Forum Windhill High School Strona Główna

Pokój [100]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 32, 33, 34, 35  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Windhill High School Strona Główna -> Sypialnie dla dziewcząt
Autor Wiadomość
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II


Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Przedmieścia Londynu

PostWysłany: Sob 22:12, 29 Gru 2012    Temat postu:

Może była dziwna, ale rozczuliła ją wypowiedź chłopaka. Lekko zarumieniona szatynka odwzajemniła pocałunek i mocno przytuliła Mikey'a.
- Spacer to bardzo dobry pomysł. Chyba powinnam trochę ochłonąć.
Założyła leginsy pod spódnicę. Wyjęła z szafy kozaki na płaskim obcasie i długi, brązowy płaszcz i szybko się ubrała. Kiedy się odwróciła okularnik miał już na sobie kurtkę i buty. Spięła włosy na czubku głowy w luźnego koka. Zdecdowanie musisz ochłonąć, bo chyba masz trochę rozgrzane policzki. Kiedy ostatni raz było ci tak gorąco? Ups, zapomniałam. Tobie jest wiecznie zimno, więc to jakaś nowość. Wzięła szatyna za rękę i ruszyła z nim do wyjścia. Zanim jednak przekroczyli próg złożyła na jego ustach długi, namiętny pocałunek, przyciskając niczego nie spodziewającego się chłopaka do ściany. Nie chciała, żeby myślał, że to on zawinił. Zdecydowanie musisz ochłonąć.
Do ogrodu medytacji
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikey Williams
Uczeń stopnia I


Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Sob 22:37, 29 Gru 2012    Temat postu:

Założył kurtkę i zawiązał glany - kolejna wspólna cecha Williamsów: uwielbienie glanów i trampek. W tym czasie Anne również zdążyła się ubrać. Zarumieniona wyglądała jeszcze ładniej niż zwykle. Wzięła chłopaka za rękę i razem ruszyli ku drzwiom. Mikes'owi nie dane było jednak przekroczenie progu. Został przyparty do ściany, a namiętny pocałunek szatynki skutecznie zamotał mu w głowie. Co ja to...? Chyba mieliście iść na spacer. Dziewczyna zniknęła na schodach, podczas gdy oszołomiony okularnik wciąż stał nieruchomo pod ścianą. No idźże za nią. Jeszcze się zgubi czy coś. Racja. Z lekkim uśmiechem ruszył śladami Anne.
Do ogrodu medytacji
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II


Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Przedmieścia Londynu

PostWysłany: Nie 23:00, 30 Gru 2012    Temat postu:

Z korytarza na parterze
Jak w transie pokonała schody i weszła do pokoju, ani razu nie oglądając się za siebie. Trzymaj się Anne, jeszcze chwileczkę. Jesteś dzielna. Nie jestem, całą energię pochłania mi hamowanie płaczu i oddychanie. Zrzuciła płaszcz i powiesiła przy drzwiach. Buty wylądowały obok. Nie miała siły się przebierać. Wygrzebała z torby apteczkę, w której znalazła pudełko tabletek nasennych. Nigdy ich nie brała. Nie chciała. Odrzuciła je z powrotem. Było popołudnie. Jeśli teraz zaśnie, będzie jej ciężko przetrwać noc. Usiadła na łóżku i podciągnęła kolana pod brodę. Palce miała lodowate i skostniałe, a oczy czerwone od łez. Wpatrzyła się w przestrzeń, nieświadomie kołysząc się w przód i w tył.
- Jest w porządku - wyszeptała. Do siebie samej, żeby się uspokoić? A może, by zdjąć z barków przyjaciół ciężar? Wiedziała, że się nie udało. Nie umiała kłamać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikey Williams
Uczeń stopnia I


Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Pon 16:44, 31 Gru 2012    Temat postu:

Z korytarza na parterze
Wreszcie dowlókł się do pokoju, wspierany ramieniem siostry. Jak zawsze była jego podporą, wsparciem. Była przy nim zawsze, gdy jej potrzebował, ale nie tylko. Ona po prostu... zawsze była. Razem się śmiali, razem płakali. Zawsze i wszędzie, Mikey i Liz. Pamiętam... Pamiętam! Zwrócił roześmiane oczy na rudowłosą, chcąc podzielić się z nią swym odkryciem - odkryciem własnych wspomnień. Radość zagłuszyła wspomnienia ostatnich minut. Wzrok dziewczyny skierowany był jednak gdzieś indziej. Podążył za jej spojrzeniem. Anne siedziała na łóżku, pustym wzrokiem wpatrując się w przestrzeń. Przerażenie. Strach. Dezorientacja. Rozpacz. Do jego umysłu wróciły wszystkie obrazy, których chciał się pozbyć.
- Jest w porządku.
Mikes uklęknął przed szatynką i ujął jej dłonie w swoje, ogrzewając je. Miała lodowate palce.
- Nie umiesz kłamać - stwierdził cicho.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II


Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Przedmieścia Londynu

PostWysłany: Pon 17:33, 31 Gru 2012    Temat postu:

- Wiem, że nie umiem... Ale co mam robić, kiedy czuję się jakby ktoś się na mnie uwziął? Na każdym kroku psuł coś w moim życiu, kiedy już udaje mi się być szczęśliwą? Dlaczego my? Nie zauważyłeś, że cały czas komuś coś się przytrafia w tej szkole? Ech... Nieważne.
Wstała i na giętkich nogach udała się do łazienki. Zakręciło jej się w głowie, więc oparła się o umywalkę. Widok ciała ojca nie dawał dziewczynie spokoju. Zwymiotowała wszystko, co miała w żołądku. Usiadła na podłodze i oparła się plecami o zimne kafelki. Dlaczego? Dlaczego? Boję się. Cały czas się boję. A potem jestem szczęśliwa. I wszystko zaczyna się walić. Znów jestem szczęśliwa. Myślę, że już wszystko będzie dobrze. Siedziała tak, nie wiedziała, jak długo. Ochlapała twarz zimną wodą i umyła zęby. Wzięła kilka głębokich wdechów. Otworzyła drzwi. Za nimi stał zaniepokojony Mikes. Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję i pozwoliła się zanieść do łóżka. Sięgnęła po pudełko tabletek nasennych przepisanych kiedyś przez lekarza i niechętnie połknęła jedną. Zwinęła się w kłębek pod kołdrą i zamknęła oczy, starając się wyrzucić z pamięci przerażające obrazy. Po dobrych kilku godzinach udało jej się w końcu odpłynąć.
***
Obudziła się ze śladami łez na twarzy. Płakała. W gardle miała wyjątkowo sucho, więc domyśliła się, że krzyczała przez sen. Koszmary powróciły do głowy dziewczyny sprawiając, że znów poczuła tępy ból w skroniach. Myślała, że tabletka pomoże jej spokojnie spać, ale najwyraźniej się myliła. Skończyło się na tym, że nie mogła wyrwać się z objęć podświadomości. Biegła ciemnym, gęstym lasem, na każdym kroku napotykając ciała. Ojca, matki, Lizzie, Mikey'a, Franka, nauczycieli, innych uczniów... Wolałaby chyba być przytomna. Zadrżała na wspomnienie poprzedniego dnia. Tym razem obecność obejmującego ją szatyna nie pomogła. Chciaż kto wie, w jakim stanie by była, gdyby została sama. Cicho poszła do łazienki i spróbowała doprowadzić się do porządku. Umyła włosy, wzięła prysznic, ale kiedy spojrzała na siebie w lustrze niemal odskoczyła. Sińce pod oczami, zadrapanie na policzku, zapewnie podczas szaleńczej ucieczki od Lawrence'a trafiła ją jakaś gałąź. Ciało pozbawione głowy, zmasakrowane... Nie myśl o tym!!! Przebrała się w czarne rurki i luźny, ciemnobrązowy sweter. Wyszła z łazienki z lekko wilgotnymi włosami i delikatnym makijażem, który nie dał rady przykryć bladości twarzy Anne. Spojrzała na kolorowy, wiszący na szafie kalendarz. Wszystkiego najlepszego z okazji siedemnastych urodzin, Anne. Zupełnie o nich zapomniałam. Mikey nadal spał, zwinięty pod jej kołdrą, więc przysiadła na kanapie i wzięła ze stolika kartkę papieru, długopis i kopertę.
Mamo,
Jonathan Lawrence nie żyje. Nie wiem, jak to się stało. Nie wiem, czy ktokolwiek mi powie. Po prostu chciałam cię powiadomić.
Anne

Krótka, z pozoru pozbawiona emocji wypowiedź. Odłożyła papier na szafkę i wróciła do przeranej czynności, a mianowicie gapienia się bez celu w okno. Nie płakała. Nie miała już siły na łzy.


Ostatnio zmieniony przez Anne Moonstar dnia Wto 18:01, 01 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaladria Zidaya
Uczeń stopnia I


Dołączył: 03 Lis 2012
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Paryż, Francja
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Wto 20:16, 01 Sty 2013    Temat postu:

Z: Pokój 44

Cały czas trzymając Tate'a za rękę, powoli maszerowała do pokoju numer 100. W głowie kłębiły się jej różne myśli; z jednej strony cieszyła się, że zobaczy starych przyjaciół, z drugiej miała wątpliwości co do ich reakcji.
"Cześć Anne, to ja, Kal! Wiem, wiem, byłam trupem, ale zacznijmy znajomość od początku, co? - układała sobie przeróżne scenariusze do tej rozmowy.
W końcu niepewnie wkroczyła do pokoju, obdarowując blondyna niepewnym uśmiechem. Wyprostowała się i z dzielną postawą zbliżyła się do jakże dobrze znanej jej części dwóch zaprzyjaźnionych dziewcząt.
Kolejne drzwi; tym razem już ostatnie, lecz najgorsze. Jak na złość metalowe zawiasy zaskrzypiały, skupiając całą uwagę na płomiennorudej.
- Cześć Wam. - wyszeptała.
Tak, to ta sama Kaladria. Jestem tutaj, nawet nie wiem jak.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II


Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Przedmieścia Londynu

PostWysłany: Wto 20:28, 01 Sty 2013    Temat postu:

- Cześć Wam.
Anne usłyszała za plecami znajomy szept. Nie, to niemożliwe. Byłam na jej pogrzebie. Kaladria Zidaya jest martwa. A może wskrzeszona? Ktoś o tym mówił... Życie za życie? Odwróciła się jeszcze bledsza niż wcześniej i obdarzyła rudą niepewnym uśmiechem. Nie była przekonana, czy to nie kolejny sen. Wstała i podeszła do dziewczyny, trzymającej Tate'a za rękę. Zerknęa na Mikes'a. Spał. Chyba dobrze, on też nie miał lekkiego dnia. Zatrzymała się metr od Kal, a z jej oczu popłynęły łzy. Łzy szczęścia, choć ciężko było jej zapomnieć o śmierci Lawrence'a. Ciągle miała w pamięci obraz ojca. Przytuliła dziewczynę z całych sił.
- Cieszę się, że wróciłaś - wyszeptała, puszczając lekko zaskoczoną przyjaciółkę. Zastanawiała się, czy ta zauważy w jakim Anne była stanie. Nie chciała, żeby ludzie jej współczuli. Ale naprawdę potrzebowała teraz bliskości innych ludzi jak nigdy. Uśmiechnęła się blado i otarła niechciane łzy.
- Może usiądziecie? - zapytała kurtuazyjnie, przypominając sobie jedną z lekcji dobrego wychowania.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaladria Zidaya
Uczeń stopnia I


Dołączył: 03 Lis 2012
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Paryż, Francja
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Wto 21:04, 01 Sty 2013    Temat postu:

"Cieszę się, że wróciłaś." - Kaladria nawet nie spodziewała się wypłynięcia takich słów z ust Anne. Puściła na chwilę rękę blondyna i zacisnęła ją na ramionach dziewczyny.
- Ja też się cieszę. Teoretycznie nie wiem jak się tu znalazłam, lecz to chyba najmniejszy dotąd problem.
Szatynka oderwała się od przyjaciółki, patrząc na nią oczyma pełnymi żalu i rozpaczy skrywaną za radością. Śmierć wisiała w powietrzu, tworząc nieprzyjemne wrażenie przygnębienia i bólu.
- Co tutaj się stało? Mikes, coś mu jest? - zapytała z troską i ciepłem w głosie. Te pytanie jakby do końca przybiło Moonstar; rzewne łzy zaczęły lecieć potokiem po kremowych policzkach. Bez najmniejszego zawahania czarodziejka przytuliła koleżankę, pozwalając na spokojne wyżalenie się w jej osobę.
- Spokojnie. Jak nie chcesz mówić, to nie mów. - wyszeptała, wplatając palce w kasztanowe włosy dziewczyny.
Co tu się działo pod moją nieobecność? Czyżby oprócz Ayano były kolejne ofiary?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tate Harris
Uczeń stopnia I


Dołączył: 25 Paź 2012
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Denver
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Wto 21:05, 01 Sty 2013    Temat postu:

Wszedł do pomieszczenia za Kaladrią trzymając ją za ręce. Wiedział, że pewnie musiała się stresować przed zobaczeniem znajomych, którzy różnie mogli zareagować na jej powrót. Ścisnął ją mocniej za dłoń dodając otuchy.
- Cześć Wam. - Anne odwróciła się w ich kierunku lekko zdziwiona zaistniałą sytuacją. Podeszła do Kaladrii przytulając ją. Dziewczyny rozmawiały przez chwilę, więc chłopak lekko odsunął się od nich zauważając śpiącego Mikey'a. Uśmiechnął się sam do siebie rozbawiony.
- Może usiądziecie? - Skinął lekko głową zajmując wolne miejsce. Pociągnął za sobą rudowłosą usadzając ją na swoich kolanach. Oparł się o jej ramie patrząc na Anne ciekawym spojrzeniem, a następnie westchnął lekko słuchając rozmowy dziewcząt.


Ostatnio zmieniony przez Tate Harris dnia Wto 21:12, 01 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II


Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Przedmieścia Londynu

PostWysłany: Wto 21:34, 01 Sty 2013    Temat postu:

Chciała się trzymać. Naprawdę próbowała zacjować pozory względnie dobrego samopoczucia, ale łzy zaczęły same płynąć po policzkach Anne. I chciała się komuś wygadać, opowiedzieć o wszystkim, co działo się pod nieobecność Kaladrii. Cieszyła się, że także w niej ma oparcie. Tate usiadł pierwszy, sadzając sobie Kal na kolanach. Szatynka ulokowała się obok. Zobacz, śmierć niczego nie pogorszyła. Są ze sobą szczęśliwi, ty chyba zyskałaś dwie bliskie osoby. Ale tata... Nie myśl o tym!
- Z Mikey'em już lepiej. Strasznie dużo się działo, a i tak wiem pewnie o niewielkiej części wszystkiego. Kilka dni temu wpadła tu opętana Rose i było... - Przełknęła ślinę, widząc nagle pokój we krwi. Zamrugała kilkakrotnie, żeby pozbyć się tego obrazu. - Było nieciekawie. Frank, chłopak Lizzie, który niedawno przyjechał zapadł w śpiączkę, Mikes częściowo stracił pamięć, nowa nauczycielka, McAdams... Też nie było z nią najlepiej, rana cięta podbrzusza to nie byle co... Ja... Mi właściwie nic się nie stało, nóż przeleciał mi centymetry od gardła, ale mogło być o wiele gorzej. A wczoraj znalazłam w lesie ciało profesora Lawrence'a. Nie wiecie o tym, nikt o tym nie wie, ale chyba już nie ma czego ukrywać. Z resztą... On był moim ojcem, zawiła historia, ale niedawno się dowiedzieliśmy... - Anne spojrzała na coraz bardziej zszokowaną przyjaciółkę. Brawo, właśnie ożyła, a ty tak poprawiasz jej humor... - Jejku, przepraszam, nie powinnam tego wszystkiego mówić. Przepraszam.
Szatynka pokręciła głową i otarła łzy, starając się hamować drżenie rąk. Dostawała słowotoku, kiedy była zdenerwowana. Albo szczęśliwa, ale do tego stanu było jej zdecydowanie daleko. Nie powinna tak się uzewnętrzniać. Znowu krzywdziła innych. Przynajmniej takie miała wrażenie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lizzie Williams
Uczeń stopnia II


Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Londyn
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Wto 22:46, 01 Sty 2013    Temat postu:

Z gabinetu pielęgniarki
Ciekawe, jak Anne i Mikes... Mam nadzieję, że jakoś się trzymają. Nie było jej tak ciężko na sercu, jak wcześniej. Frank sprawiał, że czuła się bezpieczna. Wciąż się martwiła i bała, ale wiedziała, że nie jest z tym sama i to dawało jej siłę. Odwróciła głowę w stronę chłopaka i natychmiast napotkała jego spojrzenie. Nie takie zwykłe, to był ten wzrok zakochanego chłopaka, to charakterystyczne spojrzenie, które zawsze sprawiało, że dziewczyna się rumieniła. Ta, po której nigdy nie było widać emocji, gdy nie chciała ich pokazać, dziewczęco pokrywała się rumieńcem. Tak było i tym razem. Frank zaśmiał się. Teraz świat Liz stał już pewnie i stabilnie. Ciepły, melodyjny śmiech szatyna był tym, co trzymało ją zawsze w pionie i sprawiało, że z uśmiechem szła przez życie.
- Brakowało mi tego.
Weszli cicho do pokoju.
- Chodź, zobaczymy, co z nimi.
Otworzyła drzwi. Mikes spał, Anne siedziała na kanapie, a obok niej blondyn znany Liz z kilku lekcji. Chyba Tate. I chyba mieszka z Mikes'em w jednym pokoju. Jeśli można powiedzieć, że Mikey tam mieszka. Zachichotała w duchu. Na kolanach Tate'a natomiast siedziała...
- Kal! - wykrzyknęła ruda zduszonym głosem. - Ale jak to...?
Zdezorientowana spojrzała na rudowłosą.
- Świetnie cię znów widzieć.
Nie spodziewałam się tego. Zdecydowanie nie. Co nie zmienia faktu, że się cieszę.
- Och, Kal... Tate? Poznajcie Franka.
Uśmiechnęła się, wskazując głową na szatyna. Przytuliła się do jego ramienia. Dostrzegła ruch na łóżku Anne.
- Cześć, Mikey.


Ostatnio zmieniony przez Lizzie Williams dnia Wto 22:48, 01 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaladria Zidaya
Uczeń stopnia I


Dołączył: 03 Lis 2012
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Paryż, Francja
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Śro 17:35, 02 Sty 2013    Temat postu:

Kaladria im dłużej słuchała opowieści Anne, tym bardziej rozwierała oczy. Przez tak krótką nieobecność wydarzyło się tyle rzeczy? Niemożliwe.
- Ta McAdams. To ona chyba mnie wskrzesiła; nowa nauczycielka, powiadasz? - wypowiedziała spokojnie.
Gorzej już było z wiadomością o nożu i Anne, czy o ciele Lawrenca. Zacisnęła mocnej dłoń Tate'a, opierając głowę o jego ramię.
Biedna dziewczyna... Ledwo go poznała i już nie żyje.
- A wiadomo co go... no wiesz. Zabiło. - wydusiła przerażona.
Pewnie to samo co Ciebie, Kal. Ciemność, Śmierć, Potęga.
Rudowłosa zatopiła twarz w szyi o wiele wyższego blondyna, przypominając sobie całe cierpienie związane z nagłym zgonem, czy mordęgą.
- Świetnie cię znów widzieć.
Pisk zakodowany Kal, jako głos Lizzie szybko dotarł do jej wrażliwych uszu. Nastolatka szybko zerwała się z kolan Harrisa i przytuliła się do przyjaciółki.
- Ciebie też. - wyszeptała.
Po chwili zauważyła również Franka.
- Chwila, chwila... Przecież Ann mówiła, że on jest w śpiączce. - wymamrotała, niekulturalne wskazując na czarnowłosego palcem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II


Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Przedmieścia Londynu

PostWysłany: Śro 19:18, 02 Sty 2013    Temat postu:

- Nie mam pojęcia, ale wy... - Nabrała powietrza i zacisnęła pięści, żeby się nie rozpłakać. Naprawdę chciała być spokojna, ale znów zobaczyła ciało ojca, spoczywające na ściółce w lesie. - Wyglądał nie najlepiej.
Spuściła wzrok, wpatrując się w złączone dłonie Kal i Tate'a. Dobrze, że im się układa. Układa? Phi! Ona dopiero powstała z martwych. I to nie sama. Ale chyba jest szczęśliwa. Usłyszała trzask jednych drzwi, potem drugich a następnie głos Liz i tupot... Dwóch par stóp? Kaladria zerwała się z miejsca i poszła przywitać z drugim rudzielcem. Anne spojrzała na dziewczyny i... Zauważyła Franka. Całego, zdrowego i przytomnego. Podbiegła do niego i spontanicznie rzuciła mu się na szyję, omal nie przewracając się po drodze.
- Chwila, chwila... Przecież Ann mówiła, że on jest w śpiączce - odezwała się płomiennowłosa.
- Jednak najświeższe doniesienia się zmieniły. Jak dobrze, że nic ci nie jest - powiedziała, odsuwając się krok w tył.
- Cześć, Mikey.
Czyli ten też się obudził. Nareszcie, swoją drogą. Chociaż w nocy pewnie nie dałam mu spać. W głowie i sercu Anne szalała burza. Rozpacz i żal mieszały się z radością i chęcią wyściskania każdego z osobna. Po jej twarzy spłynęła kolejna łza. Jednak negatywne emocje wygrywały. Na nieszczęście szatynki i pozostałych. Nie chciała psuć im nastroju. Sobie też nie powinnaś. Masz urodziny, nie? To powinien być wesoły dzień. Nie, kiedy znajdujesz ciało... Przestań! Miałaś go zapamiętać żywego. Oddychającego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Frank Mason
Początkujący


Dołączył: 06 Gru 2012
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Londyn
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Śro 19:57, 02 Sty 2013    Temat postu:

Z gabinetu pielęgniarki
Przez całą drogę patrzył na Liz. Z każdą chwilą czuł się lepiej, wracały mu siły. Dziewczyna odwróciła się i spojrzała na Franka, napotykając jego spojrzenie. Spłonęła rumieńcem, na co szatyn zareagował głośnym śmiechem.
- Brakowało mi tego.
Pocałował rudą czuprynę dziewczyny. Weszli w ciszy kilka ostatnich schodów i wemknęli się do pokoju.
- Chodź, zobaczymy, co z nimi.
Wszedł do pomieszczenia za Lizzie. Znajoma sylwetka śpiącego Mikes'a, Anne i dwie nieznane osoby. Usłyszał obok siebie głos Liz, która zaraz potem przytuliła się do szatyna.
- Kal, Tate, poznajcie Franka.
Uśmiechnął się do pary - bo, sądząc po ich złączonych dłoniach, byli razem. Dziewczyna o włosach rudych jeszcze bardziej niż te należące do jego ukochanej wstała z kolan blondyna i rzuciła się samej wspomnianej na szyję. W ramionach Franka wylądowała Anne.
- Chwila, chwila... Przecież Ann mówiła, że on jest w śpiączce - odezwała się Kal.
- Jednak najświeższe doniesienia się zmieniły. Jak dobrze, że nic ci nie jest - usłyszał szatynkę.
- Dzięki. Tak jakoś wyszło, że się wybudziłem... wreszcie - uśmiechnął się.
Zauważył łzę spływającą po twarzy Anne. Objął ją ramieniem i cicho zanucił:
- If you promise not to cry
Then I'll tell you just what I would say.
If I could be with you tonight,
I would sing you to sleep
Never let them take the light behind your eyes.
I’ll fail and lose this fight
Never fade in the dark
Just remember that you will always burn as bright
.
Starł łzę z policzka dziewczyny.
- Będzie lepiej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II


Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Przedmieścia Londynu

PostWysłany: Śro 20:20, 02 Sty 2013    Temat postu:

Pozwoliła się przytuluć Frankowi i wysłuchała nuconej przez chłopaka piosenki. Otarł łzę z policzka dziewczyny. Uśmiechnęła się do niego ciepło, starając się nie rozpłakać. Cieszyła się szczęściem Liz i Franka jednak jej umysł uparcie odtwarzał sekwencję obrazów dnia poprzedniego. Jeden po drugim. Albo losowo. Ta druga opcja była gorsza, bo dziewczyna nie wiedziała, czego się spodziewać. Bała się swojej podświadomości, nieustannie atakującej nastolatkę. Masz siedemnaście lat, niedługo będziesz dorosła a beczysz jak dziecko. Dlaczego raz mnie pocieszasz a raz dobijasz? Tym razem nie odsunęła się od Franka. Potrzebowała przyjaciół. Z nimi zawsze mogła dzielić się przeżyciami. Liczyć na ich pomoc. Ranić i dobijać też.
- Czuję się jak ofiara losu - powiedziała cicho.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Windhill High School Strona Główna -> Sypialnie dla dziewcząt Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 32, 33, 34, 35  Następny
Strona 33 z 35

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin