Forum Windhill High School Strona Główna

Pokój [13]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Windhill High School Strona Główna -> Sypialnie dla dziewcząt
Autor Wiadomość
Rose Willton
Seems a bit dead


Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wirrawie
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Śro 19:22, 28 Lis 2012    Temat postu:

-Ja nadal żyję w błogiej nieświadomości.
To wszystko jest dla mnie snem. Jednym, wielkim, niekończącym się koszmarem.

Ciekawe co sobie pomyśli... Na pewno nic ciekawego.
-Lekcja za lekcją, sala po sali... czarna magia, zielarstwo, alchemia i, o mój boże, wróbiarstwo...
Czy ty także dziwisz się przy każdym zdaniu podczas wykładu?
, zaśmiała się próbując rozluźnić napiętą atmosferę.
-Jestem w tej szkole już prawie dwa tygodnie a nadal myślę o tym budynku jak o bajce. Baśniowym świecie.
-Niezłe kłamstwo panno Willton. Bajka. Dla dzieci? Do poduszki?
-No może nie taka baśniowa...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tate Harris
Uczeń stopnia I


Dołączył: 25 Paź 2012
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Denver
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Śro 19:35, 28 Lis 2012    Temat postu:

-Ja nadal żyję w błogiej nieświadomości. To wszystko jest dla mnie snem. Jednym, wielkim, niekończącym się koszmarem. - Też bym tak chciał. Przechylił lekko głowę z zaciekawieniem słuchając piegowatej dziewczyny.
-Jestem w tej szkole już prawie dwa tygodnie a nadal myślę o tym budynku jak o bajce. Baśniowym świecie. - Zaśmiał się cicho.
-Tak. Te wszystkie magiczne sztuczki mogą nieźle namieszać ludziom w głowach. - Wbił swoje spojrzenie w okno, znajdujące się w pokoju. Cisza.
-Słyszałaś o zabójstwie tej dziewczyny? Ayano. - Uśmiechnął się, wyczekując odpowiedzi. - Była współlokatorką, mojej przyjaciółki.... W ogóle jak to się stało? Nauczyciele nie powinni do tego dopuścić. Życzę powodzenia w szukaniu tego, kto ją zabił. [/b]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose Willton
Seems a bit dead


Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wirrawie
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Śro 19:44, 28 Lis 2012    Temat postu:

Nie, nie, nie, nie... Tylko nie Ayano. Tylko nie ona!
Demon wyczulony na każde choćby najcichsze słowo, szeptał piegusce do ucha.
-Nawet on wie. Wie. Wie. Wie...
Rose zakryła twarz drżącymi rękoma.
-Odejdź Ayano. Odejdź!
***
-Wiem kto to był. Ja ją znałam. I znam. -dziewczyna przełknęła ślinę.
-Ja ją czuję.
***
Dziewczyna w milczeniu podążała za chłopakiem. Była mu ogromnie wdzięczna za to, że nie skomentował jej paplaniny.
Nie rzucił się do ucieczki. Brawo Rose... Jakiś plus.

Alchemia- lekcja II.


Ostatnio zmieniony przez Rose Willton dnia Czw 16:31, 29 Lis 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tate Harris
Uczeń stopnia I


Dołączył: 25 Paź 2012
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Denver
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Śro 19:57, 28 Lis 2012    Temat postu:

Przyjrzał się dziwnemu zachowaniu dziewczynie. Dlaczego mam wrażenie, że nie powinienem o tym wspominać? Bo najwidoczniej nie powinieneś.
- Wiem kto to był. Ja ją znałam. I znam - Ale ona przecież...
- Ja ją czuję. - Chłopak lekko zdziwił się jej odpowiedzią. To dlatego tak wygląda. Since pod oczami, blada cera... krew na ramieniu?
- To przez te... egzorcyzmy, prawda? - Przygryzł lekko dolną wargę. Sama fakt tego, że duch Ayano może sobie błądzić teraz po szkole, a nawet siedzieć sobie gdzieś w tym pokoju lekko go przerażał.
Spojrzał na dziewczynę. Ciekawe jak to jest. Jak się słyszy głosy tych zmarłych osób. Nieźle. Westchnął podchodząc do drzwi od pomieszczenia, opierając się o nie.
-Wiesz, w sumie to zaraz zacznie się lekcja alchemii. Idziesz ze mną? - W sumie to chyba musisz... Spojrzał na dziewczynę przekonywującym wzrokiem, a po jej zgodzie razem udali się na zajęcia.

Do: Sala od alchemii - lekcja II


Ostatnio zmieniony przez Tate Harris dnia Śro 20:15, 28 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II


Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Holandia
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Sob 3:24, 01 Gru 2012    Temat postu:

Z gabinetu dyrektora.

Tabitha wniosła Rose do pokoju.
Położyła ją delikatnie na łóżku i ściągnęła jej buty.
Rozebrała ją ze swetra i zostawiła w cienkich ciuchach.
Okryła kołdrą, a na stoliku postawiła szklankę z wodą.
Tak powinno ci być wygodnie.
Pobiegła do łazienki i zmoczyła chusteczkę w wodzie.
Otarła dziewczynie twarz i zostawiła zimny okład na czole.
Wzięła do ręki kawałek kartki i napisała krótką notatkę.
"Rose! Kaladrią zajął się profesor Noah. Zostań w pokoju, zaraz do Ciebie przyjdę. T."
Pogładziła dziewczynę po policzku i szybkim krokiem ruszyła z powrotem do gabinetu.

Do gabinetu dyrektorki.

***

Z pokoju 6.

Tab weszła do sypialni i od razu skierowała wzrok na Rose.
Ta leżała nadal nieprzytomna. Okład spadł na podłogę.
Podniosła go i ponownie zmoczyła. Położyła piegusce na czole.
Sama usiadła na brzegu jej łóżka. Obserwowała śpiącą dziewczynę.
Chwilę później zaczął morzyć ją sen. Położyła się obok Rose i zasnęła.


Ostatnio zmieniony przez Tabitha Bishop dnia Sob 4:48, 01 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose Willton
Seems a bit dead


Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wirrawie
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Sob 10:43, 01 Gru 2012    Temat postu:

Nieświadoma Rose budziła się z odrętwienia.
To był tylko koszmar. Jedynie zły sen. -niepewnie przekonywała samą siebię.
Nagle poczuła gwałtowny, przeszywający ból w klatce piersiowej, a zaledwie kilka sekund później mózg pieguski zarejestrował ukłucie w sercu- uczucie porównywalne do bezdusznego wbijania tysiąca szpilek w drobne ciało.
Dziewczyna zatoczyła się po pomieszczeniu, przywołując w myślach przerażające, powodujące drżenie na całym ciele obrazy płomienno rudej istoty, której tak szybko odebrano życie.
-Za szybko Kaladrio. Za szybko!
-Nie. Powinnam. Sama byłam sobie temu winna.
-Nie mów tak. Nawet o tym nie myśl!
Po pokoju oznaczonym numerem trzynaście rozległ się dźwięczny śmiech Kaladrii, który szumiał w uszach dziewczynie nawet w łazience.
Gdy tylko Rose wstała z podłogi i dotarła do źródła wody poczuła się o tysiąckroć lepiej.
Smutek powoli spływał po jej ciele, pozostawiając po sobie jedynie przerażającą pustkę w sercu.
To uczucie pozostanie do końca mojego życia.
***
Przebrana, wyczesana i dokładnie wykąpana dziewczyna dopiero po chwili zauważyła zarys postaci.
Śpiąca Tabithia ulokowała sobie gniazdko obok łóżka pieguski.
Tyle mi pomogłaś... Tak bardzo się starałaś. Jak mam Ci podziękować za to wszystko?
Rose uklękła obok drobnej nastolatki. Powolnym ruchem dotknęła jej rozgrzanego czoła, a następnie położyła się obok niej.
Na razie musi wystarczyć to.


Ostatnio zmieniony przez Rose Willton dnia Sob 10:46, 01 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II


Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Holandia
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Sob 17:32, 01 Gru 2012    Temat postu:

Tabi otworzyła oczy. W pierwszych sekundach musiała poskadać sobie wszystko do kupy.
Czy to wszystko działo się na prawdę?
Odwróciła twarz i zauważyła Rose, która leżała po przeciwnej stronie niż wcześniej.
Zostałaś ze mną.
Dziewczyna spała.
Tab delikatnie podniosłą się z łóżka, co stanowiło nie lada wyzwanie, biorąc pod uwagę ból, jaki odczuwała w okolicy kręgosłupa.
Ucałowała śpiącą pieguskę w czoło i wyszła.
Zaraz wrócę, tylko zajrzę do pielęgniarki.

Do gabinetu pielęgniarki.

***

Z gabinetu pielęgniarki.

Tabi weszła z powrotem do pokoju, gdzie Rose nadal smacznie sobie spała.
Może powinnam ją już obudzić?
Podeszła do łóżka i chwilę przyglądała się koleżance.
Teraz jesteś taka spokojna...
Pogładziła ją po policzku, cicho szepcząc jej imię.
- Rose. Rose. Obudź się proszę.


Ostatnio zmieniony przez Tabitha Bishop dnia Sob 19:31, 01 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose Willton
Seems a bit dead


Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wirrawie
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Sob 19:38, 01 Gru 2012    Temat postu:

Znów zasnęłam... kolejny raz. -pomyślała przecierając oczy.
Mój zegar biologiczny ma awarię.
-Tab. -mruknęła pieguska próbując przywołać na twarz choćby najmniejszy uśmiech.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię widzę.
Co kilka minut budziłam się z przerażającego koszmaru mając nadzieję, że zobaczę Twoją rozromienioną twarz.
Jednak nic z tego...
Siedziałam tu sama wśród czterech ścian... Tak się cieszę.
-wyszeptała.
-Nie byłaś sama. Miałaś mnie. I masz mnie nadal.
-Wiem Kaladrio.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II


Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Holandia
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Sob 19:43, 01 Gru 2012    Temat postu:

Uśmiechnęła się do wybudzonej pieguski.
Teraz jesteś taka bezbronna i zagubiona. Zupełne przeciwieństwo tego, co działo się wcześniej.
- Już dobrze. Jestem przy tobie. - uściskała Rose.
Odsuwając się od niej wyciągnęła na dłoni małe pudełeczko, przypominające miętówki.
- Byłam u pielęgniarki. Nie będę ci wmawiać, że to cukierki... - spojrzała koleżance w oczy - ... ale też nie chcę ci ich wciskać na siłę do gardła. Wolałabym, żebyś je wzięła po dobroci.
Z lekkim uśmiechem na twarzy, puściła do niej oczko.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose Willton
Seems a bit dead


Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wirrawie
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Sob 19:52, 01 Gru 2012    Temat postu:

-Nie bierz tego!
-Ale dlaczego? Czy stanie się coś złego? -dziewczyna zatrzymała rękę w połowie swej drogi.
-Zrozum Rose... Jeśli weźmiesz tą tabletkę to możesz mnie już więcej nie usłyszeć.
Działanie uspokajające. Relaksujące. Wyciszające. Tego chcesz?
Rose wpatrzyła się w oczy Tabithii, które wyrażały coś w stylu:
,,Błagam... Nie chcę tego robić. Ale weź te tabletki.
I nie wybuchaj."
-Przepraszam Tab. Nie mogę.
Przez uspokajające działanie mogę nie słyszeć Kaladrii...

-Przyznaj się rudzielcu. Właśnie tego chcesz, prawda?
-Nie wiem. Już nie wiem czego tak na prawdę chcę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II


Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Holandia
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Sob 19:57, 01 Gru 2012    Temat postu:

Tabitha ze zdziwieniem zarejestrowała odpowiedź Rose.
- Ale to cię nie ma otępić, tylko zregenerować. Musisz nabrać trochę siły.
Otworzyła pudełeczko, a w środku leżały maleńkie cukiereczki.
- Weź choć jedną. Jeśli uznasz, że źle na ciebie działa, to nie będę zmuszać cie do kolejnej.
Spojrzała na nią błagalnym wzrokiem.
- No proszę cię. Inaczej Noah... yyy... profesor Black mnie zabije, że cię nie dopilnowałam. A wiesz, że jego się nie da okłamać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose Willton
Seems a bit dead


Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wirrawie
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Sob 20:09, 01 Gru 2012    Temat postu:

Mnie też. przeszło jej przez myśli.
-Nie bierz!
-Muszę... Nie mogę tak dalej funkcjonować!
-Nie!!! Rose proszę! -szepty przeistoczyły się w walkę na tępe noże.
Tyle, że Rose nie uczestniczyła już w zaciętej bitwie.
-Dziękuję. -odebrała od zdziwionej Tabithii małe, okrągłe tabletki przypominające różnokolorowe cukierki.
-Nawet nie wiesz jakie to jest dla mnie trudne.
To wszystko jest zbyt skomplikowane...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II


Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Holandia
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Sob 20:16, 01 Gru 2012    Temat postu:

Tab z ulgą przyjęła to, że Rose dała się przekonać do tabletek.
- Wiem, że jest ci ciężko Rose. Ale jeszcze trochę i wszystko minie. Zobaczysz.
Uśmiechnęła się do pieguski po czym wstałam.
- Idę do biblioteki, a ty odpocznij. Jakby coś się działo, to leć do pielęgniarki.
Przytuliła koleżankę i wyszła.

Do biblioteki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose Willton
Seems a bit dead


Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wirrawie
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Sob 21:07, 01 Gru 2012    Temat postu:

Dziewczyna jeszcze chwilę rozmyślała o Tabithii, a następnie ruszyła w stronę wielkich, drewnianych drzwi.
-Jednak łyknęłaś. Rose... A ja Cię tak prosiłam.
Pieguska nie odpowiedziała. Błogie działanie ,,narkotyku'' tak zawładnęło umysłem Rose, że ta nie dosłyszała błagalnego tonu płomiennorudej.
A może nie chciała usłyszeć?
-Proszę. Rose...
Spokój otoczył dziewczynę niewidzialną peleryną. Stał się wybawieniem.
-Pierwszy raz odkąd trafiłam na wyspę słyszę bicie mojego serca.
Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie.

Zielarstwo i opieka nad magicznymi zwierzętami- lekcja III.


Z gabinetu pielęgniarki.

Gdy tylko Rose doczołgała się do pokoju upadła na łóżko.
Myślała o Tabithii, o Blacku, o Tate'owi, i Kaladrii... Lecz na nikim nie mogła dłużej zatrzymać pędzących myśli.
-Rose?
-Mhmm... Tak, Kaladrio?
-Dziękuję za to co zrobiłaś. I za to, jak postąpiłaś z chłopakiem.
Nie słyszała już innych myśli kierowanych przez płomiennorudą.
Zasnęła już teraz dręcząca koszmarami, które zaczęły ją nawiedzać po opuszczeniu rodzinnego Wirrawie.
***
Słońce delikatnie przyświecało, oświetlając bladą twarz pieguski.
Czas wstawać.
Ruszyła do łazienki, gdzie zmyła z siebie gorycz wczorajszego dnia.
-Czujesz się już lepiej?
-Na pewno.
***
Gdy Rose usłyszała o podwójnym pogrzebie omal nie zemdlała ze strachu.
-Nie mogę tam pójść!
Jeden, jedyny raz byłam na pogrzebie i raczej nie chcesz wiedzieć jak się to skończyło.

-Nie chcę wiedzieć. Ale chcę za to żebyś poszła do ogrodu cmentarnego.
Masz coś zrobić... Nie pamiętasz?
-Pamiętam.
O ile wcześniej nie padnę trupem.

-Ciekawy moment na żarty.
-Wybacz Kaladrio. Gdy się denerwuję to robię dziwaczne rzeczy...
Idziesz na swój własny pogrzeb! Nie uważasz że to straszne?

Rose paplała bez ładu i składu.
-Oj dziwne...

Do ogrodu cmentarnego.

Z gabinetu pielęgniarki.

Odgłos tłuczonego szkła rozniósł się echem po salonie w trzynastce. Chwilę później dało się usłyszeć donośny pisk, wyrażający coś w stylu: o cholera!
Ledwo żywa pieguska od ponad kilku godzin starała się przetransmutować pióro w szklane kopuły- prezenty bożonarodzeniowe. Niestety, na próżno. Szkło albo pękało pod zabandażowanymi palcami pieguski, albo transmutowało się w dziwaczne stwory.
-Mam! Udało się. -szepnęła, gdy spod jej długich palców wytrysnęły ogniste płomyki. Przed zadowoloną dziewczyną leżały trzy szklane kule, w których została umieszczona niezwykła róża. Niezwykła, ponieważ ukazywała porę dnia oraz nastrój osób znajdujących się w danym pokoju.
Teraz kwiat przybrał odcień brunatny z domieszką kruczoczarnego, a jego płatki opadły w geście bezgranicznego smutku.
-Nie powinnam trzymać takich kwiatów u siebie w pokoju. Nawet roślinki mnie nienawidzą...
Po skończonej pracy wreszcie miała czas dla siebie. Czarną, koronkową sukienkę do kolan zawiesiła na parapecie, a do kompletu dołożyła jeszcze prawą szpilkę.
-Szczerze? Nie mam pojęcia po co ja tam się wybieram. Przecież nikt mnie nie lubi. Jescze mnie powieszą.
-Nie zdziwiłabym się.
Dokładnie zmyła zakrzepniętą krew, która znajdowała się na całym ciele. Przerażona dziewczyna badała skaleczenia oraz rany omal nie wymiotując na widok swojego odbicia w lustrze.
-A jednak nie pękło.
Po krótkim namyśle zmieniła kolor sukienki na krwistoczerwony.
-Jak krew. Zupełnie jak krew...
Jeszcze lekko wilgotne włosy przeczesała grzebykiem znalezionym na dnie porzuconej walizki, po czym pozwoliła im opadać kaskadami na nienaturalnie wychudzone ramiona.
Zrezygnowała z pudru- jej przerażająco trupio blada skóra wyglądała jakby nałożono na nią tonę zaprawy murarskiej.
Do swojego wyglądu dodała jeszcze tusz do rzęs, który podkreślał jej głębokie oczy, odwracając wzrok od ran ciętych na policzku.
Końcową pracę dziewczyna skomentowała jedynie cichym: ojej.
-Wyglądam jak zjawa z prawdziwego horroru. Albo wampir.
Nadawałabym się do ekranizacji "Zmierzchu" i tej, jak jej tam... Jelly. Belly.
-zaśmiała się gorzko na wspomnienie o jej pseudo koleżankach jarających się kultową sagą.
-Teraz przynajmniej wiem, że to prawda.

Do Pokoju [6].

Z jadalni.

Przeszywający ból w złamanej nodze był wprost nie do zniesienia. Rwał odpoczywające mięście, wkładając w nie zabójczą dawkę adrenaliny.
-Kto by pomyślał? Chodzić o własnych nogach podczas gdy ma się złamanie otwarte. Gratuluję inteligencji.
-To je Rołse. Tego nie ogarniesz. -uśmiechnęła się przez łzy, obficie moczące miętową koszulkę ze Star Worsam'i.
-Chciałabym żeby Paul tu był. Położył się obok mnie, uspokoił skołatane serce...
Dziewczyna zaciskała wargę coraz mocniej. Wreszcie, gdy opadła na własne łoże poczuła wielką ulgę.
Zanim się spostrzegła zapadła w kamienny sen, z którego nikt nie miał prawa ją wybudzić.
***
Pieguskę zbudził niekontrolowane spazmy szlochu płomiennorudej- z każdą sekundą słabnące na sile.
-Jak... Ale Kal. Co się stało?
Rose w mgnieniu oka założyła miętową, lekko pogniecioną koszulkę.
-Do cholery. Powiedz, co jest?!
Rozdzierający krzyk Kaladrii stopniowo przemienił się w szept. Chwilę później Rose nie słyszała już nic. Zupełnie nic. Pusta nieprzyjemnie dźwięczała w uszach, potęgując nadciągający strach.
-Coś musiało się stać... Tylko co?!
-Chwila... zaraz. To pewnie kolejna pieprzona sztuczka, przygotowana dla rozbawienia nic nie robiącej społeczności Windhill. Nigdzie się nie ruszam.

Z tym postanowieniem, przyświecającym sypialnię nadal uśpioną w mroku opadła na łoże.
***
Wreszcie, znudzona monotonnym przysłuchiwaniem się swojemu płytkiemu oddechowi powstała ze swojego miejsca spania.
-Dzisiaj miał być chyba jakiś targ...
Ziewnęła przeciągle z całych sił starając się nie upaść po otrzymaniu znanej już ,,dawki przeszywającego bólu''.
-Mniejsza z targiem. Sama długo nie pociągnę wśród czterech ścian. Muszę kogoś znaleźć. KOGOKOLWIEK.

Do Pokoju [44].


Ostatnio zmieniony przez Rose Willton dnia Czw 14:37, 27 Gru 2012, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lariza Clinton
Początkujący


Dołączył: 27 Gru 2012
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarownica

PostWysłany: Czw 15:52, 27 Gru 2012    Temat postu:

Z: Korytarz na parterze
Nie dbała o żadne subtelności, otworzyła drzwi kopniakiem i dosłownie wrzuciła swoją ułomną walizkę do środka. Gdy to zrobiła, sama weszła do pokoju czując jak ulatuje z niej złość, a wzbiera się zachwyt. Pokój był duży, piękny, rodem z jej marzeń. Znowu poczuła się jak Promyczek, ale nie chciała, żeby ta dawna osoba, którą kiedyś była nią zawładnęła. Uspokoiła myśli, z twarzy zniknął jej uśmiech i powróciła powściągliwość. Rozejrzała się po pomieszczeniu szukając wolnego łóżka. W końcu znalazła jakieś łoże przy ścianie. Rzuciła się na nie. Było takie miękkie, przyjemne... Nie było, aż tak źle jak myślała... Szkoda tylko, że nie było z nią Lany... Uśmiechnęła się. Ona to by piała z zachwytu. Na razie w pokoju nie było nikogo, cieszyła się z tego powodu, bo mimo, iż na pierwszy rzut oka nie wyglądała na przestraszoną, to bała się konfrontacji z nieznajomymi ludźmi. Do tej pory trzymała się siostry. Miała tylko nadzieję, że współlokatorki dadzą jej święty spokój.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Windhill High School Strona Główna -> Sypialnie dla dziewcząt Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Strona 7 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin