Forum Windhill High School Strona Główna

Dziedziniec przed szkołą
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Windhill High School Strona Główna -> Dziedzińce
Autor Wiadomość
Mordimer Maderdin
Początkujący


Dołączył: 05 Lis 2012
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Pon 22:22, 05 Lis 2012    Temat postu:

Mordimer dotarł do szkolnych bram kiedy już zmierzchało. Chłopak nosił płaszcz, ciemne dżinsy, a na nogach miał glany.
-Mój pierwszy dzień w nowej szkole- mruknął do siebie pod nosem.
Ruszył przed siebie, a sercu niósł nadzieję, że spotka tu miłych ludzi i wyrozumiałych nauczycieli.
-Zapowiada się na deszcz- westchnął i ruszył ku drzwiom z uśmiechem na twarzy. Kiedy był już przed drzwiami delikatnie chwycił klamkę i wszedł do środka. To co tam zobaczył przekraczało wszystkie oczekiwania.

Do: Pokój kominkowy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christelle Rain
Początkujący


Dołączył: 02 Lis 2012
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 23:40, 10 Lis 2012    Temat postu:

Z: Pokój 100.

Elle siedziała na ławce i patrzyła na słońce kłaniające się horyzontowi.
Wczorajszy dzień minął jej spokojnie, co prawda kilka razy zgubiła się i znów przechadzała się okolicami szkoły. Zauważyła, że jej komórka nie działa – nie ma zasięgu. Wydawało jej się to nieco dziwne, ale ostatnio spotykały ją dziwniejsze rzeczy.
Już prawie zapomniała o imieniu Abigail. Spokojnie wpatrywała się w okolice.
Zaczęła sprawdzać kieszenie. Często znajdywała w nich ciekawe rzeczy – cukierki, notatki, szaliki wiele, wiele innych. Z płaszcza…
Brawo Christelle – ZABRAŁAŚ PŁASZCZ!
Wyjęła list o przyjęciu do szkoły. Przejrzała go po raz tysięczny, ale teraz jej wzrok przykuł podpis.
– A b I g a I l Fireness.
ABIGAIL! A B I G A I L!
TO MUSI BYĆ ONA!

Wstała z ławki kierując, chcąc pójść… gdzieś gdzie nie miała pojęcia.
Wiesz ile kobiet ma na imię Abigail?
Nie interesował ją głos w głowie, szła do drzwi.
Chcesz iść do vice dyrektor?
– Chcę.
Ześwirowałaś.
– Ześwirowałam. – weszła do środka i zaczęła szukać drzwi do gabinetu dyrekcji.


Do: Gabinet dyrekcji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Camilla Hidoi
Uczeń stopnia I


Dołączył: 29 Paź 2012
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarownica

PostWysłany: Nie 0:52, 11 Lis 2012    Temat postu:

z : pokój 29
Camilla wyszła na dziedziniec. Miała skierować się w stronę fontanny, jednak coś zwróciło jej uwagę. Odwróciła się i zobaczyła, że z okna jej pokoju, trzymając się za parapet wisi Layla. Wybuchła śmiechem co było trochę nie na miejscu. Co za idiotka. Co ona odwala? Usiadła na ziemi i wpatrując się w niebieskowłosą z kpiącym uśmieszkiem, czekała na rozwój sytuacji i reakcje kogoś z pomieszczenia. Jeśli spadnie, to się zabije.
-WAALCZ LAYLA WAALCZ! - krzyknęła
Nagle zobaczyła w oknie twarz Kalandri, która wrzasnęła coś na dziewczynę i zaczęła ją wciągać.
-Boże, z kim ja żyje? - uderzyła się w czoło, wstała i szybko pobiegła z powrotem do pokoju.
do : pokój 29


Ostatnio zmieniony przez Camilla Hidoi dnia Nie 0:53, 11 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chloe Farewell
Początkujący


Dołączył: 27 Paź 2012
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarownica

PostWysłany: Pon 18:02, 12 Lis 2012    Temat postu:

Z: pokój 29

Chloe poczuła zimny podmuch wiatru, który dodał jej energii. Dziewczyna z utęsknieniem wdychała świeże powietrze. Uśmiechnęła się do siebie i podeszła do najbliżej ławki. Siadając, z kieszeni wyjęła dawno nie używane MP3 i słuchawki. Włączyła swoją ulubioną piosenkę i pogrążyła się w myślach. W pewnej chwili zerwała się z ławki i udała się na dziedziniec wody.

Do: dziedziniec wody
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II


Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Holandia
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Pią 0:37, 16 Lis 2012    Temat postu:

Z sala bankietowa.
Tabitha wyszła na dziedziniec przed szkołą.
Usiadła na ławce przodem do wejścia.
Nic się nie zmieniło. Nadal jestem tu zupełnie obca. Samotna w tłumie ludzi.
Pogoda zmieniała się z sekundy na sekundę. Dopiero co wiał wiatr, teraz zaczął kropić deszcz. Tab wyciągnęła dłoń łapiąc w nią kolejne krople wody. Lunął deszcz. Ona jednak nie pobiegła do zamku. Zamknęła oczy i siedziała z rozłożonymi rękami.
Kim ja właściwie jestem i co ja tu robię... - pytała siebie i całego wszechświata.

Nagle, jakby ją piorun strzelił.
-Jezuuuuuu! - krzyknęła i wystrzeliła jak z procy w stronę zamku.
Przecież właśnie zaczęły się zajęcia!
Biegła co sił w nogach.

Do sali czarnej magii


Ostatnio zmieniony przez Tabitha Bishop dnia Pią 0:43, 16 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Noah Black
Somewhere between dirty and clean
Somewhere between dirty and clean


Dołączył: 01 Paź 2012
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Pią 19:38, 16 Lis 2012    Temat postu:

Z: god knows

Mężczyzna wszedł na dziedziniec szybkim, niedbałym krokiem, nie zaszczycając nawet spojrzeniem wspaniałego portalu, zdobiącego bramę wejściową. Miał ponurą minę, pochyloną lekko głowę i zmierzwione wiatrem włosy, a w jednej ręce trzymał zniszczoną walizkę. Rzucił spojrzenie w kierunku ogromnej fontanny, zwieńczonej na samym szczycie figurą pegaza i mruknął do siebie pod nosem coś, co brzmiało jak wariactwo.
Przebył właśnie długą podróż i stanowczo nie był w nastroju. Do niczego. Podszedł do masywnych wrót i popychając bez wysiłku jedno ze skrzydeł, wśliznął się do środka. Miał szczerą nadzieję, że nie spotka nikogo po drodze. Jak się okazało, dopisało mu szczęście, bo korytarze wyglądały na opustoszałe. Wspiął się na pierwsze piętro, po czym bez problemu odnalazł odpowiednie drzwi.

Do: gabinet Noah
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alexander McCrass
Początkujący


Dołączył: 22 Lis 2012
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Liverpool/Londyn
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Czw 19:32, 22 Lis 2012    Temat postu:

Z "wycieczki"
Na dziedzińcu pojawił się cały pobrudzony błotem chłopak. Przynajmniej coś jadłem. Umiejętność kradzieży czasem służy. Spojrzał na swoje spodni.Spokojnie, już jesteście do wyrzucenia. Przeszedł z połowę placu i przystanął przy fontannie. Nawet ładna. Spojrzał w już ciemne niebo. Może dotarcie tu samemu nie było dobrym pomysłem... Trudno, wyślę najwyżej siostrze jakiś list. Z tą obietnicą przeszedł przez próg szkoły. Tylko jak tu się odnajdę...
Do pokoju 100
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Waru Onaji
Początkujący


Dołączył: 14 Lis 2012
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarownica

PostWysłany: Pią 22:29, 23 Lis 2012    Temat postu:

Z: port

Niezdecydowanym, ale równomiernym krokiem, dziewczyna weszła na dziedziniec. Ostrożnie stawiając krokiem modelki stopę za stopą, wręcz melancholijnie stukała converse'ami w ładnie ułożony bruk.
Stanęła na linii prostej ze szczeliną między skrzydłami bramy szkoły.
Szkoły o niesamowitej architekturze. Szkoły o niesamowitym otoczeniu.
Pięknie przycięte trawniki, ogromna fontanna zwieńczona rzeźbą pegaza.
Cudowna fasada i stare, inkrustrowane tajemniczymi znakami wrota,
na tle turkusowego nieba wyglądały jak z magazynu o gargantuicznie bogatych szlacheckich rodach.
Wyraz twarzy Waru nie zmienił się.
Widziałam lepsze.

Na chwilę usiadła na ławce przy fontannie. Wyjęła list.
Abigail Fireness.
Do niej muszę iść.

Zerknęłą w stronę szkoły.
Ooo tak, na pewno się nie zgubię.
Tylu ludzi.
Nie znoszę ludzi.

Wstała, delikatnie otrzepała spódniczkę z kurzu i przeszła przez wrota nowego życia.

Do: Gabinet Dyrekcji

Brama okazała się zamknięta.
No tak, co ja sobie myślałam, przyjeżdżam w nocy, niby czemu ma być otwarte?
Tak na prawdę Waru nie wiedziała jaka jest pora dnia. Kolejności dnia kompletnie zaburzyły jej się podczas śpiączki.
Zawiał ostry i przenikliwy wiatr. Dzięwczynę odzianą jedynie w cieńki płaszczyk nie ruszało zimno.
Usłyszała stukanie na wschodniej ścianie martwej szkoły.
Podążyła za dźwiękiem i ujżała linę zwisającą przy <s>oknie</s> braku okna.
Skoro nie ma innego wyjścia...
Wrzuciła torbę przez dziurę. Podskoczyła lekko i złapała szorstką linę.
Poczuła w palcach nieprzyjemne mrowienie, złą aurę przedmiotu, który służył jej za prowizoryczną windę. Zignorowała je i zaczęła się wspinać.
Powoli, dokładnie. Bez pośpiechu, tu i tak nikogo nie ma...

Do: Gabinet Dyrekcji podejście II


Ostatnio zmieniony przez Waru Onaji dnia Nie 1:00, 25 Lis 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lady Catherine Monypenny
Początkujący


Dołączył: 24 Lis 2012
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarownica

PostWysłany: Nie 0:54, 25 Lis 2012    Temat postu:

Z: diabelstwa, które ją tu przywiozło.

Próbowała wyłożyć baterię i włożyć ją z powrotem. Próbowała potrząsać urządzeniem, ogrzać je w dłoniach, a nawet złamać siłę jego woli poprzez niewybredne groźby - interesujące zjawisko u osoby, dla której najczarniejszym z wulgaryzmów jest "cholera". Na próżno.
-Jeżeli myślisz, że zostawisz mnie na tym odludzi bez zasięgu to grubo się mylisz - wysyczała do telefonu, który uparcie wyświetlał komunikat o braku dostępu do sieci.
Obejrzała się przez ramię. Ostatnia waliza wylądowała na całkiem pokaźnym stosiku. Catherine przywołała swój uśmiech "gratulacje, to największe osiągnięcie w całym twoim życiu" i posłała go w kierunku młodego człowieka w czarnym uniformie.
-Dziękuję John. Zrób sobie przerwę, potem wniesiesz je do mojego pokoju. - skierowała wzrok na wysoki budynek przed nimi - Mam nadzieję, że dostanę pokój na samej górze. Widok musi być niesamowity.
Sięgnęła do torebki (Louis Vuitton), wygrzebała z niej cienką teczuszkę z listem i plikiem dokumentów, wyprostowała się.
Po kwadransie zorientowała się, że nikt nie wyjdzie jej na powitanie. Nerwowo zerknęła na zegarek (Calvin Klein).
Niewychowany plebs.
Spojrzała na Johna. Mimo iż wzięła ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy, przetransportowanie ich wycisnęło z niego wszystkie siły. No i spocił się z wysiłku, a jego ubranie nieco się wygniotło, a nie wyglądało to zbyt reprezentacyjnie. Westchnęła.
-Sama kogoś poszukam. - mruknęła do siebie, pewnie stawiając kroki na schodach.

Do: gabinet dyrekcji


Ostatnio zmieniony przez lady Catherine Monypenny dnia Nie 16:55, 25 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lee Sun Hi
Początkujący


Dołączył: 24 Lis 2012
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Seul, Korea Południowa
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Nie 1:45, 25 Lis 2012    Temat postu:

ze Stanów Zjednoczonych
Sunny została przyprowadzona pod szkołę przez najnowszą gosposię zatrudnioną w domu. Rodzice bali się, że ucieknie lub przyniesie wstyd rodzinie. Pożegnała się nieczule z kobietą i weszła na teren szkoły. Odetchnęła głęboko. Czystość. Pachnie czystością. Zadziwiła ją niska temperatura powietrza. Zdezorientowana dziewczyna owinęła się mocnej swetrem. W liście nie było napisane gdzie ma iść, ale najważniejsze to dostać się do środka. Przeczesała włosy palcami i chwyciła rączki dwóch toreb w ręce.
do budynku
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mackenzie Foy
Początkujący


Dołączył: 27 Lis 2012
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarownica

PostWysłany: Wto 22:33, 27 Lis 2012    Temat postu:

Na szkolny dziedziniec zajechał srebrny samochód. Pierwsza wysiadła z niego kobieta, w średnim wieku. Otworzyła tylne drzwi i pomogła wydostać się z pojazdu małemu chłopcu, potem wzięła na ręce jeszcze młodszą dziewczynkę.
-Mackenzie, chodź - zawołała pogodnie otwierając bagażnik.
-Już wychodzę - wymruczała cicho dziewczyna wychodząc z samochodu. Podeszła do swojej cioci. - Daj mi Lily, pożegnam się z nią.
Wzięła na ręce śpiące maleństwo i mocno je przytuliła. Szepnęła jej coś do ucha i oddała kobiecie. Potem kucnęła przy chłopcu.
-James, pamiętaj, że musisz zajmowac się swoją mamą i siostrzyczką - powiedziała powaznie. - Jesteś przecież prawie mężczyzną.
-Będę się nimi opiekować! - powiedział dumnie 4-latek.
Mackenzie objęła chłopca. W końcu wstała i podeszła do cioci. Wzięła od niej bagaże, czyli dużą, czarną walizkę, plecak kostkę i skórzaną torbę na ramię.
-Mackenzie, pamiętaj, że nie narobić sobie kłopotów - zaczęła ciocia. - Niedługo się zobaczymy, jakbyś czegoś potrzebowałała, zawsze możesz napisać. Wydaje mi się, że wzięłaś wszystko, chociaż...
-Ciociu - powiedziała spokojnie, lecz stanowczo Mackenzie. Wiedziała, że jeżeli jej nie przerwie, mogą tu jeszcze długo postać. - Poradzę sobie, nie jestem małym dzieckiem. Jedź już do domu.
-No dobrze... - powiedziała z wahaniem kobieta. - Do zobaczenia, Mackenzie.
-Pa, ciociu - dziewczyna uściskała delikatnie opiekunkę i dała buziaka śpiącej Lily. Pomogła wejść Jamesowi do fotelika i pomachała rodzinie na pożegnanie.
Zerknęła w stronę budynku szkolnego. Wydawał się taki duży i obcy.
-Witaj szkoło - mruknęła sama do siebie. Wzięła plecak na plecy, torbę na ramię i sięgnęła po walizkę. Szła spokojnie w stronę wejścia. Nagle potknęła się i wyłożyła jak długa na ścieżce.
-Brawo! - krzyknęła głośno wściekła na siebie. - Chyba tylko ja potrafię wywrócić się na prostej drodze!
Ostrożnie wstała, sprawdzając czy nic sobie nie zrobiła. Bolała ją noga, jednak mogła się jakoś poruszać.

Do:pokój 22


Ostatnio zmieniony przez Mackenzie Foy dnia Czw 9:39, 29 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paul Devoux
Początkujący


Dołączył: 26 Lis 2012
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Calvi, Francja
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Śro 1:00, 28 Lis 2012    Temat postu:

Ogarnął rękaw firmowego garnituru i spojrzał na zegarek.
Południe. Idealna pora, aby pokazać się reszcie uczniów. Paul Devoux, jak zawsze w blasku świateł.
Gdy spojrzał na całokształt szkoły, pod jego nosem pojawił się kpiący uśmieszek.
Wolne żarty. Ta "szkoła" ma mnie czegoś nauczyć? To będą ciężkie lata... Po chwili przetarł popisane przed ramię, na którym widniało imię i nazwisko.
Kala-daria? Kala.... co? Matka ma niezłe poczucie humoru.
" Kaladria Zidaya, rudowłose dziewczę" Nasza rodzinna perełka nawet nie wie, jakie piekło do niej zmierza.

Powolnym krokiem szedł ku wejściu do szkoły, ciągnąc za sobą dwie ogromne walizki. Poprawił krawat, odgarnął włosy i porządnym, mocnym ruchem otworzył drzwi.

Do: Pokój kominkowy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alexander McCrass
Początkujący


Dołączył: 22 Lis 2012
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Liverpool/Londyn
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Sob 17:52, 01 Gru 2012    Temat postu:

Z III lekcji przyrody magicznej
Chłopak ruszył śmiało przez dziedziniec. Czemu gaszenie ognia idzie mi dobrze, ale to zaklęcie sprawdzenia już nie? Zmartwienie podświadomie zaczęło go dręczyć już od lekcji czarnej magii. Nagle zatrzymał się przy fontannie. Ktoś wychodził ze środka, ktoś nieznajomy. Może warto się przywitać. Stanął spokojnie przy ozdobie dziedzińca.
- Dobry wieczór! - to chyba jakiś nauczyciel - ... profesorze.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stan Sayen
Keep calm and do not die


Dołączył: 15 Lis 2012
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reblack Cottage
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Sob 18:42, 01 Gru 2012    Temat postu:

Z: korytarza na pierwszym piętrze

Kiedy Stan wyszedł ze szkoły, zdążyło się zrobić na tyle ciemno, że parasol przestał być potrzebny, co mężczyzna przyjął z dużą ulgą. Przekroczył próg szkoły i szybkim krokiem zaczął zmierzać w kierunku lasu. Potrzebował coś zjeść. Wypić. Spożyć. Jak zwał, tak zwał, potrzebował po prostu czegoś, dzięki czemu odzyska swe utracone siły.
Tak, odstawcie mnie od krwi, bo jakiś 'mędrzec' powiedział, że to pomoże: zignorujcie fakt, że mnie to zabije.
Zatrzymał się na chwilę i wyjął coś z kieszeni, po czym wziął to do ust i zaczął przeżuwać. Wtedy zauważył, że ktoś mu się przygląda.
- Dobry wieczór... panie profesorze - powiedział długowłosy uczeń, jakby się wahając. Stan prychnął.
- Do widzenia... chłopcze. - Ton głosu dyrektora wypełniał sarkazm i łatwo można było zauważyć, że mężczyzna widocznie kpi z ucznia. Minął go, nie obdarzywszy nawet spojrzeniem, po czym poszedł w bliżej nieokreślonym kierunku.

Do: ciemnego lasu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alexander McCrass
Początkujący


Dołączył: 22 Lis 2012
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Liverpool/Londyn
Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Nie 0:05, 02 Gru 2012    Temat postu:

Stał jeszcze chwilę jakby zamurowany po niezwykłym spotkaniu. Kto mógł być? Przecież kojarzę wszystkich nauczycieli i on niczego nie uczy. Zdziwiony pojawieniem się obcego, dorosłego mężczyzny było dość nienaturalne, nawet na tą szkołę. Może to jeszcze jakiś psychol... Lepiej skończyć ten cały "spacer". Pomknął jak najszybciej ku drzwiom szkoły. Popchnął powoli ciężkie wrota. Już bezpieczny. Dalej pobiegł przez korytarz. Może Cathy jest jeszcze w kominkowym.
Do pokoju kominkowego
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Windhill High School Strona Główna -> Dziedzińce Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 4 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin