowolnie oczy chłopaka zaszkliły się patrząc na ten widok.
-Jestem beznadziejny. – Uśmiechnął się. – Nie przyniosłem Ci nawet jednego kwiatka. – Schował powoli drżące ręce do kieszeni spodni.
- A teraz stoję tutaj jak głupek niewiedząc co powiedzieć. Przepraszam, że nie było mnie na pogrzebie. Ja, po prostu… Ja… Nie wiem. Nie dotarło do mnie jeszcze to, że nie żyjesz. Że już nigdy nie będę mógł patrzeć jak się uśmiechasz, czy słyszeć Twojego śmiechu. Nie będę mógł patrzeć w Twoje soczyście zielone oczy, czy po prostu trzymać Cię za rękę. – Uśmiechnął się słabo.
- Beznadziejnie. A wszystko to moja wina. Mogłem wtedy…. Ja przecież mogłem za Tobą pójść. Nie wiedziałem, że ta rana jest taka głęboka. Ja po prostu nie wiedziałem, Kal. Nie sądziłem, że… A później… – Słone łzy spływały po policzkach chłopaka, który bezradnie wpatrywał się w grób dziewczyny. Jesteś słaby.
- Czuję się tak jakbym przyczynił się do tego, że jesteś tutaj. To nie pierwszy raz, kiedy ktoś ‘przeze mnie’ umiera. Mój ojciec, siostra… Oni też mogliby żyć, ale ja zawsze wszystko psuje. Ja nie chciałem, żeby tak wyszło. Czekam tylko kiedy obudzę się rano z tego chorego snu i wszystko będzie jak dawniej. Przecież to nie może być prawda, co nie? To nie może być prawdą. Jakaś chora iluzja. Ta szkoła jest chora. Wszystko jest chore i to jest problemem. Nic nie ma sensu. Ty byłaś moim sensem. Tylko Ty mnie tu trzymałaś, a teraz odeszłaś. Zostawiłaś mnie. Dlaczego? – Westchnął ocierając ręką mokre policzki. Dramatyzujesz
- Ale to nic. Kocham Cię – Uśmiechnął się ciepło w stronę grobu. Ale jej tu nie ma. Ona nie usłyszy, Tate.
- Będzie dobrze, co nie? – Rzucił jeszcze jedno długie spojrzenie na grób dziewczyny i powoli odszedł w kierunku szkoły.
Do: Pokój kominkowy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Francesca Northwolf
My zabijamy czas, a on zabija nas
My zabijamy czas, a on zabija nas


Dołączył: 14 Paź 2012
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarownica

PostWysłany: Śro 0:03, 05 Gru 2012    Temat postu:

Z: Gabinetu Verony Hartengoll
Trzymając w przesuszonych, białych dłoniach bukiet czarnych róż, kobieta podeszła do najobficiej przystrojonego i obdarowanego nagrobka. Gdy kładła kwiaty na samym środku, ostry cierń wbił się w jej delikatego palca. Rażąco czerwona krew zawirowała we wgłębieniach, zagięciach i innych ranach na palcu. Nie przejęło jej to. Po paru minutach bezczynnego stania pomyślała, że jej obecność i tak w niczym nie pomoże. Odeszła, tamując krwawienie o materiał w kieszeni swojego mrocznego płaszcza.
Do: Zwierzyniec


Ostatnio zmieniony przez Francesca Northwolf dnia Śro 15:33, 05 Gru 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose Willton
Seems a bit dead


Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wirrawie
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Wto 1:24, 25 Gru 2012    Temat postu:

Z jadalni.

Metalowe kule- tak po prostu porzucone na dróżce prowadzącej na cmentarz drażniły oczy swoimi kolorowymi odblaskami, starającymi się przekazać coś w stylu:
"Uwaga uwaga. Opętana kilka metrów dalej. Teren skażony niebezpieczeństwem czyhającym za każdą marmurową płytą. Wchodzisz na własne ryzyko."
Rzeczywiście- dwa rzędy pomników dalej leżało krwistoczerwone coś. Jednak to coś nie wyrządziło by nikomu krzywdy, mało tego, mina tego cosia obrazowała jedynie bezgraniczny smutek, rozpacz sięgającą aż po korzenie, głęboką niczym lazurowa bezbrzeżna toń oceanu. Nic więcej.
Po opanowaniu drgawek dziewczyna ułożyła szaroburą wiązankę kwiatów pod stary, miejscami spróchniały krzyż.
-Wesołych Świąt mamo.
Podniosła się na ramionach, by po chwili znów upaść- tyle że tym razem na marmurowej płycie. Pieguska objęła rękoma pokaleczone nogi, pozwalając małym łzom topić biały puch wokół dziewczyny.
Zimno przenikało do rozgrzanego ciała- powodowało coraz częstsze napady drgawek, zazwyczaj kończące się nagłymi spazmami wycia. Dziewczyna nie miała siły... Na nic.
Odmęty duszy.
Odkrywam w nich wiele rzeczy,
O których wolałabym nie wiedzieć.
Kiedy docierają do mojej świadomości,
Zaczynam bać się siebię.
Bać się wszystkiego co czuję
Wszystkiego co kocham
Wszystkiego co nienawidzę...
Nie chcę o tym myśleć, jednak niepożądane wizje
Wyświetlają mi się w głowie. A ja?
A ja nie potrafię zmienić kanału.
To bywa silniejsze ode mnie.
Wyłączam film, biegnę przed siebię.
Szukam ucieczki w ciemności.
Szukam ucieczki w odmętach duszy...
-Co by się stało, gdybym wtedy po prostu zginęła? -szeptała w stronę milczącego anioła, posągu przypatrującego się każdym, choćby najmniejszym ruchom dziewczyny.
-Życie było by prostrze. Spokojniejsze. Łatwe!
Ale nie... Teraz niby mam znajomych, ale co mi po nich, skoro ich zemsta będzie wręcz przepełniona zawistną słodyczą? Oni mnie nienawidzą, ja ich też. Niech tak zostanie.
-wylewała z siebie potok słów. -Ale wiesz co jest najgorsze? Najgorsze jest to, że wszystkich- Charliego, Tabithię, Karou, Noah'a uważałam za przyjaciół. Ludzi zdolnych do pomocy- ręki podniesionej w górze, prostego ale tak znaczącego gestu, uściśnięcia dłoni... A oni albo uciekli, albo są zajęci własnymi sprawami, albo nie żyją.
-Nawet ludzi z grobu chcesz upokorzyć? Zrównać z ziemią? Zastanów się Rose, co ty do cholery wygadujesz. Oni Ci chcieli pomóc. To ty ich pierwsza odepchnęłaś. To właśnie TY tak na nich działasz. To TY jesteś wszystkiemu winna.
Przerażona dziewczyna powtórnie zwinęła się w mały kłębek, uginający się po każdym lekkim podmuchu mroźnego wiatru.
-A mogłam wtedy zginąć...
Zaczynam bać się siebię. 
Bać się wszystkiego co czuję 
Wszystkiego co kocham 
Wszystkiego co nienawidzę... 
Wyłączam film, biegnę przed siebię. 
Szukam ucieczki w ciemności. 
Szukam ucieczki w odmętach duszy... 


Ostatnio zmieniony przez Rose Willton dnia Wto 1:43, 25 Gru 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paul Devoux
Początkujący


Dołączył: 26 Lis 2012
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Calvi, Francja
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Wto 4:24, 25 Gru 2012    Temat postu:

Z: Jadalnia

Podążając na wydeptanymi śladami w śniegu, Paul obawiał się najgorszego. Nie wiedział czemu, ogarniała go nieposkromiona wściekłość na samego siebie; czemu nie porozmawiał z nią wcześniej?
Przyspieszył.
Drobna kulka zwinięta przy pobliskim grobie trzęsła się niesamowicie; każdy podmuch wiatru przewracał ciało szatynki.
Sprint.
Mimo iż ubrał tylko koszulkę, spodnie i buty, nie było mu zimno. Miał wrażenie, jakby zamrożone urazą uczucie do Rose nagle wybuchło w środku organizmu, tworząc gorącą powłokę chroniącą przed śmiertelnym mrozem.
- Rose... ROSE! - krzyczał, zdzierając struny głosowe.
Zero reakcji.
Dotarł do Willton; ubrana w samą koronkową sukienkę zamarzła, wystawiona na niską temperaturę. Devoux kucnął obok niej, ściągając lużny t-shirt. Kawałek materiału założył piegusce na klatkę piersiową, walcząc z zamrożonymi kończynami.
Pewnie, jeszcze ja padnę. A cholera ze mną, niech przynajmniej ona przetrwa.
Wziął wychłodzoną uczennicę i biegiem wparował do szkoły - liczyła się każda sekunda.

Do: Pokój 78
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose Willton
Seems a bit dead


Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wirrawie
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Wto 9:04, 25 Gru 2012    Temat postu:

Czyjeś lodowate ręce objęły pieguskę w talii. Dziewczyna dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że to mężczyzna. Mało tego- to był Paul.
-Zostaw mnie. Puść! Poradzę sobię sama. -pragnęła wykrzyczyczeć by zachować choć resztki już i tak naderwanej godności.
Mimo iż pieguska w tej chwili chciała uderzyć przybysza, zatopić swoje kły w jego gładkiej skórze to druga "ona" od pierwszej sekundy chłonęła jego sylwetkę łapczywym wzrokiem.
Wyjdź. Zostaw mnie.
Nie uciekaj. Proszę.
Nie waż się dotknąć.
Dotyjaj. Weź w swe ramiona.
Bądź mym bezbrzeżnym oceanem. Muzyką z wód płynącą, czystą w swej prostocie.
Bądź ze mną.
Co chwila sprzeczne komunikaty docierały do bezbronnego umysłu, powodując coraz większy mętlik.
Ledwo przytomna dziewczyna nie wiedziała już, komu ma wierzyć. Co jest prawdą a co jedynie chorym wyobrażeniem. Co czystą fikcją a co realiami...
Nagle lodowate, chude ręce objęły dziewczynę mocniej; dziewczyna mimo braku sił zaaragowała natychmiast. Uczepiła się bohatera jakby był ostatnią nadzieją rozświetlającą każdy najmniejszy zakamarek jej śmiertelnie pokaleczonej duszy.
Zemdlała. Ale nie była już sama.

Do Pokoju [78].


Ostatnio zmieniony przez Rose Willton dnia Wto 9:08, 25 Gru 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Quinn McAdams
Never forget about the past


Dołączył: 07 Gru 2012
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarownica

PostWysłany: Śro 1:20, 26 Gru 2012    Temat postu:

Z: Jadalnia

Quinn zachwycona swą pomysłowością, pobiegła do ogrodu cmentarnego. Prowadzona świeżymi śladami, dotarła do dwóch nowo postawionych grobowców.
"Ayano Hayasaka"
Kobieta przegładziła płytę nagrobną; nie była... odpowiednia? Jakby ciało nie leżało dobrze przy mocy McAdams.
Niegodziwe, plugawe, nieodpowiednie.... - wyliczała w myślach wszystkie określenia przychodzące jej na myśl o trupie kilka metrów pod ziemią.
Następnie drugi grobowiec:
"Kaladria Zidaya"
Mrowienie w opuszkach palców spowodowało kompletną ekscytację i podniecenie związane z akurat TYM trupem.
Uderzyła pięścią we wnętrze dłoni i wyszeptała znany tylko jej zwrot. Płyta wystrzeliła w bok, ukazując głęboką dziurę i znajdującą się w niej trumnę.
- Chodź do mnie maleńka. Szlag. Przydałby się teraz Noah z tą jego telekinezą... Ale ja jeż sobie poradzę!
Szepcząc to co nowe zaklęcia pod nosem, przyciągała do siebie pudło z trupem. W końcu gdy znalazło się ono na stercie śniegu, kobieta przyciągnęła się jakby kartonową trumnę do siebie, nie zabijając się o mało sama o nią.
[komentarz od twórcy: Czyżby Hanka Mostowiak maczała w tym place?]
Strzeliła karkiem i uchyliła wieko: 'Świeżutka' Kal leżała martwa, patrząc się z uśmiechem na McAdams. Soczyście zielone tęczówki raziły po oczach w kontraście z białym śniegiem.
Ciało znalazło swoje miejsce na plecach uzdrowicielki; głowa i tułów zostały szczelnie przykryte koszulą Thomasa. Wolnych chodem zmierzała ku drzwi szkoły, kompletnie nie przejmując się bałaganem na cmentarzu.



Do: Gabinet Pielęgniarki


Ostatnio zmieniony przez Quinn McAdams dnia Śro 1:23, 26 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jonathan Lawrence
Life is brutal
Life is brutal


Dołączył: 29 Paź 2012
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Magic place
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Nie 11:20, 30 Gru 2012    Temat postu:

Kiedy pogrzeb się skończył Jonathan spojrzał smutno na tamte trumny* , spojrzał po raz ostatni z smutkiem w oczach i niechętnie zakopał z żalem. Widocznie ta melancholia pogrzebu wpłynęła też na mnie. Eh, co się z tobą dzieje Jonh. Przecież to już ętny pogrzeb. Nadal kopał łopatą ze smutkiem, żałując, iż nie ma takich mocy. Właśnie, powinniśmy mieć szkolnego grabarza. Zebrał ozdoby z tymi samymi uczuciami, lecz nie pisnął ani razu. Prawdopodobnie nie chciał ukazywać swoich słabości. Nagle wyczuł to co dawał mu często poczuć jego niezwykły dar. Atmosfera śmierci. Mężczyzna wzdrygnął się na tą podświadomą informację. Ruszył już w stronę szkoły by przygotować na to resztę nauczycieli, jednak coś mu przeszkodziło. Jakby ktoś niewidzialny rozszarpał kruchy pancerz zwany skórą, a następnie rozproszył się w środku i opanował całego człowieka. Do głowy wdarł się chłodny jakby martwy głos dziewczyny:
- Daj sięęę zabić!
Do głosu dołączył wredny chichot, widocznie rozśmieszony całą sytuacją, lecz Jonathan przeraził się nią, ponieważ po raz pierwszy jakikolwiek głos w jego głowie nie był taki... materialny. Jak najszybciej odmówił... temu czemuś.
- Wiesz, że tego chcesz. Oddać za mnie życie. Poczuć jak smakuje prawdziwa, dopełniona w każdym detalu śmierć. Ta cudowna, lepsza od czegokolwiek co istnieje na ziemi. - ton uległ zmianie na zdecydowanie milszy rodzaj wymowy.
Mężczyzna westchnął jakby się wahał, jednak po chwili odezwał się cicho na głos:
- Dobrze.
Gdyby tajemnicza postać miała widoczną twarz na pewno pojawiłby się na niej delikatny uśmiech. Jednak tak nie było, więc co do tego pozostają tylko domysły. Za to ziemia gdzie pochowano Kaldrię Zidayę lekko zadrżało z chęcią wydostania się już po kilku minutach.
- Idź gdzieś na ubocze. Poczekaj jeszcze. - teraz głos spróbował wywołać wrażenie starej przyjaciółki.
Jonathan zrobił kilka kroków i od razu rzucił mu się w oczy skrawek ubrania Kaldrii na cmentarnej alejce. Wziął niepewnie materiał do ręki.
- Już możemy iść. Wiedziałeś, że oddasz za mnie życie?
- Tak. - odpowiedział bezmyślnie profesor.
Już prawie przekroczył teren ogrodu cmentarnego, gdy ponownie zobaczył coś na ziemi, tym razem przy murze - nóż. Narzędzie nie było zbytnio ozdobione poza kilkoma zadrapaniami na ostrzu (jeśli można to zaliczyć do ozdób). Jasnowidz wziął do ręki kolejne znalezisko i dalej kierował się w stronę Ciemnego Lasu. Korony drzew wręcz próbowały złapać niebo, w celu okazania swojej radości na nowego gościa. Mężczyzna wchodząc w zarośla lekko się uśmiechnął z nieznanego mu powodu. Niekontrolowanie kleknął przed niewidzialną postacią, szarym, niewidocznym duchem, który ledwo jeszcze trzyma się na ziemi.
Zrobił kilka ran na rękach, a następnie przyłożył ostrze do szyi.
- Tak, tak!
Szyja została pośpiesznie przecięta, dlatego głowa odpadła od reszty ciała. Krew polała się na białe kwiaty oraz skrawek ubrania. Teraz martwy profesor Lawrence leżał na skraju lasu.

* to je wspomnienie z dawna
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alexander McCrass
Początkujący


Dołączył: 22 Lis 2012
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Liverpool/Londyn
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Sob 12:33, 05 Sty 2013    Temat postu:

Alexander po pogrzebie wpadł jakby w trans. Nie czuł upływu czasu, nie czuł czegokolwiek. Zamknął powoli powieki. Nawet gdyby ktoś go teraz walnął z całej siły prosto w twarz, pewnie by na nic to się zdało. Odpłynął z nieznanego powodu, do nieznanego miejsca, gdzie miał robić nie wiadomo co. Skóra z czasem robiła się coraz bardziej blada, a kości coraz bardziej wystawały. Nie mógłby żyć tak dłużej, gdyby nie tajemnicza moc, która nadal zakazywała mu odejść do krainy zmarłych. Jednak i ona z dnia na dzień powoli słabła, wraz z pamięcią chłopaka. Możliwe, że cmentarz chciał go sam pochować, bo ziemia powoli zasłaniała już wątłe ciało. Brud wchodził między paznokcie i na zęby próbując wszystko zniszczyć, ale nadaremno - Alex wciąż miał wole życia z źródła o imieniu Anne Moonstar. Czuł uczucia i pragnienia dziewczyny i nagle przebudził go głęboki żal i poczucie straty bliskiej osoby, a on chciał ją pocieszyć.
Wstał jakby w transie i ruszył powoli ku zamkowi. Właśnie rozpoczął długą oraz ciężką dla kogoś w tak kiepskim stanie wędrówkę. Nie poddawaj się. Nie możesz. Musisz iść dalej - dla niej. Kolejne kroki były zarazem coraz łatwiejsze i cięższe, ale brunet miał przynajmniej otuchę pochodzącą prosto z serca. Były to nowe narodziny, nowej osoby.
- Musisz. - uśmiechnął się lekko i zrobił kolejne kroki.
Do sali muzycznej
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II


Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Holandia
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Wto 16:46, 08 Sty 2013    Temat postu:

Z polany czterech stron świata.

Wchodząc do ogrodu, dziewczyna omiotła wzrokiem bałagan zrobiony najprawdopodobniej przez panią McAdams, która wygrzebała ciało Kaladrii.
Odwróciła wzrok, bo dotarło do niej, że powinna porozmawiać z rudowłosą. Chwilę zastanawiając się nad tym, gdzie pochowają kolejne osoby, dotarła do celu swojej podróży.
Bezimienny grób z posągiem anioła.
Tabitha odgarnęła dłonią warstwę śniegu, przykrywającą płytę nagrobka. Uklęknęła na niej, a z torby wyciągnęła świeczkę.
- Saro... Chociaż ty bądź teraz ze mną... - ustawiła świecę i spojrzała w niebo.
Proszę, nie odwracaj się ode mnie... Czuję się... - opuściła głowę, a z jej oczu spłynęły kolejne łzy. Pierwsza rozbiła się o kamienną taflę. Kolejne złapała w swoje zmarznięte dłonie. Po chwili uformowała się z nich kula, z dwojgiem ludzi jeżdżącymi na łyżwach w środku. To nie było szkło, ale lód.
Pozytywne wspomnienie o ostatniej wyprawie nad jezioro z Noah, wprawiło parę w ruch. Dziewczyna odstawiła swoje małe dzieło, zostawiając je w ramionach anioła.
... samotna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tate Harris
Uczeń stopnia I


Dołączył: 25 Paź 2012
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Denver
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Nie 19:25, 20 Sty 2013    Temat postu:

Z: Pokój 29.
Chłopak z niecierpliwością przemierzał kolejne groby wypatrując pomiędzy nimi dobrze mu znanej brązowowłosej dziewczyny. Zmierzył wzrokiem miejsce w którym się znajdował szukając jakiejkolwiek żywej osoby. Same trupy, fajnie. Kopnął zdenerwowany stertę śniegu leżącą niedaleko jego postaci. Sam jesteś w związku z trupem, więc może nie wiem... Trochę szacunku? Chłopak westchnął zirytowany zawracając powoli swoje kroki w kierunku szkoły. Może po prostu jej tu nie ma. Nagle jego uwagę przykuła poruszająca się w oddali sylwetka człowieka. Bez większego namysłu podbiegł w stronę owej osoby z uśmiechem na ustach stwierdzając, że to właśnie Tab.
- Cześć. - Rzucił entuzjastycznie w stronę brązowowłosej napotykając się na jej smutne spojrzenie. Zmrużył lekko oczy kierując je na zapaloną świeczkę leżącą na grobie, przy którym się znajdowała. Chyba nie powinienem o nic pytać.


Ostatnio zmieniony przez Tate Harris dnia Nie 19:26, 20 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II


Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Holandia
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Nie 22:43, 20 Sty 2013    Temat postu:

Tabi podniosła się z kamiennej płyty. Kolana odmówiły jej posłuszeństwa. Wtedy zdała sobie sprawę, że nie wie, jak długo tu już siedziała.
Za plecami usłyszała wołanie kogoś w jej kierunku.
Odwróciła się i spojrzała na chłopaka.
- Hej Tate! - przywołała na swoją twarz blady uśmiech.
- Coś się stało? - widziała, że spojrzał na jej świecę. Znowu w jej głowie odezwały się obce myśli.
- Ach, to nic takiego. Po prostu wspominam osobę, za którą bardzo tęsknię. Z resztą... ostatnio źle się w szkole działo... - podeszła bliżej chłopaka, bo śnieg i zbliżający się zmierzch, mocno ograniczał widoczność.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tate Harris
Uczeń stopnia I


Dołączył: 25 Paź 2012
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Denver
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Nie 23:00, 20 Sty 2013    Temat postu:

- Ach, to nic takiego. Po prostu wspominam osobę, za którą bardzo tęsknię. Z resztą... ostatnio źle się w szkole działo... - Chłopak pokiwał w zrozumieniu głową, patrząc na dziewczynę zamyślonym wzrokiem.
- Co do ostatnich wydarzeń zaistniałych w naszej szkole to... - Zaczął cicho, odwracając lekko wzrok w drugą stronę. Uch, jak zacząć... Wsunął lewą dłoń do kieszeni spodni, milcząc przez chwilę. W końcu westchnął widząc na sobie nalegający wzrok dziewczyny.
- Chodzi mi o Kaladrię. - Uśmiechnął się lekko. - Wtedy w czytelni... Jak uciekła z płaczem i... Umh. Chciałem się jej spytać o co chodziło, ale nie chciała mi powiedzieć, a chyba powinienem. To znaczy bez powodu by się tak raczej nie zachowała, więc to chyba ważne o co chodziło. I nie wiem. Może mogłabyś mi wyjaśnić, czy coś... - Powiedział szybko na jednym wydechu modląc się w duchu, żeby dziewczyna pomimo złej składni zdołała go zrozumieć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II


Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Holandia
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Nie 23:08, 20 Sty 2013    Temat postu:

Słysząc pytanie Tate, Tabi wstrzymała oddech.
Wiedziała, że kiedyś po to przyjdziesz...
Podeszła jeszcze bliżej i wzięła chłopaka "pod rękę".
- Powiem co, co usłyszałam. Ale do tego przydałoby się trochę pogodniejsze miejsce niż cmentarz. Możemy iść gdzieś... do pokoju wypoczynkowego na przykład? - zapytała spoglądając na kolegę. Nie czekając na jego odpowiedź, ruszyła w stronę zamku, trzymając jego ramię swoimi, fioletowymi od zimna, dłońmi.
- Powiedz mi najpierw, jaka ona jest teraz? Bo jeszcze nie miałam okazji z nią porozmawiać. - słuchała odpowiedzi, robiąc kolejne ślady w głębokim śniegu.
Ile czasu już minęło... Ciekawe, czy będziesz u siebie dzisiaj wieczorem...

Do pokoju wypoczynkowego.


Ostatnio zmieniony przez Tabitha Bishop dnia Nie 23:09, 20 Sty 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Windhill High School Strona Główna -> Ogrody Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 4 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin